𝚁𝚘𝚣𝚍𝚣𝚒𝚊𝚕 6

79 9 5
                                    

— Możesz mnie już puścić? — zapytałam bruneta, gdy zbliżaliśmy się do lasu.

— Nie, bo mi zwiejesz — odparł.

— Myślisz, że chce mi się, zważając na to jak fatalnie się czuję?

Niebieskooki westchnął, ale zatrzymał się. Po chwili znowu czułam grunt pod nogami.

— Mama nie uczyła, że prochów od nieznajomych się nie bierze? — spojrzał na mnie. Blake miał rację, Logan był mega wysoki. Albo tak mi się wydawało.

— Uczyła — odparłam.

— Nie widać — zaczął iść, ciągnąc mnie za sobą. Wyrwałam mu swoje ramię i zaczęłam iść obok niego.

— Skąd wiesz, że brałam prochy?

— Krew z nosa dużo mówi — uciął.

— Myślisz, że gdybym zamordowała i zakopała w tym lesie kogoś, to szybko go znajdą? — zapytałam po chwili.

— Myślę, że trochę by to potrwało, ale mogliby znaleźć — spojrzał na mnie. — Kto ci zalazł za skórę?

— Ty — odpowiedziałam od razu. — Strasznie mnie wkurwiasz

— Taki mój urok — wzruszył ramionami.

— Srurok nie urok — burknęłam.

— Ojoj ktoś się wkurzył

— Panie, trzymaj me ręce, bo jak mu zaraz w pysk palne — westchnęłam. — Skoro ty jesteś na medycynie, to na czym jest Blake? — zmieniłam temat.

— Strasznie ciekawska jesteś

— Po prostu lubię wiedzieć

— Ciekawość to pierwszy stopień do piekła — zarzucił swoje ramie na moje barki. I może powinnam je zdjąć, ale wtedy nie chciało mi się. Było mi chłodno, a jego ręka dostarczała mi ciepła.

— I tak jedną nogą już tam jestem — gestykulowałam. — No więc?

— No więc, Blake jest na inżynierii — odpowiedział w końcu na moje pytanie.

— Wow, patrząc na was powiedziałabym, że bardziej lubicie wyścigi, nielegalne walki i w ogóle wszystko co nielegalne, a tu proszę

— Ktoś powiedział, że nie lubimy? — prychnął. — Do tamtego roku braliśmy nawet udział w wyścigach

— I niech zgadnę, zawsze wygrywaliście?

— Może nie zawsze, ale przeważnie — czyli jednak Psychol z burzy, okazuje się nawet git człowiekiem. Albo się taki wydaję przez alkohol oraz prochy, które cały czas krążą w moich żyłach. — Aż w końcu zdarzył się wypadek i musieliśmy przestać. Teraz jesteśmy jedynie widzami. I nawet nie wiem po co ci to mówię

— Jaki wypadek? — zaciekawiłam się.

— Ehhh — westchnął. — Pewnego dnia były wyścigi i jak się domyślasz jak i Blake braliśmy w nich udział. Ścigałem się ja, Blake i jaki jeden chłopak Harry. Mieliśmy bardzo dużą prędkość, nagle na drogę wyjechało nam czwarte auto. One uderzyło we mnie, a Harry w Blake’a. Chcieli nas zabić. Prawdę mówiąc to cud, że wyszliśmy z jego mimo, że mieliśmy poważne obrażenia. Blake do dziś ma problemy z lewą nogą.

— A rodzice? — Logan prychnął na moje pytanie.

— To bardzo ciekawy temat — zaczął. — Otóż ja rodziców nie posiadam, a Blake’a matka w ogóle się nim nie interesuje, bo się zajęta kurwieniem się z jej nowym fagasem — Logan zdenerwował się.

— Przepraszam, nie wiedziałam, że to wrażliwy temat — spuściłam głowę. Nagle zatrzymaliśmy się, a Logan chwycił moje policzki dłonie.

— To nie jest twoja wina — szepnął. — Nie wiedziałaś — puścił mnie i znowu położył mi swoje ramię na barki.

— Jeśli Cię to pocieszy, w co wątpię, ale warto spróbować, to ja nie mam ojca — spojrzałam na niego. — Szóstego października wyszedł z domu do pracy i nigdy więcej nie wrócił, a na łóżku mamy zostawił tylko krótkie ,,przepraszam”

— Byłaś mała? — poczułam, że napiął mięśnie.

— Miałam dziesięć lat — westchnęłam. Nawet nie zauważyłam, a już byliśmy pod moim i Ari domkiem. — Alkohol zdecydowanie rozwiązuje języki — zaśmiałam się krótko.

— Ta — podrapał się po karku. — Dobranoc Mira — zaczął powoli iść do swojego domku.

— Dobranoc Logan — odpowiedziałam i poszłam do domku.

----><----

Pierwsze co przywitało mnie po obudzeniu to okropny ból głowy. Ja już więcej nie pije. Ale najgorsze było to, że pamiętałam wszystko. Od pójścia na imprezę, po wzięcię prochów i kończąc na wyznaniach z Loganem. Wzięłam telefon, który leżał na szafce nocnej i spojrzałam na zegarek. Była równa dziewiąta rano. Usłyszałam odgłosy z kuchni, więc ostatnimi siłami zwlokłam się z łóżka i poszłam do kuchni. Tam czekała mnie niespodzianka.

— Logan? — zdziwiłam się na widok chłopaka. — Co ty tu robisz? — nie przypominam sobie by wchodził tu razem ze mną.

— Siedzę — odparł. — Blake i Aria wrócili wczoraj wieczorem i poszli do nas, a ja nie chciałem wysłuchiwać ich jęków, więc wiesz. Musiałem się gdzieś podziać

— Skąd miałeś klucze? — podeszłam do niego.

— Zabrałem Ari z torebki — wstał z krzesła i wziął szklankę z blatu. — Masz — podał mi ją. — Na kaca

— Dzięki — wzięłam ją i wypiłam duszkiem.

𝑵𝒂𝒔𝒛𝒆 𝒐𝒔𝒕𝒂𝒕𝒏𝒊𝒆 𝒘𝒂𝒌𝒂𝒄𝒋𝒆 [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz