I

1.8K 80 8
                                    

Warszawa jedenasty luty, dwa tysiące dwudziesty pierwszy rok - pogoda w tym mieście wcale nie rozpuszcza mieszkańców. Może próbuje nas przybić jeszcze bardziej?

Rozłożyłam czarny parasol, który trzymałam w dłoni. Usłyszałam charakterystyczny stukot deszczu na materiale, a następnie głośno westchnęłam. Ciemne chmury na niebie nie zwiastują nic optymistycznego. Sytuacja epidemiologiczna również się pogarsza, jeszcze trochę i znów będziemy wszyscy zamknięci w swoich mieszkaniach.

Boże proszę to moje pierwsze spotkanie w nowej pracy z szefostwem, nie pozwól mi wyglądać jak siedem nieszczęść przez deszcz oraz okropny wiatr.

Gdy ujrzałam lokal ulżyło mi, ponieważ to piekło długo nie trwało.

Oto moja pierwsza poważniejsza praca. Cóż, o dziwo dostałam stanowisko content menadżera, tak właściwie jako pomoc głównego content managera. Moje CV prawdodpobnie spodobało się pani Magdzie, pomimo mojego nie zbyt dużego doświadczenia w branży.

- Witam, w czym mogę pomóc? - Zapytała, rudowłosa kobieta, gdy przekroczyłam próg drzwi wejściowych.

- Dzień dobry, poszukuję Magdaleny Dubrawskiej. Dostałam telefon, miałam się zjawić w sprawie pracy. - Uśmiechnęłam się lekko, ponieważ kobieta zadała pytanie  to bardzo serdecznym głosem.

- O tak jasne, Nadia Majewska?

- Tak to ja. - Ściągnęłam swoją niebieską maseczkę. W firmie albo szybko roznoszą się informację albo ta osoba zajmuje się jakimiś sprawami rekrutacyjnymi.

- Witamy w Sold Out Agencji. - Wyciągnęła do mnie dłoń, którą ścisnęłam.

Więc w ten sposób otworzył się przede mną nowy rozdział w moim spokojnym życiu.

W tamtym momencie nie miałam pojęcia, jak bardzo zmieni się moje dotychczasowe funkcjonowanie przez podjęcie pracy w tej agencji.

Niespełna dwie godziny później, siedziałam w jednej z warszawskich kawiarnii, popijając kawę. Nie jestem tutaj sama, na przeciwko mojej osoby znajduje się moja najlepsza przyjaciółka Sylwia.

- Nadia, cholera ty dostałaś tą robotę. Jeśli mam być szczerza byłam pewna, że nie będą brali młode osoby pod uwagę. - Brunetka napiła się kawy.

- Nie wiem, może się pomyli, ale jest już za późno, umowa podpisana.

- Według mnie powinnismy to trochę opić. Niektóre kluby w Warszawie są otwarte. - Wyszczerzyła się. Sylwia kocha imprezy, najchętniej chodziłaby po klubach 5 razy w tygodniu. - Jest piątek prawda?

Ja jestem trochę spokojniejszą osobą, ale nie ukrywam, że od czasu do czasu mam ochotę zabawić się wieczorami w tym mieście.

- Nie musisz powtarzać drugi raz. - Puściłam jej oczko. - Mazowiecka?

- Czytasz mi w myślach. Potrzebuję już cieplej pogody. Najlepsze co może być to dyskoteki i spacery na Powiślu i Nowym Świecie po dwudziestej trzeciej. - Okej, dziewczyna ma rację. Kocham Warszawę, wychowałam się tutaj i życie nocne w tym mieście to dla mnie jedno z plusów tego miejsca.

Nie zastanawiając się długo późnym wieczorem znalazłyśmy się w jednym z klubów nocnych na ulicy Mazowciekiej.

Tańcząc w tłumie osób wygłupiałyśmy się jak tylko się dało. Nie jesteśmy żadnymi damami, jesteśmy zwykłymi dziewczynami ze stolicy. Nie lubimy się wywyższać, kochamy normalność. Dlatego ja i Sylwia przyjaźnimy się, ponieważ to rzadkość w tym mieście.

Robiąc krok w tył by wyjść z tłumu z przyjaciółką nadepnęłam na buta i zdecydowanie nie był mój.

Byłam na tyle blisko osoby, że poczułam oddech na mojej szyi. Był to człowiek ode mnie zdecydowanie wyższy. Odwróciłam się na szybko, natrafiłam na twarz brązowookiego bruneta, który raczej nie był zadowolony, że na niego wpadłam. Dlaczego? Ponieważ obok stała prawdopobnie jego dziewczyna, przyjaciółka ewentualnie kobieta, którą ma ochotę tylko przelecieć.

- Nie rozdaje tutaj autografów. - Zmarszczyłam brwi. - Jestem trochę zajęty, może podbij później. - Zaproponował, a następnie odsunął się i odszedł z kobietą.

Co to za wariat? Nie był chamski, ale też nie zbyt potulny. Pomyślał, że zrobiłam to specjalnie.

- Nadia, na kogo ty wpadłaś? - Krzyknęła Sylwia.

- Nie mam pojęcia, ale typ bredził. - Zaśmiałam się. - Chodź do baru.

- Kamikaze? - Pomachałam głową.

Gdy wybiła trzecia godzina, opuściłyśmy lokal. Nie czuję się zbyt trzeźwa i mam ochotę jak najszybciej znaleźć się u siebie w mieszkaniu.

Pod lokalem moja czarno biała torebka wypadła mi z ręki, więc schyliłam się by ją podnieść, obok przystanęła Sylwia i zaczęła marudzić pod nosem „fajtłapa".
Zaśmiałam się, ponieważ to słowo w stanie nietrzeźwości brzmi zabawnie.

Zrobiłam krok do przodu by znów na kogoś wpaść. Uniosłam głowę w górę.

Serio? Przynajmniej już jest sam.

- Stalkujesz mnie? - Zapytał ten sam brunet, którego spotkałam z dwie godziny temu.

- Nie mam pojęcia skąd się urwałeś. Sądzisz, że każda laska ma bzika na twoim punkcie?

- Jestem pewny, że nie każda. - Uśmiechnął się do mnie. - Ale ty z pewnością. - Ten człowiek podnosi mi ciśnienie. - Michał jestem. Może się przejdziemy, wspólnie spędzimy czas? - Czy ten cały Michał ze mną flirtuje? Lub się ze mnie wyśmiewa.

- Mateusz, posłuchaj nie mam pojęcia co sobie ubzdurałeś, ale nie jestem ani trochę zainteresowana. - Mruknęłam. - Sorry, ale ja i przyjaciółka musimy już iść, nie lubimy snobów. - Spojrzałam na Sylwię, która patrzyła się na sytuację z boku. Była rozbawiona najprawdopodobniej moim oburzeniem.

- Michał. - Poprawił mnie. - Chociaż mów do mnie jak chcesz. - Mam nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek uda mi się ciebie zobaczyć. - Parsknął śmiechem.

- Ja wręcz przeciwnie Mati. - Przewróciłam oczami, chwyciłam Sylwię za rękę i ruszyłam przed siebie.

Kobieta głośno zaczęła się śmiać, a moja irytacja wzrosła jeszcze bardziej.

- Wiesz, że nie lubię takich typów. To jest jakiś ruchacz. - Powiedziałam.

- Wiem, ale wyglądaliście tak zabawnie. Słuchaj najlepszego. Ten cały Mateusz, a raczej Michał to Mata. - Zaśmiała się głośno. - Ten wiesz od Batorego i patointeligencji.

- Sylwia serio niech sobie będzie. Po prostu nie lubię, gdy ktoś słownie pozwala sobie na zbyt wiele.

- W porządku, po prostu to zabawne jak potraktowałaś takiego gwiazdora, oficjalnie dostał kosza. - Pomachałam ramionami z obojętnością. - Zamawiam ubiera.

Na moje szczęście nie spotkam tego człowieka nigdy więcej ja swojej drodze.

- W porządku. - Uśmiechnęłam się lekko. - Chryste, jeszcze jutro muszę ogarnąć notatki.

- Spokojnie i tak niedługo kończysz studia, bliżej niż dalej.

- A co z magisterką?

- Jak zaczniesz, wtedy będziemy się martwić. - Co prawda to prawda. Cieszmy się chwilą.

FAKA || MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz