ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀŁ 4

129 16 150
                                    

Ciepło ognia okalało całe moje jestestwo. Drzazgi drewnianej kłody wbijały się w moją dłoń. Często błądziłem myślami dość daleko, a jako iż minęły kilka dni od wyjazdu mojej lubej tęsknota nieustannie dawała o sobie znaki. Jej słowa dudniły w mojej głowie, niczym głośne echo w kanionie.

Musimy się rozstać, by móc się wzajemnie krzywdzić. My, przeznaczeni sobie.

U licha! Niech diabły pochłoną to przeznaczenie! - westchnąłem dorzucając kłodę do starego piecyka.

Czułem się wyprany z wszelakich emocji. Pustka obejmowała moją duszę. Byłem jak kamień. Twardy, chłodny, a przede wszystkim bezsilny. Nienawidziłem z całego serca tego ostatniego uczucia. Jestem tylko zwykłym człowiekiem pragnącym kochać i być kochanym. Dużo ostatnio rozmyślałem zadając sobie pytania, co takiego zrobiłem nie tak.

Dałeś jej odejść kretynie! - powtarzała na okrągło moja podświadomość. - Dałeś jej odejść i teraz masz za swoje! Nigdy nie będziesz jej mieć! Nigdy już nie będzie twoja!

- Dość! - krzyknąłem zdesperowany.
- Synku wszystko dobrze? - usłyszałem troskliwy głos rodzicielki.
- Tak mamo.
- Bo ja się nazywam Maciej Aleksy Dawidowski i zbywam swoją rodzoną matkę zamiast powiedzieć jej o co chodzi.- prychnęła. Nawet w takiej chwili wyjeżdżała z tym swoim bezlitosnym sarkazmem.
- Mamooo..
- Nie mamuj mi tutaj! - słyszałem jak nerwowo dziarga coś z włóczki.
- Z tobą to nikt nie wygra prawda? Nawet tata nie mógł cię przegadać. - usiadłem obok niej na drewnianej ławie obitą ozdobnym materiałem.
- Przez dłuższy czas pozostawałam niezamężna, bo mówiłam co myślę i nie kryłam się z tym. Za moich czasów wiek dwudziestu czterech lat to prawie staropanieństwo! - nie oderwała oczu od robótki.- Nie moja wina, że sami durnie starali się o moją rękę. Chciałam mieć męża, który nie będzie, aż tak pożal się Boże głupi. I wtedy zjawił się twój ojciec. Z tą swoją bujną czupryną, figlarnym uśmiechem i bystrym spojrzeniem. Ten to umiał zbajerować gadką każdego. Twoja babka, a moja matka wspominała swoją pierwszą styczność z nim słowami „Tą gadkę Aleksego to przez sen gotowam poznać!".
- Oj to prawda. Tata to miał gadane.- dodałem swój komentarz.
- Nie przerywaj mi jak chce ci przekazać ważny morał!- spojrzała na mnie troskliwym, matczynym spojrzeniem.- Do czego zmierzam. Synu jesteś tak do niego podobny. Twoje oczy, włosy, śmiech, poczucie humoru niemal jak jego kopia! Jak typowy Dawidowski dusisz w sobie wszystkie emocje, udając, że nic się nie dzieje. Czemu nie wdałeś się we mnie?! - ten żart spowodował, że oboje zaśmialiśmy się.- Dla innej kobiety możesz stanowić pod tym względem zagadkę, ale nie dla rodzonej matki. Tęsknisz za nią prawda? Widzę to w twoich oczach. Marcelina to niewątpliwie dobre dziecko i bardzo empatyczna dziewczyna. Mówiłeś, że wyjechała do jakiejś pracy w Krakowie, ale ja ci tam nie wierzę.
- Dobrze wiedzieć.- prychnąłem urażony.
- Oj nie rób z matki głupiej. Przecież wiem, że jesteście w konspiracji i udzielacie się w harcerstwie. Matki w konia nie zrobisz.- wzruszyła ramionami.- Dostała rozkaz wyjechać, prawda?
- Mamo może powinienem polecić cię dowództwu, bo trzeba przyznać, że szpieg byłby z ciebie niezły.
- Bardzo mi to schlebia synu. - zaśmialiśmy się po raz kolejny. - Jesteś młody, silny, inteligentny, przystojny! Czego ci chłopie brakuje? Nic! To co raną na duszy prędko się nie zaleczy, ale czas może sprawić, że będzie ci z tym lżej. Wróci zobaczysz, ale zanim to nastąpi musisz zacząć żyć jak każdy młody człowiek. Niech powróci twoja werba i zapał do działania. Na litość boską przecież żadna panienka nie zechce wraku człowieka!
- Ale mamo my się rozstaliśmy..
- Bo musieliście. Z twoim ojcem też musiałam się rozstać i to na wieki jak widzisz. Ja jestem tu, a on jest tam. - wskazała na niebo.- Ale nigdy nie przestałam go kochać. Tak samo jak ty nie przestałeś kochać jej. Ba, a nawet jestem pewna, że ona też nie przestała kochać ciebie! A nawet jeśli nie ona będzie tą jedyną to tego kwiatu jest pół światu! Chcę tylko żebyś był szczęśliwy pamiętaj.- położyła mi dłoń na ramieniu.- A teraz zmiataj mi brać się do życia! - w mgnieniu oka zakończyła robótkę.- Na początek ubierz to.

Sen w mroku wojny |TOM II|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz