Oczami Lydii
Alayah biegła szybko nie patrząc przed siebie.
- Layah poczekaj, porozmawiajmy Uważaj tam zaczyna się droga! - krzyczałam biegnąc za nią
Byłam jeszcze zbyt wyczerpana by nadążyć. Potknęłam się o jakiś wystający kamień. Straciłam równowagę i upadłam kalecząc swoje kolana. Syknęłam z bólu.
- Alaya w tej chwili się zatrzymaj - Zayn chciał pomóc mu wstać ale kazałam mu biec.
Wszystko działo się tak szybko. Mała wbiegająca na drogę. Auto nadjeżdżające z naprzeciwka. Przez głowę przemknęły mi najgorsze myśli.
Zamknęłam oczy. Nie chciałam na to patrzeć. Usłyszałam głośny pisk opon i krzyk Alayah.
Harry leżał nieprzytomny. Z jego skroni sączyła się krew. Wbiegł na ulicę i uratował Layah. Był gotowy poświęcić dla niej swoje życie.
Podbiegłam do niego. Sprawdziłam puls - żył. Odetchnęłam z ulgą. Zen zajął się małą, a sprawca wypadku dzwonił po pogotowie. Starałam się ocucić Hazzę. Łzy napłynęły mi do oczu. Wpadłam w histerię i zaczęłam szlochać.
- Nie płacz Lyd, ja żyję - usłyszałam cichy szept. Harry otworzył oczy i uśmiechnął się ukrywając grymas bólu.
Pochyliłam się nad nim i pocałowałam go. Nie bronił się przed tym.
- Tu jesteśmy - Malik pomachał nadjeżdżającej karetce. Spojrzał na nas wzrokiem pełnym rozczarowania.
Co ja wyrabiam!?
-------------------------------------
Cześć wszystkim.
Ostatnio nie miałam weny i czasu pisać, ale teraz są już wakacje i postaram się pisać regularnie :))
Piszcie co sądzicie o tym rozdziale :)
-----------
Lool napisałam to i prawie się usunęło XDDD Nie chciałoby mi się myśleć od nowa xDD