Rozdział 8

71 11 0
                                    

Matylda

Jego smak przepełniony był tytoniem, a warga ocierała się o moją. Złapał mnie za kark, po chwili sunął opuszkami wzdłuż głowy, wsuwając delikatnie palce we włosy.

Złapałam mocniej za koszulę, nie przerywając intensywnego pocałunku, jednak silny zapach tytoniu, spowodował, że zakręciło mi się w głowie. Odsunęłam się od Tytusa, próbując złapać oddech. Poluzował uścisk, wypuszczają mnie z objęć.

– Dawno nie paliłem, ale potrzebowałem tego w tej chwili.

Uśmiechnęłam się zawstydzona, bo jego ton wydał mi się lekko protekcjonalny. Miałam wrażenie, że starał się wybadać grunt oraz to w jaki sposób będę go postrzegać.

– Czy coś się zmieniło?

– Nic z mojej strony.

– Z mojej także nie – zadeklarowałam.

Skinął, odsunął się o kilka kroków, jednocześnie cofając do kanapy, gdzie wcześniej rzucił marynarkę.

– Może zjemy kolację? – wskazał na ogród.

Bez słowa ruszyłam na zewnątrz, ale nie dane mi było opuszczenie pomieszczenia, bo Tytus chwycił mnie, przyciągając ponownie do siebie. Uniosłam głowę, wpatrując się w jego lazurowe tęczówki, gdzie zebrały się łzy.

– Pewnie jeszcze nie raz zrobię coś nie tak, ale proszę cię, abyś mnie nie oceniała tylko ze mną była. To wszystko. Jesteś w stanie to dla mnie zrobić, Matyldo? Jesteś?

Zszokowana wpatrywałam się w niego z otwartymi ustami, chwilę trwało nim wróciłam w bezpieczne rejony szorstkości.

– Jeżeli jesteś tego wart to tak, ale nie oczekuj proszę ode mnie nieosiągalnego.

Opuścił głowę, lekko zgarbił ramiona. Obserwowałam go w ciszy, choć w głowie moje myśli spazmatycznie krzyczały, domagając się od niego innej reakcji. Wiedziałam, że w tym momencie jego charakter walczy z poczuciem winy, ale przede wszystkim z wyrzutami sumienia. Dlatego musiałam zrobić wszystko, aby uczucie do mnie przewyższało jakiekolwiek inne uczucia, emocje czy wątpliwości.

Wbiłam na chwilę zęby w wargę, aby opanować niepewność, bałam się odezwać, aby z moich ust nie wydobył się charakterystyczny chichot. Stanęłam na palcach, przyswajając się do Tytusa, wsunęłam dłonie w jego twarz, kciukami zataczając kółko po policzkach. Tym samym zmuszając, go by zwrócił uwagę na mojej twarzy. Przekrzywił głowę, zerkając na mnie z ukosa, a po chwili poczułam jego dłonie delikatnie zaciśnięte na moich przedramionach.

– Dziękuję, że się przede mną otworzyłeś Tytusie. To wiele dla mnie znaczy i pokazuje mi, że myślisz o mnie poważnie...

– O nas – wtrącił się. – O nas – powtórzył. – O nas.

Serce zaczęło bić w mojej piersi jak szalone.

– O nas? – spytałam szeptem. Wzruszenie odebrało mi głos na chwilę, a łzy zebrane w oczach Tytusa utwierdziły tylko w przekonaniu, że wiele go to wszystko kosztuje. W życiu nie przypuszczałabym, że się tak przede mną otworzy. Jednak z drugiej strony dawał mi wyraźny znak, że cała ta sytuacja wiele go kosztowała i nie były to słowa rzucane na wiatr.

Tak myślałam.

***

Sięgnęłam po telefon leżący na nocnej szafce, odczytałam wiadomość od Mariki, jej kolejna randka była klapą, bo do niej nie doszło. Została wystawiona.

Burza sercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz