Rozdział 10 - POMIĘDZY (teraz)

102 11 0
                                    


Tytus

Wiedziałem, że tym razem nie odpuszczę, zbyt długo to wszystko trwało. Chciałem wykorzystać te kilka dni najlepiej jak się da, dlatego przełożyłem wszystkie spotkania, które nie wydawały się na tyle istotne czy wartościowe biznesowo na przyszły tydzień. Ten zarezerwowałem tylko dla Matyldy. Mieliśmy na nowo odkryć siebie, przywrócić atmosferę i wykorzystać ten czas do cna nim Roman wróci z wakacji. On zdecydowanie wszystko komplikował.

Nie mieliśmy konkretnych planów, nic też szczególnego nie ustaliliśmy, chciałem, aby wszystko szło swoim tempem, nie zamierzałem przyspieszać naszej relacji. Lata temu zatrzymaliśmy się na etapie wchodzenia w relację intymną, jednak przez ten czas niezaprzeczalnie wiele się zmieniło. Mimo moich wcześniejszych prób, wszystko szło opornie, dlatego teraz postanowiłem być konsekwentny. Działać krok po kroku. Przekonywać Matyldę do siebie i sprawdzić czy to co we mnie wzbudzała było głębsze i mocniejsze od przyjaźni z jej ojcem. Domyślałem się, że może dojść do sytuacji, w której będę musiał ostatecznie stanąć po którejś ze stron, po prostu się określić. Wybrać. Jednak, póki co wolałem skupić się na lepszym złu.

Podjechałem pod bibliotekę uniwersytecką, akurat w momencie, gdy Matylda schodziła po schodach. Wiatr rozwiewał jej długie włosy, a szeroki uśmiech ozdobił twarz, kiedy żywo gestykulowała w kierunku przyjaciółki. Machała rękoma uparcie coś jej pokazując. Nie wiedziała, że będę w okolicy, dlatego mogłem ją obserwować w innym wydaniu, niż ten sztywny, który znałem na co dzień.

Dźwięk telefonu chwilowo mnie rozproszył, przeniosłem wzrok na wyświetlacz w samochodzie. Ściągnąłem brwi w zamyśleniu, palec zawisł mi nad zielona słuchawką, po chwili zaakceptowałem niespodziewane połączenie.

– Halo?

– Witaj Tytusie.

Uśmiechnąłem się pod nosem.

– Cześć, co u ciebie?

– Bywało lepiej, chciałam ci tylko powiedzieć, że będę niebawem w Warszawie.

Zacisnąłem palce na kierownicy, gdy zobaczyłem, jak dziewczyny stoją przed wejściem do biblioteki otoczone grupką chłopaków. Automatycznie szarpnąłem za klamkę, ale szybko uświadomiłem sobie, co robię.

– Napisz mi, kiedy będziesz na miejscu. Wszystko załatwię.

Poprawiłem się na fotelu, zaciskając szczęki, bo jakiś chłopak pokazywał Matyldzie coś w swoim telefonie. Właśnie poznawałem czym jest zazdrość, chciałem do niej podejść, teoretycznie nie powinienem, ale zanim pomyślałem ponownie otwierałem drzwi.

– Dziękuję ci – odpowiedział znajomy głos po drugiej stronie słuchawki

Odpiąłem pas.

– Będziemy w kontakcie. Cześć.

Wysiadłem z auta, poprawiłem marynarkę i ruszyłem w stronę Matyldy. Zobaczyła mnie już z daleka, oczy miała ogromne, a po chwili usłyszałem charakterystyczny chichot. Nie zamierzałem wdawać się w żadne dyskusje, tylko zapakować dziewczyny w samochód i pojechać jak najdalej stąd. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego w jak kiepskiej sytuacji się znalazłem. Byłem w otoczeniu dwudziestokilkulatków i wiedziałem, co siedzi w ich głowach, sam przecież to przerabiałem naście lat temu.

Wyprostowałem się, Matylda zerkała nerwowo w moim kierunku. Nie pozwoliła mi podejść, szybko pożegnała się ze znajomymi i ruszyła w moją stronę, rozluźniłem ramiona. Sztywny uśmiech nadal ozdabiał jej twarz, zrównała się ze mną.

Burza sercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz