❝𝚆𝚢𝚓ą𝚝𝚔𝚘𝚠𝚢 𝙾𝚋𝚛𝚊𝚣❞

136 12 7
                                    

   Kilka kropel atramentu skapnęło ze stalówki w momencie, gdy dłoń mężczyzny przycisnęła pióro odrobinę zbyt mocno do chropowatej powierzchni papieru. Okazały kleks rozprzestrzenił się na kartce szybko niczym bomba. Mężczyzna przeklnął pod nosem i zmiął papier w dłoni.
❝To wszystko jest takie powtarzalne. Mam wrażenie, że czytałem już coś takiego przynajmniej 5 razy.❞ - powiedział do siebie sfrustrowany brunet. Od kilku godzin nie mógł znaleźć w sobie nic, co nadawałoby się do umieszczenia w czasopiśmie, o które go poproszono. Wypełniała go frustracja, że nie może napisać nic wartego uwagi. Jeszcze bardziej denerwował go fakt, że nikt oprócz niego nie był w stanie tego zobaczyć. Nieważne jak słaby tekst by napisał, ludzie i tak wychwalaliby go niczym Pismo Święte. Pisarz czuł się, jakby jego widownią były kartonowe wycinanki. Może gdyby odrobina krytyki, to chłopak w końcu dowiedziałby się co robi źle, dlaczego jego dzieła są takie płytkie.

Zacisnął palce na zimnym metalu swojego pióra. Wybiła właśnie godzina 17:10, a pisarz nie miał na biurku nic oprócz buteleczki z atramentem, zaczerwienionego noża do listów oraz kilkunastu zmiętych kulek papieru, których miejsce było w koszu, który zapchał się makulaturą już 2 dni temu. Brunet musiał się pospieszyć, ponieważ nazajutrz musiał podesłać wydawnictwu gotowy projekt. Miał na to wystarczająco dużo czasu. Dwa tygodnie, które powinien przeznaczyć na pismo, zmarnował w barze lub na mieście. Jak zwykle zostawił to sobie na ostatnią chwilę. Nienawidził w sobie tego. Gardził tym, że ze wszystkim tak zwlekał i nie potrafił dobrze zadysponować swojego czasu, którego - miał nadzieję - zostało mu mało na tym świecie.
❝Dlaczego ja się w ogóle tak staram? Przecież mogę napisać tam wszystko. Nieważne co im podeślę, pokochają to. Wsadzą sobie to w ramkę, nawet jeśli napiszę to na kolanie w kawiarni.❞ - prychnął cicho i sięgnął po jedno z zawiniątek na stole. Wyprostował zmięty kawałek papieru i przejechał wzrokiem po niewyraźnym pismie.
❝Nada się.❞ - stwierdził i chwycił za pióro. Zamoczył stalówkę w czarnym płynie i przyłożył do wiersza. Szybkim ruchem ręki złożył na nim szorstki pocałunek w postaci podpisu, który był już dobrze zakorzeniony w jego umyśle, czuł się jak zombie pisząc to samo po raz milionowy. Obojętnym gestem uhonorował swoje dzieło nazwiskiem - 𝓓𝓪𝔃𝓪𝓲 𝓞𝓼𝓪𝓶𝓾.

Chwycił swój najnowszy wiersz do ręki i schował go ostrożnie do starej koperty. Przyłożył język do koperty i niczym maszyna zrobił wszystko, czego wymagało wysłanie listu. Najgorsze w tym wszystkim dla Dazai'a było to, że musi wyjść z domu i udać się na pocztę. Ograniczał spacery do minimum, nie chciał być wytykany palcami na ulicy, miał po dziurki w nosie lamp błyskowych aparatów paparazzi. Miał nadzieję, że załatwi to szybko. Pragnął tylko wrócić do domu i pogrążyć się w otchłani zwanej snem. Nałożył na siebie swój nieprany od wieków płaszcz i niewygodne trzewiki. Wyszedł z mieszkania nawet nie zamykając drzwi, bo nie czuł się jakkolwiek związany z żadną rzeczą w tym domu. Nie tęskniłby za niczym, gdyby został okradziony. Zszedł po schodach na sam dół, był świadkiem wypalenia się żarówki.. Tak właśnie się czuł, wypalony. Zapomniał o tym fakcie już po następnej minucie, po prostu wyszedł z kamienicy i skierował swoje kroki w stronę budynku poczty. Nie musiał patrzeć na drogę, dobrze wiedział, gdzie idzie. Chodził na pocztę częściej niż pod prysznic.
Gdy tylko przekroczył próg budynku, na jego twarzy pojawił się promienisty uśmiech. Przymrużył oczy i uniósł kąciki ust, aby wyglądało to jak najbardziej realnie. Dazai nie miał w zwyczaju uśmiechać się z otwartymi oczami, gdyż wyglądało to zbyt sztucznie. Zależało mu na wiarygodności, uśmiech przecież jest idealną iluzją dla innych. Od kiedy zaczął się uśmiechać wśród innych, nikt już do niego nie podchodzi i nie pyta czy coś się stało, czy potrzebuje pomocy.
Potrzebował pomocy. Nie był w stanie wyjść ze stanu w którym się znalazł samodzielnie, na to było już o wiele za późno. Nie chciał jednak pomocy od nieszczęsnych śmiertelników, którzy nigdy nie interesowaliby się nim, gdyby jego nazwisko nie widniało na co drugiej witrynie sklepu. Nie potrzebował litości. Nikt nie mógł go zrozumieć, zbyt wiele razy próbował przekazać swoje myśli na papierze, ale wszystko na nic. Nawet gdy Dazai w jednym ze swoich wejść do magazynu napisał dosłownie, że chce popełnić samobójstwo, czytelnicy uznali to za piękny przekaz i inwencję twórczą. Pisarz po prostu poddał się, nie miał zamiaru więcej się dla nich starać, nie za taką cenę.

~𝙳𝚠𝚊 𝙾𝚍𝚌𝚒𝚎𝚗𝚒𝚎 𝙲𝚣𝚊𝚛𝚗𝚎𝚓 𝙵𝚊𝚛𝚋𝚢~ ˢᵒᵘᵏᵒᵏᵘ ᶠᵃⁿᶠⁱᶜᵗⁱᵒⁿOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz