Rozdział 22

334 14 58
                                    

- Gdzie jesteś? - wyszeptałam do telefonu, nagrywając piątą wiadomość głosową do Alexa.

Rano obudziłam się sama w łóżku i od razu miałam złe przeczucie. Musiał wstać dużo wcześniej niż ja, bo łóżko po jego stronie było całkowicie zimne, a materac nie miał wgniecenia w kształcie jego ciała.

Szybko zeszłam na dół, mając ogromną nadzieję, że jest tam i je śniadanie, ale mama i Charlotte, które siedziały w kuchni, oznajmiły mi, że dopiero przed chwilą wstały i nikogo jeszcze nie widziały.

Od Liama też nie uzyskałam żadnej odpowiedzi, bo chłopak spał jak zabity, podobnie jak tata.

Zadzwoniłam do wszystkich znajomych, ale odpowiedź zawsze była ta sama: od wczoraj go nie widziałem/ od wczoraj go nie widziałam/ może poszedł na spacer/ napewno za chwilę wróci.

Panikowałam. Cholernie.

Co jeżeli w przypływie poczucia winy zdecydował się zostawić mnie i wyjechać? Boże, powinnam wczoraj z nim porozmawiać, a nie odkładać to na rano. Ale myślałam, że tak będzie lepiej. Wczoraj Alex był zmęczony i roztrzęsiony, i tak nic by do niego nie dotarło.

Jego torba dalej leżała w moim pokoju, ale jego samochodu nie było na podjeździe. Tyle że tak naprawdę ta torba nic nie znaczyła. Nie była gwarancją, że nie wrócił do Los Angeles.

Dzwoniłam do niego i nagrywałam wiadomości na pocztę głosową, równocześnie szykując się do wyjścia. Chyba oszalałabym, gdybym siedziała bezczynnie w domu i czekała na jakiś cud, znak czy jego powrót.

Za oknem wydawało się chłodno, więc do dresów i podkoszulki dobrałam kolorowy sweter. Nie był on mega gruby, ale był cieplejszy niż bluzy.

W kuchni wypiłam jeszcze szybko dwie szklanki wody i wybiegłam z domu. W mojej głowie była pustka. Alex nie znał miasta, gdzie w takim razie mógł pojechać?

Szybkim krokiem przemierzałam ulicę, kierując się w stronę rynku, ale tam również było pusto.

Zaułek papierosowy? Pusty.

Dom, w którym była wczoraj impreza? Nawet gospodarza nie było.

Czułam się zagubiona. Bałam się, co on wymyślił. Wróciłam na rynek i z bezsilności opadłam na pierwszą napotkaną ławkę, łapiąc się za głowę.

Myślmyślmyślmyślmyśl

Znasz go. Znasz go doskonale. Zastanów się. Gdybym była Alexem...

- O Boże! - wrzasnęłam i poderwałam się do góry.

W tym mieście było tylko jedno miejsce, które Alex znał i w które mógł się udać. Jak ja mogłam wcześniej o tym nie pomyśleć?

Biegłam tak szybko, jakby coś mnie goniło. Nie czułam zmęczenia, nie czułam bólu stóp. Tylko determinację, żeby jak najszybciej go znaleźć.

Przez to, że rynek był w drugą stronę, trasa była jeszcze dłuższa niż z mojego domu. Ale i tak biegłam tak szybko, że te dodatkowe dwa kilometry nie miały znaczenia.

Biegłam też inną drogą niż ta, którą mu pokazałam. Krótszą, całe szczęście. Ale oznaczało też to, że nie będę w stanie dostrzec jego samochodu.

W lesie musiałam trochę zwolnić, żeby nie zabić się przez jakąś gałąź, ale i tak starałam się poruszać jak najszybciej było możliwe w tych warunkach.

W końcu dobiegłam do celu, a moim oczom ukazał się siedzący na huśtawce Alex. Był tak skupiony na oceanie przed nim, że nie usłyszał mnie.

- Alex... - szepnęłam, stawiając jeszcze jeden chwiejny krok w jego stronę.

All My Tears Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz