10 | Alice

131 9 2
                                    

"Przyjaźń jest jak słońce, jego istnienie jest niepodważalne, a jego blaskiem najlepiej jest się po prostu cieszyć, a nie na nie patrzeć"

"Przyjaźń jest jak słońce, jego istnienie jest niepodważalne, a jego blaskiem najlepiej jest się po prostu cieszyć, a nie na nie patrzeć"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pov Kalista

Wieczór - mój okres czasu obserwowania Isabelli. Od momentu wyjazdu Cullenów, dziewczyna spędzała czas z wilkołakami, a najbardziej z moim bratem ciotecznym - Jacob'em Black'iem, co mnie niezbyt cieszyło. Staram się robić wszystko, żeby psiaki mnie nie wyczuli. Wiedziałam, że Billy Black przyjaźnił się z Charlie Swan, co było prawdopodobne, że ich potomstwo będzie się przyjaźnić.

Po skończeniu lekcji Viego, poszedł pilnować Belli, jednak po trzech godzinach został wezwany do zamku, gdyż cała nasza rodzina musiała dokończyć rozmowę o następcy tronu, jednak wiedziałam, że ten temat jest już dawno zakończony.

Każdy z nas wiedział, że Sona nie chce objąć tronu i miała do tego święte prawo. Powód, dlaczego nie chce zostać Królową Czarownic jest bardzo jasny - decydowanie o sprawach czarownic nie jest łatwe, a najstarsza z mojego rodzeństwa niezbyt chciałaby tak spędzić swoje życie aż do śmierci. W porównaniu do niej, nasza matka miała już swojego ukochanego, a Sona chciałaby w spokoju poszukać swojej bratniej duszy. Jednak jedna z królewskich zasad mówi jasno: "jeśli najstarsze dziecko Króla i Królowej odmawia objęcia tronu, obowiązek przechodzi na najpotężniejszego z rodzeństwa". Znaczy to tylko jedno. Z całej piątki to ja byłam tą najpotężniejszą.

Po zebraniu w zamku królewskim każdy z nas poszedł w inną stronę. Sona poszła do szklarni, chcąc znaleźć sposób na odwrócenie klątwy, gdyż jeszcze jej się to nie udało. Matt poszedł z nią. Viego udał się na spacer z Dianą i Freyą. Tristana poszła do sali treningowej, a Lucian i Senna wyjechali do państwa Miller'ów. Ja za to udałam się sprawdzić, jak miewa się Isabella.

Będąc przy końcu lasu i mając idealny widok na dom należący do komendanta, nie byłam wstanie wyczuć zapachu należącego do Belli. Chcąc przejść przez ulice, gdzie naprzeciwko znajdował się dom pana Swan, usłyszałam pisk opon, po czym przód samochodu zatrzymał się prawie dotykając moją lewą nogę. Pojazd o tej porze wydawał się być czarny i bardzo znajomy. Spojrzałam na miejsce, gdzie znajdował się kierowca, a gdy zobaczyłam tą osobę, otworzyłam delikatnie usta, a oczy rozszerzyłam z szoku.

- Alice?! - spytałam zdziwiona patrząc na nią, a ona wyszła z samochodu spoglądając na mnie również zszokowana.

- Kalista! - krzyknęła, po czym zamknęła drzwi od pojazdu i podbiegła, przytulając mnie do siebie bardzo mocno. - Tęskniłam za tobą.

- Ja również. - rzekłam, po czym oddaliśmy się od siebie. - Co ty tutaj robisz? - zadałam pytanie, a dziewczyna przypominająca chochlika zaczęła panikować.

- Miałam wizje, gdzie Bella skoczyła z klifu, więc zabrałam samochód Carlisle'a i przyjechałam tutaj.

- To już wiem, komu mam powiedzieć, żeby nie pozwolił ci zasiadać przed kółkiem jakiegokolwiek pojazdu. - rzekłam, po czym zrozumiałam, co jeszcze powiedziała. - Wizje?! - spytam, na co kiwnęła głową. - Może, dlatego nie czuje jej zapachu... - po wypowiedzeniu tych słów, złapałam jej prawą rękę i zaciągnęłam do budynku mieszkaniowego.

Paradise Lost | Jasper Hale-Cullen [Tom 2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz