ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀŁ 7

91 10 121
                                    

Poszukuje kluczy,
Kluczy do twojego serca.

Zziębnięte weszłyśmy do ciepłej izby cicho przymykając za sobą drzwi. Ściągnęłyśmy przemoczone obuwie oraz odzież wierzchnią, którą przewiesiłyśmy przez nasze przedramiona. Byłyśmy mokre do cna. Wszystko to przez rywalizację pomiędzy mną, a Jurkiem, w którą później wciągnęliśmy Michasię. Zaczęliśmy od zjeżdżania na workach, a skończyliśmy na śnieżnej bitwie.

- Te Gawron weź opowiedz to jeszcze raz! - śmiał się jeden chłopak z oddziału. Chyba wołali na niego Łajza. Nie znałam ich za bardzo, bo nie garnęli się do nawiązania kontaktu ze mną.

Wyszłyśmy z sieni z zamiarem nagrzania ciepłej wody, aby się wykąpać. Michasia chciała zrobić to cicho, aby nie zwrócić zbytnio uwagi babci. Tak właściwie miałyśmy plan, aby nie skupić na sobie niczyjej atencji. Marzyłyśmy tylko o ciepłej kąpieli i wskoczeniu pod kołdrę. Jednak to marzenie musiało zaczekać..

- Panowie czekajcie! Patrzcie kto idzie! Zaprośmy dziewczęta! Co tak same siedzieć będą!- lekko podpity Łajza zaprosił nas do salonu.
- Możemy innym razem panowie. Chcemy się tylko wykąpać i się rozgrzać. Jesteśmy całe mokre. - oznajmiła Michasia.
- Nie gadaj Michaśka! Chcemy poznać nową towarzyszkę broni. - ciągnął dalej Łajza.- A co do rozgrzania. Mamy coś lepszego od kąpieli. - wskazał na butelkę pełną przeźroczystej cieczy.
- Akurat teraz chcecie mnie poznać? Nagle po tylu dniach wam się odmieniło? - prychnęłam.
- Lepiej późno niż wcale, prawda panowie?! - zapytał się tłumu, a jego kompani przytaknęli.
- Nie dajcie się prosić! - odrzekł jeszcze inny piegowaty, ciemnowłosy.
-Marcysia, Michasia!- skandowali nasze imiona w jednoczesnym rytmie tupiąc nogami.
- Już cicho, cicho matoły! Idziemy - uspokoiła ich Michasia i zdzieliła jakiegoś niewysokiego chłopaka płaszczem przez głowę.

Nie miałyśmy wyboru. Musiałyśmy do nich dołączyć. Jakiś ciemnowłosy ( chyba wołali na niego Salamandra) wziął od nas płaszcze i położył przy kominku, aby mogły się wysuszyć. Z kolei Łajza zaprowadził nas do salonu i pokazał żebyśmy zajęły wolne miejsca. Usiadłyśmy na kanapie obok dwóch, dobrze zbudowanych blondynów, którzy od razu wodzili za nami oczami.

- Panie i Panowie.- na środek salonu wyszedł niewysoki mężczyzna.
- To Sikora.- szepnął blondyn siedzący obok mnie.- Jestem Gekon, miło mi. - uściskał delikatnie moją dłoń.
-Mela. Miło mi cię poznać.- szepnęłam i dałam mu z łokcia, bo siedział za blisko mnie.
-Pragnę zaprosić was na niezapomniany występ! Niezapomniany i nie byle jaki! - ciągnął dalej Sikora.- Nie byle jaki, bo przyjechał do nas gość specjalny! Oto przed państwem znany austriacki malarz!

Wszyscy zaczęliśmy bić brawo dla prowadzącego. Sikora sprawdził się w tej roli zważywszy na jego idealną barwę głosu i charyzmę, dzięki której porywał za sobą tłumy oglądających. Chłopak przyjął oklaski z ukłonem, siadając na krześle w rogu pomieszczenia.

Wtedy to do naszych uszu zaczął dochodzić stukot podbitych butów. Do salonu charakterystycznym dla wojsk niemieckich krokiem wszedł Gawron. Miał ulizane żelem włosy, a pod nosem dokleił sobie cienkiego wąsa. Cały jego strój imitował odzienie Hitlera z portretów, które najczęściej wisiały w nazistowskich biurach.

- Był sobie malarz artysta, co namalował obrazów trzysta.- zaczął mówić łamaną polszczyzną, wykonując przy tym charakterystyczne dla Hitlera gesty i miny.- I wszystkie te dzieła płótno za płótnem jak dorożkarski koń były smutne.

Po pomieszczeniu rozchodził się odgłos śmiechu, nad którym nikt z nas nie mógł zapanować. Chłopak kapitalnie wcielił się w rolę Hitlera w sposób dobitny wyśmiewając jego przeszłość.

Sen w mroku wojny |TOM II|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz