10

39 7 0
                                    

Trochę się przestraszyłam. Lecz nie mogłam już się cofnąć. Wzięłam wdech i szłam dalej po schodach w dół. W końcu dotarłam do małego pomieszczenia. Na krześle siedział związany i poobijany  mężczyzna. Obok niego stał Hopper z zaciśniętymi pięściami. Joyce za to stała w rogu przy stole i grzebała tam w czymś. Hopper spojrzał na mnie. Widziałam jak jest wkurwiony.

-Widzę, że się lepiej poczułaś.-Powiedział najmilej jak potrafił.

-Jasne. Coś macie?

Mężczyzna się zaśmiał, na co dostał w ryj od Hoppera. Domyśliłam się, że odpowiedź brzmi nie. Przyjrzałam się mężczyźnie. Z nosa i ust lała mu się krew. Miał podbite oczy i opuchnięte policzki. Mój wzrok wrócił znowu na Hoppera, który wzdychał.

-Nazywa się Charlie Shine. Był jednym z tych którzy porwali dzieciaki. Nic więcej.

Patrzyłam pustym wzrokiem na Hoppera. Po mojej głowie krążyło wiele myśli, których nie mogłam uspokoić. Próbowałam znaleźć jakieś rozwiązanie, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili wróciłam do rzeczywistości, gdzie nic się nie zmieniło. Popatrzyłam znowu na mężczyznę, który wyglądał, jakby się zastanawiał czy zaryzykować, aby wkurzyć także mnie. Zrobił to.

-W ogóle jakim jesteś komendantem.-Popatrzył na Hoppera, który próbował się uspokoić z nerwów.-Nie masz uczuć, jesteś egoistą.-Moje pięści były zaciśnięte i się trzęsły, tak jak moje ciało.-Powinieneś umrzeć razem ze swoją córką.

Nie patrzyłam gdziekolwiek, tylko na mężczyznę, lecz kontem oka widziałam, jak Hopper zamacha się jak ja, żeby go uderzyć. Byłam pierwsza. Pięścią uderzyłam go w twarz, oraz poprawiłam kolanem w jajka. Mężczyzna jęknął z bólu i opuścił głowę. Hopper popatrzył na mnie mega zdziwiony. Tak jak ja nie wiedział, że mam takie zdolności. Robin za mną zaklaskała, a Joyce coś mruknęła pod nosem uśmiechając się. Jednak Charlie podniósł głowę i spojrzał na mnie.

-Ostra z ciebie kobieta, ciekawe czy w łóżku tak samo.-Powiedział uśmiechając się szyderczo.

Wiedziałam co się stanie, na co się ucieszyłam, że to powiedział. Hopper mu tak przyłożył, aż wylądował na ziemi nadal związany do krzesła. Parsknęłam po cichu i popatrzyłam znów dla Hoppera. Nic nie dało się z tym człowiekiem zrobić. Może trzeba byłoby go przekupić. Od razu odrzuciłam tą myśl mimo, że była dobra. Oparłam się o słupek do którego było przywiązane krzesło na którym siedział facet i rozmyślałam. Hopper go postawił i stanął obok mnie zmęczony.

-Jakieś plany?-Zapytał.

Słyszałam znowu na faceta, po czym na stół  z "rzeczami do torturowania" i na górę, gdzie prawdopodobnie znajdowała się sypialnia Joyce. Uśmiechnęłam się.

-Tak.-Powiedziałam i wyszłam, a reszta za mną.

~Always Forever||Hopper x Reader (NIE SHIP) Z4K0ŃCZ0N3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz