Matylda
– Jesteś niepoważna – spiorunowałam Marikę.
– Tyśka, przestań! Kogo ty oszukujesz, kobieto. Mnie czy siebie? Zacznij żyć, korzystać, bawić się. Jesteś piękna, młoda, a zachowujesz się jak stara baba! Weź się ogarnij, bo niedługo będziesz miała pajęczynę między tymi zgrabnymi nogami.
Nakryłam głowę książką. Chciałam udawać, że mnie nie ma. Zapaść się pod ziemię.
– Cicho bądź a gdzie lojalność jajników? Gdzie wsparcie? Gdzie współczucie?
– Współczucie? – sarknęła. – Zachowujesz się jak zakonnica, ale nie będę ci tego współczuć. To twój wybór, przejrzyj na oczy. Zacznij korzystać z tego co mężczyźni chcą ci zaoferować. Wszystkich odrzucasz. Sama widziałam, jak olałaś jednego kolesia w klubie.
– Bo wyskoczył do mnie z tekstem...
– „Czy bolało, jak spadałaś z nieba?" tak wiem, gadkę miał kiepską, ale może – poruszyła wymownie brwiami – w te klocki był dobry.
Pokręciłam głową w niedowierzaniu i rozbawieniu.
– Może. Trzeba by spytać tej brunetki co skorzystała – Marika parsknęła.
– Oj, Tyśka. Boje się o ciebie, obawiam się, że skończysz jako stara panna.
– Nic się nie martw, wezmę ślub szybciej niż ty, zobaczysz.
Wzrok Mariki stał się czujny, nawet ostry, ale po chwili zdecydowanie rozbawiony. Przekręciłam głowę, a wtedy zobaczyłam jak prężnym krokiem po schodach w naszym kierunku wspina się przyjaciel mojego taty. Mężczyzna, od którego chciałam trzymać się jak najdalej, a który nie powinien zbliżać się do mnie.
Przyjaciółka wykrzywiła usta w szyderczym uśmiechu.
– Widzę, że wujaszek w akcji. – Przełknęłam ślinę. Już mi się to nie podobało. To nie było zabawne. Zawsze był moim cieniem, momentami wręcz gorszym od taty. Ale od dłuższego czasu się nie dogadywaliśmy. Już nie. Trzymałam go na dystans, bo dystans był bezpieczny. – Cholera, Tyśka, on jest jak wino i Sean Connery w jednym, z roku na rok coraz lepszy.
– Zamknij się – syknęłam, a moja przyjaciółka zatrzepotała rzęsami i wydęła ostentacyjnie wargi.
– Dzień dobry panie Tytusie – zaćwierkała, kiedy był już wystarczająco blisko.
Zdusiłam chęć przewrócenia oczami.
– Tyle razy prosiłem, abyś zwracała się do mnie po imieniu, Mariko. Nie jestem, aż taki stary – spojrzałam spod rzęs. Osiemnaście lat. Tyle nas różniło
– Tak, tak, masz rację. A wiesz, że nie widać, że masz tyle lat? – Brnęła nadal w zaparte. W tym czasie mogłam spojrzeć na Tytusa. Faktycznie dbał o siebie, biegał, ćwiczył regularnie na siłowni. Był umięśniony, co podkreślał zielony, obcisły t-shirt. Wyglądał młodo i atrakcyjnie, tylko drobne siateczki pod oczami wskazywały, że nie jest to młokos. Kręcone blond włosy, lazurowe oczy i uśmiech, którym błyskał non stop. Nie było widać, że ma trzydzieści dziewięć lat.
Zdecydowanie.
– To nie metryka określa człowieka – odpowiedział głębokim głosem. Uniosłam wzrok i wtedy nasze oczy się spotkały. Otrząsnęłam się po chwili, uśmiechając do Mariki. Przyjaciółka była zarumieniona, właśnie tak Tytus działał na kobiety. Czarował oczami, głosem, sobą.
Ideał.
Gdyby nie był tym kim był.
Chaosem.
CZYTASZ
Burza serc
Romance"Mężczyźni pragną zawsze być pierwszą miłością kobiety. Kobiety zawsze pragną być ostatnim romansem mężczyzny" Oscar Wilde Matylda Grajek jest 21-letnią studentką, córeczką tatusia i pozornie grzeczną dziewczyną. Ułożona, skromna, idąca przez życie...