I'll be yours if you'll be mine

24 2 0
                                    

Tamtej nocy nie zmrużyłem oka nawet na sekundę. Brak sił po pójście po tabletki nasenne był na tyle uciążliwy, że do świtu nie ruszyłem się z łóżka. Nawet drażniący pęcherz nie był na tyle mocny, żebym się podniósł.

— No i mówię mu wtedy, że jak się nie odsunie, to w zęby dostanie. - wychrumkał, dokańczając swoje drugie śniadanie.
— Ta? A w tej bajce były smoki? - zapytał ze śmiechem jeden z nich.
Na ich bezsensowną pogawędkę przewróciłem oczami, niechętnie biorąc gryzą swojego posiłku.
— A ty Yoon, co dziś taki markotny? - zagaił nagle V.
— On zawsze taki jest. - wtrącił się Namjoon.
— Przestań, bo to ty dostaniesz w zęby. - zachichotał młodziak i spojrzał niepewnie w kierunku, gdzie siedziałem.
— Ale nie odezwał się dziś ani jednym słowem, coś musiało się stać. Zawsze przynajmniej odpowiedział 'nie' albo 'tak' jak coś do niego mówiliśmy.
— Każdy ma gorszy dzień wielkoludzie. - na te słowa, starszy uderzył go w ramię. Drugi natomiast cicho syknął z bólu, masując wcześniej naruszoną część ciała.
— Po prostu znowu kogoś skrzywdziłem. - szepnąłem, odkładając tosta na talerz. Objąłem rękoma swoje nogi i oparłem na nich brodę.
— Co się stało? Możesz nam opowiedzieć. - podsunął się zatroskany.

Wziąłem głęboki wdech, na krótko zamykając oczy. Gdy się odezwałem, z powrotem były otwarte.
— Wczoraj w nocy nie mogłem zasnąć. Poszedłem grać na pianinie jak zawsze. Pojawił się ten sam chłopak, którego przyłapałem pewien czas temu...
— No tak, mówiłeś. - potwierdził, a ja wbiłem w niego swój groźny wzrok, że mi przerwał. Niewzruszony brunet czekał, aż zacznę kontynuować.
— A więc, dołączył do mnie, słuchając jak gram.  Kolejno zadał pytanie, czy mogę go nauczyć. Z początku nie chciałem się zgodzić, lecz proponując mi, że jeżeli coś mi się nie spodoba, będę mógł go wyrzucić. - schowałem twarz w dłonie, aby wkrótce nimi po niej przejechać i położyć na kolanach. — W dalszym ciągu, kilkanaście minut uczyłem go. Poczułem jakieś dziwne uczucie, którego tak bardzo wypierałem się przez poprzednie kilkanaście lat.. Nakrzyczałem na tego chłopaka i wyrzuciłem. Widziałem, że się rozpłakał zanim uciekł, ale nie zatrzymałem go.
— Muszę przyznać, że zjebałeś. - odrzekł, dostając następnego kuksańca w ramię. - Ała!
— Taehyung chciał powiedzieć, że powinieneś go przeprosić i może jednak dać szansę. Nie możesz całe życie wzbraniać się przed uczuciami, to cię kiedyś zniszczy.. - pogładził mój bark, a ja nieszczerze zaśmiałem.
— Nie sądzę, aby był to dobry pomysł. Nawet go nie znam, nie wiem jak ma na imię, po co mam coś naprawiać i przepraszać.
— Bo tak wypada. - westchnął bezsilnie.
— Niby co będę z tego mieć? - uniosłem brew, widząc, że chyba nie odpuszczą.
— Przyjaciela? Może kogoś więcej? - przybrał tę samą mimikę twarzy co ja.
— Nie potrzebuję ich. - wyparłem się nagle.
— Każdy ich potrzebuje. - szedł z zaparte.

Prychnąłem, kręcąc głową i odwracając ją w przeciwną stronę.
— Tylko spróbuj. Nic cię to nie kosztuje.
— Wysiłek mentalny i opcja jeszcze większego załamania to dość spora cena. - dogryzłem.
— To już zależy od ciebie. - pokręcił
głową. — Dowiedz się chociażby jak ma na imię. To chyba nic cię nie kosztuje? - skrzyżował ręce na piersi.
— Myślisz, że będę chodził po całym budynku i szukał jakiegoś rudego typa?
— Tak.
— Nie.
— W takim razie poczekasz do poniedziałku. Może znowu natkniecie się na siebie podczas przerwy. - zaproponował z uśmiechem.
— Nie wierzę w cuda.
— A ja wręcz przeciwnie. Jak będziesz chciał pogadać, to daj znać. - poklepał moje ramię i wstał razem z przyjacielem obok.
— On nigdy go nie daje. - szepnął.

Wyszli z pomieszczenia, zostawiajac mnie z burzą nieuporządkowanych myśli. Z wieloma za, ale jeszcze większą liczbą na przeciw.

Cały dzień rozmyślałem o tym, co powinienem zrobić, jak postąpić, co uczynić w tej całej, żałosnej sytuacji. Szmat czasu siedziałem sam, zamknięty w czterech ścianach. Było mi tak dobrze, przynajmniej tak myślałem. Mogło to być spowodowane tym, iż najprościej mówiąc tak wyglądało moje życie, odkąd tylko pamiętam.

Mętlik w głowie, jaki tłamsił się w umyśle, rozsadzał ją, by na sam koniec wybuchnąć, powodując tym samym potworny ból głowy. Zażywając tabletki przeciwbólowe, nie marzyłem o niczym innym, jak po prostu pójść spać. Niewygodne doświadczenie stresu wbijało się we mnie, tworząc miliony nieokiełznanych, niezmywalnych blizn. Nic w tym momencie nie mogło równać się z ogromną potrzebą zamknięcia oczu i ujrzenia kojącej, pustej ciemności. Nie liczyłem w żaden sposób na jakiś miły sen, tym bardziej na koszmar, prosiłem tylko o głęboką nicość, która pochłaniałaby zmysły tak samo, jak od urodzenia robiła to z całym mną, włączając w to duszę, uczucia i żywe ciało.

Doskwiera mi samotność | YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz