Matylda, dwadzieścia jeden lat
Obecnie
Wakacje, Warszawa
Szminka, klucze, telefon powtarzałam w myślach, schodząc schodek po schodku, jednocześnie sprawdzając po raz kolejny zawartości torebki. Przyspieszyłam, gdy upewniłam się, że na pewno wszystko jest. Byłam już u celu, uchylając drzwi wyjściowe, gdy nad moim ramieniem śmignęło coś co spowodowało, że drzwi się ostatecznie zamknęły. Gorący oddech otulił mój kark, a włosy zjeżyły się natychmiast, gdy usłyszałam wściekły, acz hamujący się warkot.
– Wybierasz się gdzieś?
Palce zwinęłam w pięść uparcie wpatrując się w drzwi.
– Owszem.
– Tak? A Roman o tym wie?
Odetchnęłam głęboko zamykając przy tym powieki, a kiedy je uchyliłam byłam już oazą spokoju. Tylko on działał na mnie w ten sposób. Prowokował mnie, kiedy byliśmy sami, chciał sprawić, abym była po prostu sobą.
– Oczywiście, tak samo jak to, że jestem dorosłą kobietą.
– Zmieniłaś się – powiedział cicho z wyczuwalnym żalem.
Ty mnie zmieniłeś – pomyślałam gorzko.
– Ludzie mnie zmienili, a życie zahartowało – stwierdziłam sucho.
Cofnął rękę z drzwi, po czym westchnął.
– Nie chciałem, to nie tak miało wyglądać...
– Śpieszę się, wybacz. Przepuść mnie, a właściwie... – przekręciłam głowę w lewo, natrafiając na intensywny wzrok lazurowych oczu. Na chwilę zaparło mi dech, zaskoczenie, połączone z szokiem, spowodowały chwilowy zamęt, z którego z trudem się otrząsnęłam – co ty tu robisz? Tata wyjechał z Hanią i wracają dopiero za tydzień.
– Musiałem zabrać dokumenty z gabinetu, aby dopiąć fuzję podczas jego nieobecności.
– Jeśli je wziąłeś to wyjdź ze mną, zamknę drzwi. I uprzedzaj mnie o swojej obecności, a najlepiej, abyś nie przyjeżdżał do mojego rodzinnego domu pod nieobecność gospodarza.
– Chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku.
Spojrzałam z niedowierzaniem, powstrzymując się od śmiechu.
– Mam telefon, wystarczyło zadzwonić.
– Dzwoniłem, nie odbierałaś – wyczułam niebezpieczną nutę.
– Najwidoczniej byłam zajęta – zripostowałam.
– Mogłaś oddzwonić, ptysiu.
Nie byłam już w stanie zapanować nad złością dłużej.
– Nie mów tak do mnie. Dobrze?
– Dla mnie zawsze będziesz ptysiem – uśmiechnął się ukazując dołeczki.
Prychnęłam, szarpiąc za drzwi.
– Przestań! – zażądałam, kręcąc ze złości głową – nie chcę tego słuchać.
Jakiś grymas pokazał się na jego twarzy. Nie zamierzałam prowadzić dalej tej bezsensownej wymiany zdań.
– Pomyślałem, że może zaczniemy od nowa?
Zaśmiałam się histerycznie. Zawsze się śmiałam, kiedy byłam zdenerwowana i niejednokrotnie powodowało to niekomfortową sytuację.
– Wybacz, ale nie chcę niczego zaczynać. – Chciałam tylko przetrwać ten cyrk, jak najszybciej wrócić do codziennej rutyny. Gdzie byłam sama. Bez wiecznej kontroli. Gdzie nie było jego. – Chcę spędzić ten czas z tatą jak w każde wakacje, a później wrócić na uczelnię. Nic więcej.
CZYTASZ
Burza serc
عاطفية"Mężczyźni pragną zawsze być pierwszą miłością kobiety. Kobiety zawsze pragną być ostatnim romansem mężczyzny" Oscar Wilde Matylda Grajek jest 21-letnią studentką, córeczką tatusia i pozornie grzeczną dziewczyną. Ułożona, skromna, idąca przez życie...