Oczami Alayah
Odkąd wróciliśmy do domu Lydia tylko siedziała i płakała. Było mi jej strasznie szkoda. Kiedy na nią patrzyłam łzy same napływały mi do oczu. Wtedy płakałyśmy obie. Zen nie wiedział co ma robić. Jest kiepski w pocieszaniu, mało zna się na kobietach.
- Laya, chodź. Daj Lydii posiedzieć w samotności. Nie możesz jej tak szlochać nad głowa. To nie pomaga. - wyszeptał Zayn
Lili podniosła głowę i zapytała płacząc:
- Gdzie idziecie?
- Chciałem ją wykąpać i położyć spać. - wytłumaczył
Chyba myśleli, że jestem jeszcze malutka. Mama już dawno pozwalała mi samej się kapać. Nalewała tylko wody.
- Ja to zrobię. Z chęcią zajmę czymś myśli. - wyręczyła go Lydia
Napełniła wannę ciepłą wodą i dolała kolorowego płynu. Zbiornik wypełnił się różowymi bąbelkami.
- Moja mama też czasem dodawała mi to do kąpieli - powiedziałam starając się do niej uśmiechnąć najmilej jak potrafiłam. Ona jednak mechanicznie zaczęła myć moje plecy gąbką.
Milczała przez cały czas. W końcu zapytała cicho:
- Dlaczego Bóg zabiera tych najlepszych?*
- Zapytałam o to mamy kiedy umarła moja babcia, a potem dziadziuś - powiedziałam robiąc sobie brodę z piany - Chcesz wiedzieć co mi powiedziała?
Lydia zaciekawiona przytaknęła.
- Kiedy spacerujesz po ogrodzie, które kwiaty wybierasz?*
- Najpiękniejsze *- wyszeptała
Lydia uśmiechnęła się, a łza spłynęła po jej twarzy. To chyba była taka dobra łza, bo mocno pocałowała mnie w czoło.
—————
* to słowa z obrazka, który znalazłam kiedyś w internecie :)
—————
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba :) Komentujcie jeśli chcecie :)
![](https://img.wattpad.com/cover/37648147-288-k356960.jpg)