10

291 29 2
                                    

Jedynym szczęściem w tej całej sytuacji, przynajmniej dla Harry'ego, było to, że jakimś cudem nie upuścił przez całą trasę albumu, który został mu powierzony przez Malika. Albo że książka należąca do właściciela galerii nie znalazła się u tego dziwnego mężczyzny. Jeszcze tylko tego by mu brakowało, żeby narobić sobie niepotrzebnie problemów i to u kogoś takiego, kto bez problemu mógłby zniszczyć jego karierę na polu sztuki. W końcu przy kimś takim on sam był nikim. Nie miał żadnych poważnych znajomości ani władzy, więc nawet nie mógłby się wybronić. Widział, że był to cenny wolumin a nie stary Harlequin z podrzędnego antykwariatu, aby mógł nim tak bezmyślnie rozporządzać. Co więcej nie był to nawet jego album, więc tym bardziej musiał na niego uważać.

Obiecał sobie, że nikomu nie powie o tym, że niemal by go zgubił w tej nieszczęsnej bibliotece. Nikomu, nawet własnej mamie czy Niallowi o tym nie opowie, tego był pewien. Fakt, że prawie zostawiłby coś tak cennego, planował zabrać ze sobą do grobu, ponieważ nie sądził, aby za rok czy dwa miał się z tego śmiać. Z takich sytuacji nigdy nie było mu do śmiechu, zresztą nie bez powodu.

Gdy wrócił do mieszkania to pierwszą rzeczą, jaką tylko zrobił, było sprawdzenie, czy książka była cała i że żadna część nie uległa choć najmniejszemu zniszczeniu. Osobiście jednak wątpił, aby od lekkiego zderzenia się z kimś, ta miała ulec ogromnemu uszkodzeniu. Ale nie było co ukrywać, ostatnie tygodnie były dla niego tak ciężkie, że już wolał dmuchać na zimne i sprawdzić wszystko niż później winić się przez długi czas, że jednak czegoś nie dopatrzył.

Odetchnął z ulgą, gdy okazało się, że album był cały i to była chyba jedyna rzecz, która sprawiała, że jeszcze miał siłę na cokolwiek. Nie sądził bowiem, że starczyłoby mu organów, aby zapłacić za szkody, jakie mógłby potencjalnie wyrządzić. Nie wiedział, co miał z tym wszystkim zrobić. Planował przecież odesłać wolumin do jego prawowitego właściciela, ale teraz już sam nie miał pojęcia, czy była to właściwa decyzja. Może właśnie album był kluczem do odkrycia tajemnicy, która stała za tym dziwnym połączeniem i snami?

Poza tym, chcąc czy nie, to nadal był dla Harry'ego cenny nabytek do badań, który miał popchnąć do dalej niż cokolwiek innego. To właśnie w nim widział tak wiele dotychczas niepublikowanych nigdzie dzieł, do których naprawdę chciał mieć dostęp. Chociaż jeszcze z godzinę czy dwie wcześniej był gotowy odesłać ją do Malika, to wiedział, że popełniłby nic więcej jak tylko głupi błąd. Choć nadal był zdenerwowany, to przynajmniej w tej kwestii zaczął myśleć nieco bardziej racjonalnie. Opadł na kanapę, próbując uporządkować cały ten mętlik w głowie. Dlaczego nie mógł znaleźć żadnej odpowiedzi, tylko miotał się między jednym pytaniem a drugim, po drodze wynajdując jeszcze kilka nowych.

A przecież on naprawdę chciał zrozumieć.

W jego głowie wciąż pojawiały się myśli o mężczyźnie z biblioteki. O tym, jak wiele sprzecznych emocji czuł podczas tego krótkiego spotkania. Strach, który czuł w głowie był spowodowany jedynie tym, że tak często o nim śnił. Że nawet gdy zemdlał w galerii, to jego myśli podążały właśnie w stronę tego jednego człowieka. Ale jeszcze coś głębiej czuło dziwne ciepło, które zdecydowanie nie pasowało do tej całej sytuacji, w jakiej się znalazł. Jakby znów odczuwał te same emocje, które towarzyszyły mu podczas wizji, które śnił.

Coś w nim naprawdę chciało spotkać się z tym kimś i zażądać wyjaśnień. Teraz, kiedy znalazł się już w swoim mieszkaniu i przemyślał to wszystko na spokojnie, uznał, że może właśnie to powinien zrobić. Ale wiedział, że nie było sensu już wracać, ponieważ wątpił, aby nadal miał zastać tam... Louisa? Cóż, musiał zdecydować się w końcu na jakieś imię, a te wydawało się do niego o wiele lepiej pasować. No i dzięki temu mógł oddzielić mężczyznę z teraźniejszości od Williama Deakina – malarza, którego dziełami się przecież zajmował.

✓ | Reminiscence of EternityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz