09 | Interesting conversation

120 5 2
                                    

"Prawda jest straszna, ale niewiedza jeszcze gorsza"

"Prawda jest straszna, ale niewiedza jeszcze gorsza"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pov Kalista

Poniedziałek - najbardziej znienawidzony dzień tygodnia przez wielu ludzi, a przez takie istoty jak my również. Ten dzień równał się tylko jednym - szkoła, a chodzenie do tego miejsca tylko po to, żeby mieć na oku Belle i pilnować, żeby nic jej się nie stało to inna bajka. To nie było ani trochę przyjemne. Osobiście lubię Isabelle, jednak jej narażanie się mnie denerwuje, ale z tego co zauważyłam to bardziej wkurza to przybraną córkę Carlisle i Esme - Rosalie.

Postanowiłam wstać dzisiaj wcześniej, więc wstałam ze swojego wygodnego łóżka, po czym podeszłam do szafy zrobionej z jasnego drewna i otworzyłam ją, wyciągając z niej potrzebne ubrania, które chciałam ubrać dziś do szkoły. Wybrałam czarne spodnie z dziurami w miejscu kolan, białą bluzkę na ramiączka oraz koszule w czerwono-czarną kratkę. Do tego ubrałam na siebie jeszcze czarne kozaki na obcasach oraz czarny płaszcz zrobiony ze skóry.

Będąc gotowa wyszłam ze swojego pokoju, kierując się do kuchni. Przechodząc obok pomieszczenia, gdzie znajdował się biuro mojej mamy, w którym często przesiadywała, usłyszałam jakieś rozmowy. Drzwi do pokoju było uchylone, przez co można było lepiej usłyszeć dyskusje pomiędzy królową czarownic, a jakimś mężczyzną. Może i nie lubię podsłuchiwać kogoś, jednak poczułam, że mogę się czegoś dowiedzieć.

- Kiedy masz zamiar powiedzieć jej, kim tak dokładnie jest?! - spytał się niezbyt przyjemnym tonem mężczyzną mający bardzo jasny kolor włosów i jasną karnacje. Był ubrany w koszule, spodnie, elegancie buty oraz garnitur i to wszystko w czarnych kolorach. Przypominał mi on męża Królowej Moiry - Lucifera Morningstar, jednak bardzo wątpiłam w to, że to on.

- Nie powiem jej tego dla jej własnego bezpieczeństwa. - odpowiedziała Irelia.

- Jak niby dla jej własnego bezpieczeństwa, skoro jeśli nie nauczy się panować nad swoją mocą zrobi krzywdę komuś, a tym bardziej sobie! - krzyknął mężczyzna patrząc na moją matkę, po czym dodał. - Na pewno zaczyna już coś podejrzewać albo już wie. Tylko najgorzej, że zamiast dowiedzieć się o tym od własnej matki... - urwał patrząc na królową czarownic. - TO DOWIE SIĘ OD KOGOŚ INNEGO!!!

- Może i miała sen o tym, jak Minerwa zaatakowała twoją żonę, ale i tak jeszcze nic nie wie.

- Czekaj...! - rzekł cicho pod nosem opuszczając głowę - Czyli Moira miała rację?!

- W czym niby miała rację?! - zadała pytanie moja matka, po czym on podniósł głowę z powrotem i spojrzał na kobietę siedzącą na fotelu.

- Gdy tylko urodziłaś bliźniaków zaczęła podejrzewać, że przepowiednia mówi o którymś z tej dwójki... Albo o Viego, albo o Kaliscie... Jednak w trakcje wojny pomiędzy czarownicami, a wiedźmami, Kali podniosła mój własny sztylet, który zostawiłem w zamku po śmierci Moiry. Oboje wtedy wiedzieliśmy, że to o nią chodziło w przepowiedni. - rzekł mężczyzna, który okazał się być moim pradziadkiem. - Pierwotna. Pierwsza hybryda połączeniem genów czarownicy z upadłym aniołem. A Moira przeczuła, że po jakimś czasie od podniesienia sztyletu, Kalista będzie miała taki sen, o którym właśnie wspomniałaś...

- Dziadku... - odezwała się tym razem spokojnym tonem.

- NIE DZIADKUJ MI TUTAJ! - wściekł się Lucifer. - Nie mówiąc jej prawdy powodujesz, że później Kali nie da rady zapanować nad swoją mocą, co stało się na przykład w sali baletowej w trakcje walki z Riven... - dodał, po czym spojrzał na sufit i z powrotem na moją matkę. - Nawet nie wiesz, jak bardzo wkurza się Moira, gdy tylko widzi to wszystko z piekła. KURWICY DOSTAJE! Patrząc z daleka i obserwując moją prawnuczkę, wiem, że już zna prawdę, tylko kurwa czeka jak wreszcie jej to powiesz osobiście. I na twoim miejscu powiedziałbym jej to szybko, bo jeśli nie powiesz jej prawdy do końca miesiąca to sam kurwa jej to powiem! - powiedział, po czym zniknął, gdy Irelia chciała coś powiedzieć.

Zdziwiona postanowiłam cichym, ale szybkim krokiem ruszyć do kuchni, żeby nikt się nie dowiedział, że słyszałam ich rozmowę. Będąc w pomieszczeniu zaczęłam robić sobie latte z ekspresu. Po chwili usłyszałam kroki kierujące się do kuchni, a gdy się odwróciłam zobaczyłam córkę mojego jedynego brata - Freya Wilson. Dziewczyna miała brązowe włosy do ramion oraz również brązowe oczy. Ubrana była w czarną koszulkę, ciemne jeansy, czarne trampki oraz tego samego koloru skórzaną.

- Cześć ciociu. - przywitała się moja bratanica.

- Witaj, chcesz kawę?

- Pewnie. - odpowiedziała, po czym zaczęłam robić kolejne latte, tym razem dla dziewczyny, która usiadła na krześle przy blacie kuchennym. Po zrobieniu podałam jej kubek, po czym oparłam się na szafki kuchenne przed młodą Wilson, a po chwili do pomieszczenia wszedł jej ojciec. Dał buziaka w policzek swojej jedynej córce, po czym podszedł do ekspresu zrobić sobie kawę.

- Zacząłem się zastanawiać nad tą przepowiednią, co mi powiedziałaś. - odezwał się Viego, gdy skończył robić sobie tą samą kawę, co ja.

- Jaka przepowiednia? - spytała się Freya.

- Gdy się urodziłam, jedna z nieżyjących już elfek napisałam przepowiednie. A brzmiała tak: "Gdy śnieg spotka się z ziemią, a słońce z niebem, królewska armia zjawi się, chcąc unicestwić dziecko niewinne, a w obronie trzej pierwotni pojawią się, powstrzymując przed wojną wielką, maleństwo przy tym ratując". - odpowiedziałam jej. - Co ci się udało ustalić? - zadałam pytanie kierując je do mojego brata, przy tym pijąc latte.

- Na pewno chodzi o dziecko. Tylko nie wiem o kogo może chodzić. Jestem na sto procent pewny, że nie chodzi tutaj o Freye ani o Lilliane. - rzekł Viego wspominając imiona jego własnej córki oraz o córce Luciana i Senny. - Jeśli chodzi o armie królewską to myślę, że nie chodzi tutaj o naszą czy elfów tylko o Volturi. Zrobisz jeden błąd i już masz przekichane.

- Czyli chodzi o jakieś dziecko, które jest wampirem...

- Albo ma się dopiero urodzić. - powiedziała pod nosem bratanica, a oboje spojrzeliśmy na nią. - Czy babcia przysłała was tutaj z powodu pani Swan? - zadała pytanie, a my kiwnęliśmy głowami. - Może kobieta urodzi dziecko z wampirem?

- Czy słyszałeś kiedyś o tym, żeby kobieta, która nie jest wampirem, urodziła dziecko?

- Nie licząc Aster Krauss, która zakochała się w wampirze i urodziła syna, czyli Luciana. O innych przypadkach nie słyszałem.

- Nie znaczy, że niemożliwe. - rzekła młoda Wilson.

- Jeśli Freya ma racje. Może Volturi będzie myślało, że dziecko Isabelli i Edwarda będzie nieśmiertelnym dzieckiem. - powiedziałam kończąc swoją kawę.

- To by wytłumaczyło tą przepowiednie.

- Może to był powód, żebyśmy wrócili do Forks. - po moich słowach, usłyszeliśmy jak reszta naszego rodzeństwa woła nas, żebyśmy się szykowali o wyjścia. Po chwili cała nasza szóstka zaczęła się kierować do budynku zwanego szkołą. 

Paradise Lost | Jasper Hale-Cullen [Tom 2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz