Rozdział XIII : Ratunek

226 7 76
                                    

Hej, witam po już kolejnej przerwie :)
Standardowo za nią przepraszam i bez przedłużania przejdźmy do rozdziału.

Serena POV

To, że Snorlax był w stanie przetrwać tak potężny Piorun Pikachu było naprawdę imponujące; choć z drugiej strony przy jego tak wysokiej defensywie specjalnej można było się tego w pełni spodziewać. Ash widząc go wciąż zdolnego do walki dość poważnie się zirytował, ale nie dziwiłam się temu, bo dawno nie miałam okazji widzieć go tak zdeterminowanego do wygrania w jakiejkolwiek bitwie jak w tej; i z czego byłam zresztą bardzo dumna. To było niezwykłe, jak razem ze swoim pokemonem starał się zwyciężyć tą bitwę i jak olbrzymie osiągnięcia w niej zdobywali pomimo znaczącej przewagi przeciwnika. Cieszyłam się, że w takiej chwili mogłam być blisko niego, wspierając go i podnosząc na duchu. Bo przecież walczył też dla mnie, prawda?

-Muszę przyznać, że twój Snorlax jest naprawdę wytrzymały. Ale to i tak już nie ma żadnego znaczenia; zaraz skończę tą bitwę moim zwycięstwem! - stwierdził pewny swego Ash.

-Huh... Tak sądzisz? - zapytał z jakiegoś powodu niepewnie Shoji.

-Ja tak nie sądzę, ja to wiem! - odparł znowu, podobnie jak wcześniej Ash.

-A ja ci powiem, że w du*ie mam już tą walkę! Koniec ku*wa, oficjalnie bitwa zostaje zakończona! - oznajmił mafioza, niespodziewanie chowając Snorlaxa do pokeballa. Jego słowa zdziwiły równie mocno mnie jak i Asha.

-Czekaj! - odparł podekscytowany trener Pikachu - Cz-czy to oznacza, że się poddałeś? J-ja w-wygrałem?

-Nie, nie wygrałeś. Po prostu pojedynek został anulowany przedwcześnie i nie ma żadnego zwycięzcy - ogłosił Shoji, zmieniając natychmiastowo humor czarnowłosego z podekscytowania na zdenerwowanie. Ja doświadczyłam czegoś podobnego. To było zwyczajnie bezczelne i żałosne; kiedy Ash był już o krok od zwycięstwa, to Shoji postanowił przerwać walkę, bojąc się porażki.

-Uh! T-ty oszusto! Jak tak śmiesz!? Wyśmiewasz tych, którzy ponoszą porażki, jednocześnie samemu trząsąc się w gaciach na jej myśl! Jesteś żałosny! - krzyczał Ash z nienawiścią, dawno nie widziałam go w takim stanie.

-Oh... Zamknij się już ty głupi bachorze! Jeśli uważasz, że przerwałem pojedynek tylko dlatego, bo się ciebie sr**em, to się ku*wa głęboko mylisz. Pokonałbym cię dawno temu, gdyby nie dawał tobie for - oznajmił Shoji, najwidoczniej próbując się wytłumaczyć ze swojej tchórzliwej zagrywki - A teraz... oddawaj mi Pikachu.

-Co? Oczywiście, że ci go nie oddam. Nie przegrałem naszej bitwy, więc nie mam takiego obowiązku; Pikachu jest mój.

-AHAHAHAHA - zaśmiał się, otwarcie z niego kpiąc - Czy ty myślałeś, że będę stosować się do moich obietnic? Że jeśli wygrasz, to oddam ci Xerneasa, a kiedy walka zostanie anulowana, to zostawię tobie Pikachu? Haha, jesteś zwyczajnym głupkiem i naiwniakiem, a teraz zapłacisz za te słabości najwyższą karę. Karę, którą popularnie określa się śmiercią.

Ash nie zdołał nic powiedzieć; obok
niego z zaskoczenia pojawiła się piątka żołnierzy z blasterami, którzy bez zawahania chwycili go i jego malutkiego pokemona, trzymając ich i rzucając brzuchem o ziemię. Oboje krzyczeli i próbowali się wyrwać, ale nie dało to zamierzonego skutku. Zamiast tego członkowie Zespołu zaczęli jeszcze bardziej się irytować, bijąc i kopiąc Asha oraz coś do niego krzycząc, gdy Pikachu podali jakiś dziwny płyn, który leczył jego krytyczne obrażenia bitewne.

I to był jeden z najbardziej podłych i brutalnych widoków, jakie do tej pory mogłam widzieć. Czułam naraz dużą wściekłość na Shojiego oraz cały Zespół R z powodu ich wyczynów, jak i rozpacz, zauważając krzywdy mojego ukochanego i to, jak naiwnie został wykorzystany. Bez namysłu zaczęłam biec w tamtym kierunku chcąc mu pomóc, ale będąc w połowie drogi zostałam zatrzymana i złapana przez znajomych mi już gruntów, którzy poprzednio mieli mi zapewnić bezpieczeństwo.

Pokémon: Nigdy Cię Nie OpuszczęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz