~Rozdział 3~

3.9K 101 13
                                    

VITTORIO

Ten czas był dla mnie najgorszym okresem w Życiu, nikt nie był w stanie mnie tak zranić jak ona, moim codziennym zajęciem było szukanie jej, nie wiem jak to zrobiła mała suka że rozpłynęła się w powietrzu. Wkurwiało  mnie najbardziej to że taki ważny  człowiek jak ja nie może jej znaleźć.

Siedziałem spokojnie i robiłem interesy dopijając whisky w klubie, gdy wrócił Alessandro. Po jego wyrazie twarzy wiedziałem że jest coś nie tak.

- Kurwa nie uwierzysz, Asli chyba tu jest!

Zerwałem się na proste nogi, poczułem mocne kucie w sercu, nie wiem jak to opisać. Złapałem mocno Alessandra za skrawek koszuli.

- Jak to kurwa?! Dlaczego jej nie przyprowadziłeś?!- poczułem palącą mnie złość.

- Niee.. nie jestem pewien czy to ona .. - jąkał się.

Od razu wydarłem  w jej poszukiwaniu, nadzieja która we mnie była rozpalała mnie. Chodziłem i rozglądałem jak oszalały , czułem że jeśli teraz jej nie znajdę to już nigdy nie będę w stanie. Mignęło mi coś w oczach, gdy przechodziłem obok prywatnej sali, postanowiłem i tam sprawdzić, wchodząc do niej odebrało mi rozum i wdech w piersiach.

Ta piękna skromna blondwłosa siedząca ledwo żywa na sofie a jakiś śmieć wbijający  jej igłę ze strzykawką w żyłę, a po drugiej stronie pokoju  para uprawiająca seks. Wpadłem bez namysłu wyjąłem broń i odstrzeliłem łeb temu chujowi, gdy chciałem zrobić to samo z tą dwójką usłyszałem jej słaby zachrypnięty głos.

-Ją zostaw..

Nie odwracając się w jej stronę zabiłem kolejnego frajera. Gdy wymierzyłem w dziewczynę, ona wstała gdy chciała mnie zatrzymać, upadła chwytając mnie za ramię. Nerwowo odwróciłem się w jej stronę, jej twarz, jej ciało.. była wrakiem, to moja wina.

-Asli.. Asli!!! - wydarłem.

Uklęknąłem tuż obok, zaczęła się dusić a z jej ust wypływała piana. Zacząłem delikatnie klepać jej policzek.

- Kochanie nie rób mi tego, obudź się !!!!!!!- krzyczałem.

Podniosłem ją na ręce i biegiem opuściliśmy klub, kierując się do szpitala.

W tym momencie zdałem sobie sprawę że jest dla mnie najważniejsza. Oddałabym własne Życie za jej.

Gdy dotarliśmy do szpitala, wpadłem na sale i zacząłem wzywać lekarzy by jej jak najszybciej pomogli, kładąc ją na łóżko lekarskie.

- Asli, 19 lat, przyjęła sporą dawkę narkotyków, macie kurwa ją uratować! Jeśli coś pójdzie nie tak , podzielicie ten sam los- wysyczałem.

- Czy to pierwszy raz kiedy wzięła narkotyki? - zapytał lekarz zestresowany.

No właśnie kurwa, co jeśli ćpała od momentu jak odeszła? Jeśli wpadła w to a co gorsza ktoś ją wykorzystywał? Nie może to być prawda.. ona nie jest taka..

- Nie mam pojęcia doktorze- przerywając nam rozmowę, puls spadł a na ekranie pojawiła się linia śmierci- Ratuj ją kurwa!!!!!!- wydarłem.

- Asli, niee!! Nie rób nam tego!- zacząłem nią trząść za ramiona.

- Proszę wyjść, musimy działać! - nakazał doktor, trzymając w ręku Defibrylator.

Złapałem ją za dłoń, a pierwszy raz w życiu po moich policzkach spłynęły łzy rozpaczy, nie sądziłem że kiedyś w życiu dotknę strachu, nie mogę jej stracić.

Po kilku chwilach Reanimacji usłyszałem dźwięk życia, jej puls został przywrócony.

- Mamy ją.. przenosimy na OIOM- poinformował doktor pozostałych lekarzy.

-Proszę zaczekać na korytarzu, ja rozumiem że pan się martwi o żonę, ale obiecuje że zrobię wszystko co w mojej mocy żeby ją uratować- powiadomił doktor.

Żonę? Ah tak, nigdy o tym nie pomyślałem, było by idealnie tak ją nazywać, teraz jeśli wyzdrowieje nigdy jej nie wypuszczę.

- Dobrze, ale za chwile wrócę tu- odpowiedziałem, po czym wyszedłem na korytarz, w którym stał brat.

- Dowiedz się kurwa co to za ludzie byli, którzy jej to dali, masz wiedzieć wszystko co robiła przez ten czas!- nakazałem.

- Zrobię to, a jak się ona ma?- zapytał zmartwiony.

- Przez chwile myślałem że los mi ją odebrał, że odeszła z tego świata..- spojrzałem w górę aby powstrzymać łzy.

- Ty płaczesz brat?- zapytał zdziwiony- odkąd  Żyje, nigdy nie widziałam żebyś płakał..

- Zamknij się!- wycedziłem.

-dobra dobra- uśmiechnął się beznamiętnie. - Co zrobisz gdy wyzdrowieje? - dodał,

- zabiorę ją do domu, nigdy już nie odejdzie i ja tego dopilnuje- powiedziałem twardo.

2 tygodnie później...

Siedziałem dzień i noc tuż obok niej, była w śpiączce.
Czekanie jest najgorsze co może być, lekarz powiadomił mnie że będzie dobrze, że niedługo powinna się wybudzić. Wykonali szereg badań i co się okazało że narkotyki które przyjęła były najgorszym gównem jakie może być, które mogły doprowadzić do śmierci.

Usnąłem przy jej łóżku a moja głowa leżała na jej brzuchu, przebudził mnie szelest, podniosłem głowę i spojrzałem w jej oczy które tak smutno na mnie patrzyły.

- Co.. co się .. stało? Gdzie ja jestem?- próbowała się podnieść lecz jej brak siły na to nie pozwolił, jej słowa z jej ust przychodziły z trudnością.

- Kochanie! - uśmiechnąłem się na ten widok, odetchnąłem z ulgą- Już dobrze, jestem obok- objąłem jej policzek dłonią- jesteś w szpitalu- dodałem.

- Odejdź ode mnie- odchyliła głowę na bok- nie dotykaj mnie- powiedziała w złości.

Poczułem się jakby ktoś mi napluł w twarz, byłem wściekły.

- Co ty mówisz?! Wyjaśnię ci wszystko gdy twój stan wróci do siebie- odpowiedziałem twardo, próbując być delikatnym, aby jej nie denerwować. Wstałem i bez słowa wyszedłem, chcąc powiadomić lekarza o jej wybudzeniu.


Będą przed nami trudne dni, wiem to. Nigdy bym jej nie skrzywdził, a to co zobaczyła w telefonie nie jest tak na jakie wygląda. Popełniłem błąd wtedy wychodząc do klubu a tym bardziej nie potrafiąc się przyznać do uczuć które w sobie nosiłem i tylko ją skrzywdziłem sam siebie oszukując, lecz nigdy bym jej nie zdradził, mam swoje zasady. Szczerze? Nie wiem jak to będzie.. nie wiem czy będę w stanie wybaczyć jej ucieczkę a co gorsze które nie dopuszczam do myśli że inny facet mógł ją dotykać w sposób który robiłem to ja.

PerdutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz