Mattheo Riddle

3.2K 30 3
                                    

Zsunęłam ciężką kołdrę i wysunęłam spod niej nogi, stawiając je na zimnej posadzce. Szybko zerknęłam na zegarek - 02:53. Świetnie. Już dawno powinnam spać, a za niecałe 3 godziny muszę wstawać. Westchnęłam cicho i tak, aby nie obudzić moich współlokatorek i zeszłam po schodach do Pokoju Wspólnego z nadzieją zdobycia szklanki wody. Półmrok panował w pomieszczeniu, a chłód lochów przyjemnie orzeźwiał moją skórę. Właśnie nalewałam sobie wodę do szklanki, kiedy poczułam, że nie jestem sama. Zacisnęłam dłoń na różdżce i powoli obróciłam się w stronę schodów. 

- Mattheo? Co ty tutaj robisz o trzeciej nad ranem? Przez ciebie prawie zawału dostałam - wywróciłam oczami. 

- Wyluzuj sztywniaro. Mógłbym zapytać się ciebie o to samo - odparł obojętnie, po czym podszedł i wypił duszkiem moją wodę. 

- Hej! Bozia rączek nie dała że pan królewicz nie potrafi nalać sobie wody?

- Wracaj do łóżka, babciu - wywrócił oczami - Nie masz przypadkiem jutro sprawdzianu z eliksirów?

- Ty też - uniosłam wyzywająco głowę - Czyżby myśl, że pójdzie mi lepiej, dręczyła cię po nocach?

- Nie schlebiaj sobie - wyminął mnie i rozwalił się na sofie. Niewiele myśląc dołączyłam do niego, siadając na fotelu obok. 

- Czemu nie śpisz, Mattheo? - zapytałam po chwili ciszy.

- A co ty taka ciekawska, co? - zirytowany chłopak wstał i rzucił na mnie gniewne spojrzenie, po czym udał się do dormitorium. Nie przykładając do tego jakiejś większej uwagi, niedługo później zrobiłam to samo. 

Kiedy zadzwonił mój budzik o 6:00 ciężko było mi wstać z łóżka. Koniec końców gdyby nie moje kochane współlokatorki, nie zdążyłabym na pierwszą lekcję - cholerne eliksiry. Jako sprawdzian na koniec semestru mieliśmy przygotować z pamięci eliksir, który przerabialiśmy na lekcjach - Amortencję. Już na śniadaniu zauważyłam, że Riddle unika mnie bardziej niż zwykle. Fakt, nie znosiliśmy się i ciągle rywalizowaliśmy, ale dziś coś było z nim nie tak. Szczególnie, że oblał tak banalny sprawdzian. Kiedy każdy spakował się i wyszedł, w sali zostałam tylko ja i Mattheo. Podeszłam do niego i delikatnie klepnęłam w ramię, na co on ozięble odtrącił moją rękę.

- Możesz się udławić Y/L/N. Nie potrzebuję przypominania mi o mojej porażce. Wynoś się do cholery.

- Chciałam zapytać czy wszystko okej - odparłam równie ozięble, a moje szczere intencje zniknęły momentalnie. - To że masz kutasa nie sprawia że musisz zachowywać się jak kutas. 

Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pracowni, zostawiając Riddle'a samemu sobie. Niech go diabli biorą. Do końca dnia unikałam tego dupka, jednak coś mimo wszystko nie dawało mi spokoju. Siedziałam sama w bibliotece wieczorem, dochodziła 21:00 więc było tu dość spokojnie, praktycznie żadnej żywej duszy. Kto by się spodziewał, w końcu był piątek wieczór. Byłam zatopiona po uszy w książce, kiedy poczułam czyjąś obecność obok siebie. Uniosłam wzrok znad książki i niemal podskoczyłam w miejscu, kiedy zobaczyłam Mattheo, siedzącego obok mnie, wlepiającego we mnie swój przeszywający wzrok. 

- Nie myślałem że jesteś aż tak nudna - zaśmiał się kpiąco.

- Zostaw mnie Riddle, idź podręczyć kogoś innego. Albo przeleć jakąś lafiryndę, na pewno ci pomoże a masz ich pod dostatkiem - wywróciłam oczami i wróciłam do książki.

- Przepraszam, Y/N.

- Co? - z zaskoczenia aż zamknęłam książkę. Na pewno się przesłyszałam.

- Przepraszam. Nie każ mi tego powtarzać.

- Mattheo Riddle zna słowo przepraszam? - zaśmiałam się z niedowierzania. - Jesteś pijany, a może to jakieś głupie wyzwanie?

- Przepraszam, że zachowywałem się dzisiaj jak kutas. Nie zasługiwałaś na to.

- Wow.. No nie wierzę. Co cię tak wzięło na przeprosiny? Hm?

- Nikt nigdy nie interesował się.. mną. Niczym. Z resztą, nieważne. Skoro już przyjęłaś, możemy wrócić do porządku dziennego.

- Mattheo, zaczekaj - chwyciłam chłopaka za nadgarstek, zanim zdążył wstać. - Dlaczego mnie nienawidzisz?

- Nienawidzę? Myślałem, że to ty mnie nienawidzisz. 

- Co? Od jakoś roku dokuczasz mi, rywalizujemy o wszystko, nawet nie wiem dlaczego.

- To głupie.

- Co jest głupie, Mattheo?

- Zapomnij. Widzimy się jutro - chłopak wstał i opuścił bibliotekę. Nie tracąc czasu zamknęłam książkę, schowałam ją do torby i wybiegłam za nim. 

- Mattheo Riddle, ani kroku dalej! - krzyknęłam, zanim zdążył zniknąć za zakrętem. Chłopak zatrzymał się w miejscu. Szybko dogoniłam go i pchnęłam na ścianę, przystawiając mu palec do klatki piersiowej, unosząc głowę w górę. - W tej chwili powiesz mi, czym zasłużyłam sobie na tak gówniane traktowanie przez cały cholerny rok.

- Nic nie zrobiłaś, okej?! - w oczach chłopaka ewidentnie coś pękło. - Po prostu tak było łatwiej do cholery!

- Mattheo.. - opuściłam rękę i delikatnie złapałam go za dłoń. - Z czym było łatwiej?

- Z moimi uczuciami do ciebie - odparł ciemnowłosy, chwytając moją twarz w dłonie. - Podobasz mi się Y/N. Jak cholera. Od roku szaleję za tobą, ale ty nie wykazujesz zainteresowania mną. Dlatego łatwiej mi było cię nienawidzić. Żeby tego nie czuć. Ale nie mogę już dłużej. 

- Matt.. Ja... - zacięłam się, nie wiedząc co odpowiedzieć.

- Nie musisz nic mówić. Wiem. Spieprzyłem sprawę. Jeśli tylko chcesz odsunę się i zostawię cię w spokoju. Na zawsze. 

- Matt... - zatopiłam się w jego czekoladowym spojrzeniu, milcząc przez chwilę. Chłopak westchnął cicho i opuścił ręce, odsuwając się nieznacznie. Już miał odejść, kiedy złapałam go za dłoń. - Nie idź. Proszę.

Jego spojrzenie  w tamtym momencie wyrażało więcej niż tysiąc słów. Od razu wrócił do mnie, biorąc mnie w ramiona i przytulając mocno. Zanurzył twarz w mojej szyi i mogłam poczuć jak delikatnie się uśmiecha. 

- Nie wiem kiedy i nie wiem jak, ale wpadłam po uszy - zaśmiałam się cicho. - Dlatego ostatnio wszystko bolało delikatnie bardziej. 

- Przepraszam, mia cara - Mattheo upadł przede mną na kolana, wciąż mając ręce zaplecione dookoła mojej talii. Pierwszy raz widziałam go na kolanach. - Proszę, pozwól mi pokazać, że zasługuję na ciebie. Pozwól mi udowodnić, że mi na tobie zależy.

- Matty.. - uśmiechnęłam się łagodnie, czując drobne łzy w kącikach oczu - Oczywiście, że ci pozwalam. I już teraz wiem, że ci zależy.

- Nie, nie wiesz... Nie wiesz jak bardzo... Ale pokażę ci, obiecuję.. 

- Już dobrze Matty - uśmiechnęłam się. - Mogę tak na ciebie mówić?

Nic już nie odpowiedział. Wstał, uśmiechnął się przez łzy i pocałował mnie mocno.

One Shots Harry Potter 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz