Rozdział 12

548 65 37
                                    

Witam!

Dopiero co wróciłam do domu, jebać szkołe ogólnie pepeW

edited by fs_animri <33

Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania, bo to motywuje mnie do dalszej pracy :3 no i oczywiście zapraszam do zaobserwowania i odwiedzenia mojego profilu :>

Miłego czytania<33

-------------------------------------------

Udało się...

Mamy pieniądze na tę pieprzoną operację. Zbieraliśmy na nią odkąd dowiedzieliśmy się, że taka operacja jest możliwa. Wiedzieliśmy o tym od roku, lecz niestety, po drodze otworzono nowe kasyno, w którym się delikatnie uzależniliśmy od hazardu. Niektórzy nawet zapożyczyli się na bardzo duże sumy, ale po paru tygodniach wzięliśmy się w garść. Spłaciliśmy długi i uzbieraliśmy na nową broń i sprzęt na napady - To wszystko w cztery miesiące. W szpitalu właśnie zwolnił się dawca na płuca, a my w końcu mieliśmy na to pieniądze. Teraz tylko pojechać do tego szpitala i czekać, czekać na cud...

Pov. David

To dzisiaj. Dzisiaj Michael przejdzie operację, po której w końcu ujrzę jego piękną twarz. Dotąd mogłem ją oglądać tylko na starych zdjęciach. Stresuje się, i to bardziej od mojego chłopaka, co jest trochę śmieszne. Stałem przed nim, patrząc w puste oczy maski. Przerażające, a jednak nie przeszkadzało mi to. Chciałbym go teraz pocałować, tak na pożegnanie, ta operacja jest bardzo ryzykowna. Jeden błąd i mój ukochany nie żyje. Tak samo jak lekarz, niedługo po tej operacji, jeśli coś się spierdoli...

- Kocham cię najmocniej jak tylko mogę - szepnąłem, przykładając czoło do jego maski.

- Chcę ci powiedzieć, że byłeś najlepszym co mnie w życiu spotkało - Jego głos za każdym razem coraz bardziej się załamywał. Każdy się na nas patrzył, jednak my mieliśmy to gdzieś, żegnaliśmy się, chociaż nie powinniśmy. W głębi siebie czuliśmy, że musimy to zrobić. Gdyby on umarł, a ja bym się nie pożegnał...

- Jestem, Labuś, jestem. To nie pożegnanie, nie możesz się ze mną żegnać - Po mojej twarzy spłynęły łzy. - Ty musisz przeżyć - Mój głos już do końca się załamał. - Do zobaczenia kochanie - szepnąłem, a po chwili złożyłem pocałunek na masce w miejscu jego czoła. Słyszałem jego pociąganie nosem. - Tym razem nie ukryjesz swoich emocji - zaśmialiśmy się przez łzy.

- Do zobaczenia, ukochany zjebie - powiedział, przytulając się mocno.

Niestety, musieliśmy się od siebie oderwać. Lekarze czekali aż skończymy. Nie pospieszali nas, jednak czuliśmy ich palący wzrok na sobie. Widzimy się ostatni raz przed jego nowym życiem lub śmiercią... Boże, miej go w opiece.

Oderwaliśmy się od siebie, a Michael poszedł w stronę sali operacyjnej. Patrzyłem jak odchodzi, z zamazaną wizją. Zasłaniały mi ją łzy, które nie chciały przestać spływać. Generowały się jak ze spawnera. Widziałem, jak cała nasza rodzina patrzyła na mnie z dziwnym współczuciem. Oni też wiedzieli, że on może nie wrócić, a jednak nie pożegnali się. Wierzyli... Wierzyli, że się uda...

Czekałem. Czekałem od paru godzin, siedząc na tym niewygodnym krzesełku w korytarzu. Nerwy i stres rozsadzały mnie od środka. Noga sama latała w górę i w dół, wystukując nierówny rytm o podłogę. Łzy, które wcześniej nie dawały mi spokoju wyschły, zostawiając po sobie ślady na policzkach i ból głowy, który ustał godzinę temu. Siedziałem tutaj, mimo namów przyjaciół na odpoczynek. Mimo ich próśb, abym poszedł do domu, chociaż żeby się odświeżyć i zrobić sobie małą drzemkę, nie zgodziłem się, musiałem tu być. Co jeżeli gdybym akurat poszedł, operacja by się skończyła, a ja nie wiedziałbym jakim wynikiem?

Bratnia Dusza - Erwin Knuckles x Dante CapelaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz