Rozdział 1 - POCZĄTEK (kiedyś i dziś)

213 23 3
                                    

Tytus, trzydzieści sześć lat

Muzyka grała, mięso skwierczało na grillu, a alkohol przyjemnie chłodził w ten sierpniowy letni wieczór. Uśmiechnąłem się do przyjaciela i ruszyłem w kierunku ogrodu. Z każdym krokiem muzyka stawała się coraz głośniejsza, a śmiech bardziej zaraźliwy. Stanąłem w drzwiach, upijając zimne piwo. Rozejrzałem się po zebranych w ogrodzie znajomych twarzach, ale nie wyłapałam wśród nich tej, której poszukiwałem. Muzyka się zmieniła na szybszą, pary wróciły do kółeczka tworząc teraz jedną wielką grupę. Nagle poczułem, jak ręką zaciska się na moim ramieniu.

– Cieszę się, że wróciłeś Tytusie. Przykro mi z powodu twojej straty, wiem, że babcia była dla was bardzo ważna. – Skinąłem, a po chwili upiłem piwo. Ta rana była zbyt świeża, aby ją ponownie rozdrapywać. Kobieta, o której wspominał Roman to nie była tylko babcia. Pełniła rolę rodziców, których nie mieliśmy. Zawsze stawiała nas do pionu – trzech chłopaków o silnych charakterach – a my szanowaliśmy ją jak nikogo, kochaliśmy i wiele zawdzięczaliśmy. Choć nie raz nazywała nas buntownikami to właśnie dzięki niej Maurycy, Wojtek i ja – rodzina Kral trzymała się razem. – Matylda na pewno ucieszy się na twój widok, nie mogła się już ciebie doczekać.

Uśmiechnąłem się szeroko, ponownie rozglądając się po zebranych w ogrodzie ludziach.

– Nie widziałem jej jeszcze, kiedy przyjedzie?

Roman zmarszczył brwi. Przenosząc wzrok na parę tańczącą pośrodku ogrodu. Dziewczyna była tyłem, a jej długie rozpuszczone blond włosy podskakiwały z każdym ruchem. W długiej, obcisłej sukience, aż do ziemi i bez butów od razu zwróciła moją uwagę. Nagle chłopak wziął ją na ręce, a ona zaczęła radośnie piszczeć. Ten pisk poznałem, a po chwili oberwałem obuchem po głowie, kiedy para przekręciła się przodem do mnie.

Ta dziewczyna była osobą, której szukałem.

Była Matyldą.

Dziewczyna była zbyt zajęta i roześmiana, aby mnie zauważyć, ale ja zauważyłem jak chłopak się na nią patrzył i jak jego łapy lepiły się do jej ciała. Zacisnąłem pięści, a w tym momencie Roman wskazał palcem na parę. Parę, która tańczyła zdecydowanie zbyt intymnie.

– O tam jest – stwierdził to, co już wcześniej zauważyłem.

Ponownie spojrzałem na parę, chłopak podniósł głowę patrząc centralnie na mnie. Uniósł kąciki ust w szyderczym grymasie, a po chwili wyszeptał coś Matyldzie na ucho. Ona momentalnie zastygła w pozie, jakby została nakryta na jakimś straszny uczynku, a po kilku dłuższych sekundach odwróciła się do mnie, racząc mnie szerokim uśmiechem.

Rok temu, kiedy wróciłem chwilowo do Wrocławia, do babci, aby spędzić z nią ostatnie chwile zostawiłem w Warszawie nastolatkę, a teraz zastałem kobietę, która od kilku miesięcy wypełniała moje myśli.

I była córką mojego przyjaciela.

Zakazanym owocem.

Burza sercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz