Rozdział 20

312 14 27
                                    

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że wyjeżdżamy na cztery dni, a nie dwa miesiące? - zapytał Alex sceptycznym głosem, kiedy zobaczył Mię wychodzącą na parking.

Zaśmiałam się pod nosem. Widać było, że Alex nie zna jeszcze Mii aż tak dobrze. Ta dziewczyna miała obsesję na punkcie mody. Na każdy wyjazd pakowała trzy razy więcej rzeczy niż potrzebowała. Do tego trzeba było dodać prezenty i wychodziły dwie wielkie walizki.

- Zobaczymy kto będzie się śmiał jak się ubrudzicie i nie będziecie mieli w czym chodzić. Z chęcią sama wyleję na was wino. - powiedziała, mrużąc groźnie oczy.

Alex przewrócił oczami i pomógł jej zapakować wszystko do bagażnika. W końcu wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Przed świętami korki były okropne więc nasza podróż będzie trwała pewnie ponad cztery godziny. Nie mogłam się doczekać.

***

- Chryste, nie byłem świadomy na co się piszę. Mówiłaś, że Mia to gaduła, ale nie wiedziałem, że aż taka. - westchnął Alex, kiedy wysadziliśmy Mię pod jej domem.

- Nie narzekaj, to była tylko rozgrzewka. Moja mama zagada cię na śmierć. - zaśmiałam się, widząc jego przerażoną minę.

Mimo wszystko oboje byliśmy podekscytowani. Rodzinne święta były dużym krokiem w naszym związku. Ale cieszyłam się. Miałam nadzieję, że nasze mamy się polubią. Chociaż były zupełnie różne, miałam nadzieję, że znajdą wspólny język.

W końcu zaparkowaliśmy pod moim domem. Spojrzeliśmy na siebie ostatni raz, dodając sobie wzajemnie otuchy, i wysiedliśmy z auta. Mieliśmy sporo rzeczy do zabrania, ale jakoś udało nam się zrobić to za jednym razem.

- Jesteśmy! - zawołałam, kiedy weszliśmy do domu.

Od razu usłyszeliśmy szybkie kroki i stanęła przed nami moja mama. Włosy miała upięte na czubku głosy, a ubrana była w swoje ulubione dresy i koszulkę taty. I swój ulubiony fartuszek, który dałam jej dwa lata temu na święta. Wyglądała uroczo.

Rzuciłam wszystkie rzeczy na ziemię i podbiegłam do niej, mocno ją przytulając. Kobieta zaśmiała się głośno i pocałowała mnie w czubek głowy.

W końcu odsunęłam się od niej i zrobiłam krok w bok.

- Alex, cieszę się, że w końcu mogę cię poznać. - powiedziała mama i przyciągnęła mojego chłopaka do siebie. Uściskała go mocno, wywołując tym mój śmiech.

- Ja też się cieszę, Vivien. Rozmowy przez telefon to nie to samo. - odparł chłopak, odsuwając się delikatnie.

- Gdzie tata i Liam? - zapytałam, zbierając bagaże z podłogi.

- Liam pojechał po dziadka, a tata do sklepu. Powinni niedługo tu być. - powiedziała i wróciła do kuchni. - Robię ulubiony makaron Kendry. Mam nadzieję, że będzie ci smakować. - dodała już głośniej.

Alex zabrał swoje rzeczy i weszliśmy na górę, żeby się rozpakować. Szłam pierwsza i wpuściłam go do mojego starego pokoju. Bardzo go lubiłam. Zawsze wywoływał u mnie mnóstwo dobrych wspomnień.

Wielka szafa, w której nie raz chowałam rzeczy, których mama nie mogła znaleźć. Biurko, którego nigdy nie użyłam w celu nauki. Łóżko, na którym setki razy leżałam z dziewczynami do rana i rozmawiałyśmy o absolutnie wszystkim.

I moja ulubiona rzecz, wielka tablica korkowa ze zdjęciami. Alex właśnie przy niej stał i przyglądał się im.

- Z kiedy to? - zapytał, wskazując na jedno ze zdjęć.

- Święta dwa tysiące pięć. - powiedziałam z uśmiechem.

Na tym zdjęciu siedziałam na kanapie w ślicznej czerwonej sukience i uśmiechałam się szeroko. Na głowie miałam świecznik, który miał robić za wianek.

All My Tears Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz