𝚁𝚘𝚣𝚍𝚣𝚒𝚊𝚕 1

170 8 6
                                    

Hejka! Wiem, że książka jest krótka i kiedyś na pewno ją poprawie, ale póki co życzę wam miłej przygody!

Dla każdego, kto ukrywa swój ból.

******

Oᴅ: Aʀɪᴀ
Pᴏᴊᴇᴄʜᴀʟᴀʙʏᴍ ɢᴅᴢɪᴇś

Dᴏ: Aʀɪᴀ
Tᴏ ᴊᴇᴅᴢ́

Oᴅ: Aʀɪᴀ
Aʟᴇ ᴢ Tᴏʙᴀ

— Dziwne masz pomysły — powiedziałam do brunetki siedzącej koło mnie.

— Dziwne jest to, że siedzimy obok siebie, a do siebie piszemy — odpowiedziała. — No dawaj no, pojedźmy gdzieś

— Gdzie? — zapytałam.

— Nad jezioro, moi rodzice mają tam domek

  I taka właśnie była Aria. 𝑆𝑝𝑜𝑛𝑡𝑎𝑛𝑖𝑐𝑧𝑛𝑎. Wszędzie było jej pełno. Nie żebym ja taka nie była. Jednak kiedy moje życie wywróciło się jeszcze bardziej do góry nogami Ari stała się jeszcze bardziej rozrywkowa. Spędzała ze mną każdą wolną chwilę, choć powtarzałam jej, że nie musi być cały czas ze mną, no bo w końcu ma też swoje życie.

Nigdy nie słuchała.

— No dobra — spojrzałam na nią. — Kiedy Pani chce tam jechać? I na ile?

— A gdyby tak, już jutro? A resztę dogada się później

  Zaśmiałam się krótko i przytaknęłam głową.
Będzie się działo.

----><----

— Na pewno wzięłaś wszystko? — te pytanie padło po raz setny z ust mojej mamy.

— Tak, nie bój się — odparłam.

— Skarbie, nigdy nigdzie nie jechałaś na tak długo — złapała mnie za ramiona. — To będzie aż półtora miesiąca

— Tylko półtora miesiąca mamo. Poza tym jadę tam z Arią, są wakacje, szkołe skończyłam — starałam się ją przekonać.

— Kochanie ja się po prostu martwię — przytuliła mnie. — Leki wzięłaś?

— Tylko te na głowę — odeszłam do niej. — Znaczy nie na tylko te, gdyby mi się kręciło, chociaż nie kręci mi się już dawno

— Przezorny zawsze ubezpieczony — posłała mi lekki uśmiech i wyszła z pomieszczenia.

  Stanęłam na środku mojego pokoju. 
Półtora miesiąca.
Półtora miesiąca z Arią nad jeziorem.
Czy nas pojebało?
Możliwe

— Jedziecie twoim autem? — kobieta znowu pojawiła się w drzwiach.

— Tak, bo jej jest w naprawie

  Zeszłam po schodach z walizkami i razem z mamą zapakowałyśmy je do bagażnika.

— Uważajcie na siebie — powiedziała gdy odpaliłam silnik.

— Znasz nas — zaczęłam. — To będzie trudne — Zaśmiałam się i odjechałam machając jej.

  Pędziłam czarnym mercedesem przez ulicę Somony, aż zjawiłam się pod domem Ari. Pogoda dopisywała, było jasne, błękitne niebo, a słońce nie miało dla nas litości.

— Gotowa? — brunetka nagle zjawiła się przy moim aucie.

— Jak zawsze — odpowiedziałam i wyszłam z auta. Wzięłam jej pomarańczowe walizki i wpakowałam do bagażnika.

— Ja, Ty, woda i błogi spokój — westchnęła. — A potem studia, praca, rodzina...— założyła okulary przeciwsłoneczne. — Dalej uważam, że powinnaś pójść na studia

— Przecież i tak bym ich nie skończyła — włączyłam silnik i wyjechałam na drogę.

— Więcej wiary Mira

— Aria — stanęłam gwałtownie na światłach. — Ja jestem chora, nie zapominaj. Nie dożyję nawet trzydziestki

  Chwilę milczała.

— I tak uważam, że powinnaś iść

  Pokreciłam głową z niedowierzaniem i ruszyłam, gdy światło zmieniło się na zielone.

----><----

  Po pięciu godzinach jazdy, w końcu dotarłyśmy nad jezioro. Obok siebie stało pięć takich samych domów - wykonanych z jasnego dębu. Odległość między domami a jeziorem wynosiła z 10 metrów. Za domami rozciągał się duży, pięknie jasnozielony las.

  Matko ile tu będzie komarów.

— Mówiłaś, że nikogo nie będzie — powiedziałam gdy zauważyłam czarnego SUV-a.

— Bo tak miało być — zdjęła okulary przeciwsłoneczne, by lepiej się przyjrzeć. — Dobra tam, to tylko jedno auto

  Wyszłyśmy z auta i wzięłyśmy swoje walizki.
Nasz domek byl idealnie po środku. Aria wzięła klucze do ręki, a następnie wsadziła je do zamka. Drzwi się otworzyły, a my weszłyśmy do środka.

  I tak rozpoczęły się nasze wakacje.
𝑁𝑎𝑠𝑧𝑒 𝑜𝑠𝑡𝑎𝑡𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑎𝑘𝑎𝑐𝑗𝑒.

𝑵𝒂𝒔𝒛𝒆 𝒐𝒔𝒕𝒂𝒕𝒏𝒊𝒆 𝒘𝒂𝒌𝒂𝒄𝒋𝒆 [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz