05 | Aunt Morgana

227 13 6
                                    

"Prawda jest straszna, ale niewiedza jeszcze gorsza"

"Prawda jest straszna, ale niewiedza jeszcze gorsza"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pov Kalista

Od rozmowy z mamą minął dzień. Nie mieliśmy żadnego kontaktu ze sobą i nawet przy obiedzie oraz kolacji nie wymieniliśmy się ani słowem. Pamiętam dobrze te czasy, gdy była wojna pomiędzy czarownicami a wiedźmami i gdybym nie podniosła sztyletu oraz nie pobiegła do miejsca, gdzie znajdował się czarnoksiężnik, który spowodował tą wojnę to te całe wydarzenie trwałoby o wiele dłużej. Te spojrzenie, gdy wczoraj tylko wspomniałam o pradziadku miała identyczne jak te z tamtych lat.

Postanowiłam dziś pójść do starszej siostry mojej mamy. Ciocia Morgana była czarownicą, która potrafi zobaczyć co się wydarzyło lub co ma się wydarzyć, jednak to nie jest jedyna jej zdolność. Najstarsza z ich rodzeństwa - Janna Jonas była czarownicą z mocą lodu. Osiemnaście lat temu ciocia Janna zakochała się w mężczyźnie, który nie był czarownikiem a wilkołakiem. Kobieta po wyznaniu miłości i zaczęciu związku z Billy'm Black'iem postanowiła pozbyć się swojej mocy, jednak, żeby się jej pozbyć trzeba przekazać tą zdolność do kogoś innego. Ciocia Janna najbardziej z rodzeństwa była blisko Morgany i to jej najbardziej ufała z całego jej rodzeństwa. I od tamtej pory ciocia Morgana ma również zdolność lodu.

Dziś ubrałam się w czerwono-krwistą bluzkę, czarne spodnie i tego samego koloru płaszcz oraz krótkie kozaki. Biorąc pod uwagę, że jest godzina szósta pięćdziesiąt postanowiłam wyjść, gdy jeszcze jest pora, w której cała rodzina śpi. Wyszłam cicho ze swojego pokoju i skierowałam się do drzwi wyjściowych. Po wyjściu z zamku zaczęłam iść przez las kierując się to domu cioci, który mieścił się w lesie ukrytym przed ludźmi dla swojego świętego spokoju. Zbliżając się do budynku przez drzwi przeszła kobieta o brązowych włosach oraz oczach w kolorze piwnym. Była ubrana w białą bluzkę, szary długi sweter, jasne dżinsy oraz białe adidasy.

- Ciebie można wyczuć nawet z kilometra. - rzekła ciocia swoim spokojnym głosem, gdy zaczęłam pomału do niej podchodzić.

- Mi również miło ciebie widzieć. - rzekłam sarkastycznym, ale również delikatnym głosem.

- Nic się nie zmieniłaś, Kalista.

- Ty również ciociu.

- Co się stało, że tak wcześnie przyszłaś? - spytała się, gdy stałam już przy niej.

- Tak, sporo rzeczy...

- Wejdźmy do środka. - po jej słowach obie weszliśmy do jej skromnego domu. Morgana poszła do kuchni chcąc przygotować kawę dla nas obie. - Wiec, co się stało?

- Kilka miesięcy temu była akcja w Phoenix. W trakcje walki z Riven przeszła przeze mnie dziwna energia, której nigdy nie czułam. - odpowiedziałam w trakcje, gdy gotowała się woda, ciocia Morgana patrzyła na mnie z ciekawością w oczach oraz próbowała wszystko analizować. - Więc postanowiłam wtedy tą energie użyć, co spowodowało spore zniszczenie sali baletowej, gdzie wtedy walczyliśmy.

- Pytałaś się Irelii?

- Tak, ale nic nie chce mi powiedzieć.

- Czyli bawi się w tchórza, jak zwykle.

- To samo powiedziałam jej wczoraj. - rzekłam, a ciocia wpatrywała się na mnie z wielką dumą. - Jednak przed całą akcją mój chłopak powiedział mi coś co mnie zaskoczyło.

- Co takiego?

- Powiedział, że moje serce bije w podobnym tempie co Luciana.

- U Luca jest to spowodowane połączeniem genów czarownicy z wampirem, ale żeby u ciebie coś takiego było to bardzo dziwne. - rzekła, wlewając wrzątek do kubków. - Jednak od ciebie nie czuć aury wampira, a u Millera tak. - dodała zastanawiając się oraz podała mi kawę po czym skierowała się do piwnicy, gdzie miała wszystkie książki z starej biblioteki czarownic. - Czy coś jeszcze dzieje się po tamtym wydarzeniu? - spytała się patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem oraz siadając na krześle, który tam się znajdował, a ja na drugim.

- Wczoraj w nocy siedząc na parapecie samoczynnie zasnęłam. Jednak później czułam jakbym obudziłam się w sali balowej w zamku. - powiedziałam, a Morgana patrzyła na mnie uważnie.

- Co tam zobaczyłaś?

- Czułam się tam jakbym była duchem. Zobaczyłam tam królową Moirę, która zostaje zaatakowana przez królową Minerwę. Po odepchnięciu wiedźmy prababcia miała głęboką ranę aż na wylot. Po chwili do Moiry podszedł pradziadek i po chwili jej rana znikła. - rzekłam opowiadając jej o śnie.

- Widziałaś to co się wydarzyło naprawdę. - odezwała się po chwili patrząc na mnie zdziwionym wzrokiem.

- To się wydarzyło?

- Wtedy miało dojść do porozumienia czarownic z wiedźmami, jednak przez atak Minerwy na Moirę... - powiedziała, jednak jej przerwałam.

- Do porozumienia nie doszło. - po moich słowach kiwnęła głową. - Ale czemu mi się to śniło? - zadałam pytanie nie oczekując odpowiedzi i położyłam wypitą kawę na mały stolik. Wstałam z krzesła i zaczęłam szukać książki, która mogłaby odpowiedzieć na jakieś z moich pytań, a które nie mam odpowiedzi.

- Pamiętasz, jak podniosłaś sztylet? - spytała się, na co kiwnęłam głową. - Mój dziadek, a twój pradziadek nie jest czarownikiem. - rzekła, a ja spojrzałam na nią zdziwiona jej słowami.

- To kim jest? Wampirem?

- Nie.

- Ale wiesz kim jest?

- Jest upadłym aniołem. - odpowiedziała, a ja z powrotem usiadłam na krześle. - Nazywa się Lucifer Morningstar. Jest królem piekieł. Moc, którą posiadasz to zdolność chaosu, więc nic dziwnego, że jesteś najsilniejszą czarownicą ze wszystkich.

- Niezbyt rozumiem...

- Wiem za dużo tego. Spokojnie postaram się wytłumaczyć ci to powoli, żebyś zrozumiała, okej? - rzekła, na co kiwnęłam głową. - Jesteś pół czarownicą i pół upadłym aniołem.

- Czyli przez tą drugą połowę mam słabszą moc... - powiedziałam, jednak mi przerwała.

- Nie... Geny Lucifera spowodowały, że twoja moc jest o wiele silniejsza niż powinna być.

- Chyba zaczynam rozumieć... - rzekłam, a Morgana patrzyła na mnie uważnie. - Jestem hybrydą. - dodałam powoli chcąc się upewnić, a ciocia kiwnęła głową. - Ale czemu mama nie chce mi tego powiedzieć?

- Irelia uważa, że nie powinnaś tego wiedzieć, gdyż jesteś o wiele bardziej inna niż reszta rodzeństwa. - rzekła, a ja patrzyłam na nią czekając co powie. - Tylko nie mów jej tego co ci powiem, dobrze? - spytała się mnie, a kiwnęłam głową. - Jesteś pierwszą osobą, która jest mieszanką tych dwóch gatunków.

- Chcesz mi powiedzieć, że...

- Jesteś pierwotną. To jest powód, dlatego Irelia nie chce ci nic powiedzieć. 

Paradise Lost | Jasper Hale-Cullen [Tom 2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz