Rozdział 14

543 71 55
                                    

Witam!

Zbliżamy się do końca tej książki, ponieważ zostały tylko zakończenia!

Jestem szczęśliwa, że tyle osób czyta tą książkę i bardzo wam dziękuje za tak pozytywny odbiór, wsparcie i motywacje :3

I przepraszam, że wczoraj nie było rozdziału, ale w zamian wstawiłam OneShot morwina, mam nadzieję, że się podobał :>

Mam do was pytanie, które zakończenie chcecie pierwsze? Dobre czy złe? Tylko błagam nie piszcie mi to obojętne, bo was uduszę. Przysięgam, poproszę konkretne odpowiedzi happ

jak zawsze edited by fs_animri <33

Zachęcam do gwiazdkowania i komentowania, bo to motywuje mnie do dalszej pracy!

Miłego czytania<33

--------------------------------------------------

Moje życie nigdy nie było usłane różami, ale czy żałowałem tego wszystkiego? Tego co przeżyłem...? Nie, nigdy nie żałowałbym żadnej chwili w moim życiu. Zwłaszcza ostatnich kilku miesięcy, albo nawet i lat... W końcu, przez ten czas spotkałem tyle osób. Tyle nowych znajomości... I mimo, że z niektórymi nie znałem się wcale aż tak długo, to są moją rodziną. Stali się nią przez to, co wspólnie przeżyliśmy. Razem. Przez te kilka ostatnich miesięcy, poznałem osobę, na której zależy mi jak na nikim innym. Nie sądziłbym, że kiedykolwiek spotkam kogokolwiek, na kim by mi tak zależało. A jednak. Poznałem moją rodzinę. I Dante... Osobę, o którą martwię się teraz, jak nigdy wcześniej.

Czułem się, jakby wszystko działo się w zwolnionym tempie. Widzę jak Dante szarpie się brutalnie w ramionach zamaskowanych osób. Jak krzyczy w moją stronę, z tym błaganiem w oczach. Ja potrafię tylko siedzieć w bezruchu, jakbym był wbity w krzesło. Nic nie zrobiłem. Czemu? Nie wiem... Patrzę tylko na to wszystko ze łzami w oczach.

Nagle, i ja zostaję brutalnie pociągnięty w górę. Czuję ból w nodze, przez co upadam na kolana. Widzę przed sobą jak uderzyli mojego ukochanego, aby przestał się tak szarpać. Spojrzał na mnie, a po chwili był już ciągnięty w stronę schodów. Zakuty... Krzyknąłem, chcąc dostać się do niego. Lecz za późno się zorientowałem, za późno zacząłem walczyć... Moje ręce też zostały skrępowane i po chwili, bez żadnych przeszkód, zabrali nas do aut. Osobno... Nie wiedziałem, co się dzieje, a już w ogóle, co się dzieje z Dante. Na moją głowę został naciągnięty czarny worek. Po chwili poczułem ból w tyle głowy. Usłyszałem cichy pisk, a po chwili straciłem przytomność. Pomocy...

Strzał... Krew... Ból... I śmierć...

Powoli starałem się otworzyć oczy. Było to trudne, ze względu na rażącą lampę. Ktoś ją zgasił, a ja natychmiast otworzyłem oczy. Po chwili przyzwyczaiłem się do ciemności i zobaczyłem kontur jakiejś osoby siedzącej w rogu pokoju. Mężczyzna... Widziałem jego trzęsące się ramiona, słyszałem jego nierówny oddech i cichy szloch. Siedział skulony i płakał. Ze względu na bolącą mnie nogę, powoli przeczołgałem się do niego. Przez to, że pokój wcale nie jest taki duży, nie zajęło mi to długo. Zobaczyłem go. Z krwią i łzami na twarzy. Jak najszybciej zbliżyłem się do niego i przytuliłem mocno. Wtulił się we mnie i zaczął głośniej szlochać. Delikatnie położyłem jedną rękę na jego głowie, głaszcząc ją, za to drugą ręką objąłem go w pasie. Jego oddech powoli się normował. Za to ja nie potrafiłem wyrwać się z pewnego rodzaju letargu. Moje myśli postanowiły pójść w złym kierunku. W tym kierunku, w jakim nie chciałem, żeby szły.

Co będzie dalej? Czy przeżyjemy? Kim są ci ludzie? Nie znałem odpowiedzi na te pytania, a mimo to, mój umysł szukał odpowiedzi. Odpowiedzi których nie miałem prawa znać. Starałem się wyrwać od męczących mnie myśli, co wreszcie udało mi się po kilku próbach. Zobaczyłem, jak Dante patrzy na mnie. Tymi swoimi pięknymi oczami, które tak bardzo kocham. Oczami, które teraz były wypełnione łzami, a on cały ubrudzony w krwi.

- Co oni ci zrobili? - szepnąłem. Zadałem pytanie, na które nie oczekiwałem odpowiedzi.

- Wiesz... Nie ułatwiałem im sprawy, przez szarpanie się i krzyczenie, więc trochę mnie poturbowali - szepnął, opierając swoje czoło o moje. Uśmiechnąłem się lekko na jego odpowiedź.

- Próbowałeś nas ratować, a ja nawet tego nie potrafiłem zrobić - szepnąłem, spuszczając wzrok.

- Hej, spójrz na mnie. - W tym momencie złapał mnie za podbródek i uniósł moją głowę. - Kocham cię - uśmiechnął się, po czym przełożył rękę z podbródka na mój policzek. Chciał podnieść mnie na duchu...

- Ja też cię kocham. - Nieznacznie przybliżyłem się do niego, po czym złączyliśmy nasze wargi w długim pocałunku. Pocałunku, który skrywał wiele uczuć.

Jednak, najwięcej okazywaliśmy w nim strachu. Strachu o to, czy oby dwoje przeżyjemy. Dopiero niedawno - kilka miesięcy temu - odkryliśmy swoje istnienie i uczucia względem siebie. A teraz? Tak szybko mieliśmy zginąć? To nie może się tak skończyć...

Niepewnie przerwałem pocałunek, chcąc przytulić się do niego tak mocno, jak tylko było to możliwe. Niestety, ta możliwość została mi odebrana przez szybkie i brutalne pociągnięcie mnie w tył. Zostałem zakuty przez jakąś zardzewiałą rurę, a to wszystko przez to, że znów nie byłem na tyle czujny, by nas obronić. Było słuchać otoczenia, idioto...

Pov. Carbonara

Usłyszałem dźwięk SMS'a, więc szybko odczytałem jego zawartość. Wbiło mnie w ziemię. Przeczytałem treść jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze raz, póki nie zrozumiałem jednego. Erwin i Dante zostali porwani.

Niedługo po tym, usłyszałem dźwięk kolejnego SMSa. Kurwa mać. Zobaczyłem zdjęcie na którym Erwin wyglądał jak po śmierci swojej matki, a Dante jak po ostrych torturach. Było źle... Bardzo źle. Zadzwonił mój telefon. Odebrałem szybko, po czym usłyszałem po drugiej stronie słuchawki zdeterminowany głos. Głos jednego z członków Zakshotu, Davida. Martwił się o nich, tak jak wszyscy. Zwołaliśmy spotkanie na zakonie, zbierając wszystkich. Dosłownie wszystkich... Również niektórych policjantów... Tak, nawet ich.

Gregory, Hank, Pisiciela i jeszcze kilku innych funkcjonariuszy powinno nam pomóc. Nawet Xander, mimo, że nie przepadał za Erwinem, to za Dante skoczyłby w ogień. A Wayne wiedział, jak ważny dla Capeli jest ten przestępca, więc nie zamierzał tracić żadnego z nich.

Ustaliliśmy plan, który mieliśmy wykonać za kilka godzin, ale jak na razie nie znaliśmy dokładnej lokalizacji. Obyśmy szybko ją poznali...

Pov. Erwin

Moje usta zostały sklejone taśmą. Z Dante zrobili to samo, co ze mną, tylko że jego nie przykuli do rury. W zamian został brutalnie podniesiony z ziemi i przykuty do krzesła. Związali go liną. Widziałem, jak lina nieprzyjemnie wbija mu się w ciało, wszędzie, gdzie tylko go dotykała. Mój oddech niebezpiecznie przyspieszył. Czarne scenariusze ponownie zaczęły przewijać się przez moją głowę. Jego całe ciało spięło się, przygotowane na ból. Zacisnął mocno oczy i usta. Praca w policji musiała go tego nauczyć... Pewnie nie raz był w podobnej sytuacji. Mimo, że nie powinienem o tym myśleć, nie potrafiłem zastanowić się nad czymkolwiek innym... Mimo, że był jeszcze młody, wiele przeżył. Zbyt wiele...

Moje myśli zostały przerwane przez krzyk. Przerażający krzyk Dante. Zobaczyłem, jak ze szramy na jego ręce zaczyna płynąć strużka krwi. Szrama z coraz dłuższym przeciąganiem noża przez napastnika, wiązała się z coraz większą ilością krwi spływającą z jego ręki. Skrzywiłem się. Mimo, że sam wiele razy sprawiałem ból wielu osobom w taki sposób, i to z dużą satysfakcją, teraz zaczynało mnie przerażać. Nie potrafiłem patrzeć na takie widoki, mimo że kilka tygodni temu, jeszcze mnie fascynowały... Kolejny krzyk Dante wywołał na mojej twarzy słone łzy... A kolejne wywołały moje próby krzyków... Ratunku...

Bratnia Dusza - Erwin Knuckles x Dante CapelaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz