|Rozdział VII|

20 3 0
                                    

-Możesz mi przypomnieć dlaczego to u mnie w mieszkaniu postanowiłaś się zadomowić?-spytał zirytowany Czech
-Lewiatan ma w domu rodzine, nie wiedzą, że jest demonem, nie chce robić zamieszania, a w mieszkaniu wyżej jest jakieś śledztwo dotyczące morderstwa-odpowiedziała mu Beata leżąc rozwalona na łóżku czarodzieja
-Nawet wygodnie tu masz, tylko szkoda, że tak jebie-mruknęła zniesmaczona
-Wiesz, że ja nie mieszkam sam? Mam współlokatorkę-oznajmił jej mając nadzieje, że ją to zniechęci
-Naprawdę? To potem ją poznam, teraz mi się nie chce
-Uhh..
-Czechu! Obiad!-zawołała z kuchni Larisa
-Już idę!-krzyknął jej w odpowiedzi i wstał ze stęknięciem czując ból w kościach przez brak ruchu.
-Jestem głodna, idę z tobą-oznajmiła Becia wstając zaraz za nim
-Nie ma mowy, nie może cię zobaczyć! Albo tu zostajesz albo wracasz do siebie.-odpowiedział jej ostro i wyszedł ze swojego pokoju, na co demonica prychnęła i pod nosem cicho wyśmiała Czecha.
Czarodziej szybkim krokiem wszedł do kuchni i usiadł przy stole nerwowo stukając palcem o stół czekając aż kobieta poda mu pożywienie, ewidentnie pokazując niespecjalnie, że coś go stresuje i tym czymś jest demon, którego ukrywa w swoim pokoju.
-Proszę bardzo!-uśmiechnięta Larisa położyła przed nim pełny talerz odgrzewanej lazanii z biedronki-Nawet nie próbuj brać tego do swojego pokoju, ostatnio zabrakło talerzy, bo wszystkie były porozrzucane na twojej podłodze, brudne i pełne pleśni! Jeszcze raz i będziesz jadł wszystkie posiłki przy mnie i będziesz wsadzać talerze do zmywarki na moich oczach, będę cię pilnować jak dziecko dopóki nie nauczysz się po sobie sprzątać!-powiedziała szybko zirytowany tonem i nakładając sobie swoją porcje jedzenia na co Czech tylko mruknął i przewrócił oczami.
Larisa usiadła naprzeciwko niego i odrazu się zabrała do jedzenia
-Na co czekasz? Jedz! Jedz póki ciepłe!-zaczęła go poganiać widząc jak siedzi i tylko kręci widelcem po swoim posiłku zamiast faktycznie jeść.
-No już!-odpowiedział jej głośniej zaczynajac się powoli irytować i już miał wziąć pierwszy widelec z jedzeniem do buzi aż nie usłyszał kroków na korytarzu, a potem w kuchni, powoli odwrócił głowę w stronę intruza, ale zanim zdążył zareagować Larisa zdążyła podbiec do demona i ją witać, pytając co tu robi i jak się tu znalazła, kim jest, czym się zajmuje, co robi na codzień, jakie jest jej ulubione zwierze i kolor, jaka jest dzisiaj pogoda itd, totalnie ignorując fakt, że obca kobieta chodzi po jej domu, a Becia chętnie odpowiadała jej z takim samym entuzjazmem jak druga dziewczyna.
——————————
-Nosz kurwa zabije gnoja, jak go zobaczę to zabije!-zawarczał Polak chodząc w kółko po swoim salonie
-Rysiu.. Uspokój się, kupimy nowe i naprawimy ogrodzenie..-powiedziała do niego spokojnie jego babcia stojąc w progu zmartwiona.
-Jak mam być spokojny?! Jakaś bestia nam zabiła kury!
-Pro-przerwał jej dzwonek do drzwi, Polak odrazu ruszył otworzyć wiedząc kogo się spodziewać, odkluczył i otworzył z zamachem drzwi patrząc na swojego zmachanego przyjaciela.
-Jestem! Przyszedłem najszybciej jak mogłem! Co się stało?-spytał wchodząc do środka zostając przepuszczonym przez demona. Polak nic nie powiedział tylko zaczął iść na ogród za ich domem.
-Dzień dobry proszę pani-przywitał się Brytek ze starszą panią idąc szybkim krokiem za Polakiem, który po chwili stanął przed strasznie zakrwawionym kurnikiem i trawnikiem, oraz rozprutą kurą. Brytek przerażony na ten widok wziął wdech obrócił się w stronę Polaka zaciskając oczy nie chcąc patrzeć na ten widok.
-Spójrz, jakiś skurwiel zjada moje kury, jeszcze perfidnie zrobił dziurę w płocie i zostawił zwłoki, nawet się nie skapnąłem kiedy, musiał to zrobić w nocy gdy wszyscy spali albo jak byłem w sklepie, kurwa jebana moje kury, moje kury!
-Tak bardzo to przeżywasz?- zdziwił się Brytek zerkając na twarz swojego przyjaciela nadal zasłaniając sobie widok z boku dłonią
-To moje kury! Jakieś monstrum je nawiedza i zabija! Uhh..
-Zależy ci na nich..
-No, bo to moje kury! No spójrz!
-Nie mogę na to patrzeć, niedobrze mi..-wymamrotał anioł trzymając rękę na ustach, a drugą nadal zasłaniał sobie oczy w razie gdyby go podkusiło zerknąć.
-Pomóż mi ustalić co tu przyszło, dziura w płocie jest za duża na jakiekolwiek zwierze leśne-oznajmił przywracając oczami skonfundowany reakcją jego przyjaciela.
-Chętnie ci pomogę, ale nie chce na to patrzeć..
-Przesadzasz.
-To żywe stworzenia!
-Uhhh.. Czekaj, jak wezmę tą kurę to będzie ci lepiej czy coś?
-Mhm..-odpowiedział mu krótko nadal zaciskając oczy, Polak nie czekając wziął zwłoki w łapę i zwinnym ruchem wyrzucił ją za płot dalej od dziury aby już nie była na widoku.
-Już, spójrz chociaż na tą dziurę-zapewnił Polak, Brytek niepewnie otworzył oczy i wziął ręce, nie widząc już nieprzyjemnego widoku westchnął z lekką ulgą i podszedł powoli do dziury w płocie kucając przy nim aby się lepiej przyjrzeć.
-Naprawdę jest duża.. Niedźwiedź?
-Nie, napewno nie, zbyt brutalne, to musiało być coś szybkiego, groźnego..-powiedział kucając obok niego
-Oh! Spójrz, czarne futro!-zawołał anioł biorąc do rąk kawałek futra pokazując to większemu.
-Wygląda jak u wilka.. Wilkołak, to pewnie wilkołak-stwierdził Ryszard
-Wilkołak? Haha, proszę cię, przecież wilkołaki nie istnieją!-zaśmiał się anioł
-Istnieją, to napewno jest wilkołak
-A w tej bajce były smoki?
-Ależ ty jesteś kurwa cwany, tu chodzi o moje kury, jeszcze zobaczysz.

Przygody PolakaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz