Rozdział 9

2.3K 156 3
                                    

Zayn zawiózł nas na miejsce. Kiedy wysiadłyśmy naszym oczom ukazał się wysoki budynek. Był to park zabaw. Pamiętam, kiedyś zabrałam tam siostrzeńca.

- Spodoba ci się Layah. Jest tu jest też sala z jednorożcami.

Kto by pomyślał, że 15 minut snu dostarczyło Alayah tyle energii. Bawiliśmy się świetnie. Może jestem na to za stara, ale mała to świetny pretekst.

- Lydia, chodź. Musimy pogadać. - Zayn chwycił mnie za rękę - Będziemy w kawiarni obok - krzyknął do Layah, która właśnie wpadała do basenu pełnego plastikowych piłeczek.


Usiedliśmy w kawiarni. Zayn miał poważny wyraz twarzy. Nie wiedziałam czego się spodziewać.

- Wszystko jest okey, nie masz się czego bać - powiedział. Musiałam mieć dziwną minę. - Chciałem opowiedzieć ci to, co wiem o Alayah i jej rodzinie.

Przytaknęłam głową i słuchałam uważnie.

- Jej mama ma 30 lat. Pochodzi z Francji, a ojciec Layah z Izraela. Mieszkali tam we troje od urodzenia małej. Jednak okazało się, że Parvez - jej ojciec ma jeszcze jedną żonę. Noely była wściekła, chciała się wyprowadzić. Wtedy zaczął ją bić. Utknęły w Izraelu. Niemiała jak wywieźć 2-letniej wtedy Layi. Skontaktowała się więc ze swoją jedyną przyjaciółką, która poleciła jej mnie. To ja pomogłem jej uciec od męża, gdyż jej własne państwo nie było w stanie zapewnić jej bezpieczeństwa. Ojciec stracił wszystkie prawa do córki, więc nie musimy obawiać się, że mała trafi w jego ręce.

- Nie zrozum mnie źle, chcę tylko wiedzieć : co z jej przyjaciółką. Czemu to nie jej oddała pod opiekę Alayah?

- Corin zmarła pół roku temu w wypadku. Jestem jedynym, którego Noely zna na tyle dobrze, by powierzyć mi swój największy skarb.

Rozmowę przerwał telefon. Dzwoniła moja mama. Odebrałam przepraszając Zayna.

- Część słońce. - jej głos drżał - Mam przykrą wiadomość. Dziadek dostał dziś zawału i wiesz ... - głos jej się załamał -on.. on nie żyje.

To było jak cios. Oblało mnie ciepło gdzieś w środku. Jak to możliwe, przecież wszystko było w porządku. Dlaczego Bóg zabrał mi go teraz?

- Lydia - słyszałam jak mama płacze - musisz przyjechać na pogrzeb. Dziadek by tego chciał.

Nie słyszałam ani jednego słowa więcej. Duże ciężkie łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Zayn wstał i przytulił mnie.

- Był moim najlepszym przyjacielem. Rozmawialiśmy prawie codziennie. - płacz przerywały moje słowa - Mówił, że czuje się dobrze.

Objęły mnie małe rączki.

- Czemu płaczesz Lily? - zapytała Alayah, ale nic jej nie odpowiedziałam. Przez głowę przemknęła mi myśl "co poczuje ten aniołek, gdy jego mama odejdzie na zawsze? ''


-----------

Hej ludzie. Dziękuje tym co skomentowali, przeczytali albo dali gwiazdkę poprzedniemu rozdziałowi :) Mam nadzieje, że ten też wam się spodoba. Jak żyjecie po kłótni Zayna i Louisa? ;(

Zayn Malik fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz