Całą sobotę Harry spędził na pracy, co nieco go zdziwiło, biorąc pod uwagę, że naprawdę miał ochotę poleniuchować, a skupienie na początku wcale nie przychodziło. I wcale nie żartował, próbując wmówić sobie, że pozmywanie naczyń było wielką robotą. Choć nie przyszło mu to wcale tak łatwo. Ponieważ kiedy już zabrał się do tego, co miał zrobić, to niemal godzinę wgapiał się w notatki, zastanawiając się, co on tak właściwie napisał. Czasami jego myśli naprawdę wydawały się być bez ładu i składu. Powoli jednak zaczął się przedzierać przez kolejne skróty myślowe, aż w końcu jakoś wciągnął się w myślenie nad tym wszystkim. Z jednego słowa robiło się zdanie, zaś z jednego zdania kolejne i tak jakoś napisał stronę. A później jeszcze jedną. I tak dalej jakoś mu to szło.
Ale może myśl o tym, aby uporać się z tą częścią swoich weekendowych obowiązków jak najszybciej i spędzić całą niedzielę z Louisem spowodowało, że jednak znalazł w sobie odpowiednią motywację do działania. Bo przecież taka była prawda. Gdyby nie zdążył zrobić wszystkiego w sobotę, wtedy musiałby przenieść pracę na niedzielę. Zaś to spowodowałoby, że musiałby napisać do Tomlinsona o zmianie ich planów. I gdyby nie było Louisa, mógłby spokojnie rozdzielić sobie swoją pracę na więcej dni, co najwyraźniej jednak nie było mu aż tak potrzebne.
Jednak dzięki tej swojej małej motywacji — bo jaka by ona nie była, to najważniejsze, że zadziałała — rozdział został skończony, a on miał przeczytać go za dzień lub dwa, by mógł upewnić się, że napisał tam żadnych bzdur i każde zdanie brzmiało poprawnie. Ale gdy zamknął laptopa, poczuł ulgę, że udało mu się zrealizować swoje plany. Bo kiedy obudził się tego dnia, naprawdę nie sądził, że przysiądzie do tego na chociaż kilkanaście minut. Jeśli tylko robił sobie chwilę przerwy, to momentalnie łapał się na tym, że myślał o Louisie, a tym bardziej, jeżeli spoglądał na bukiet, który nadal stał w garnku. Rozmarzył się o tym, co mogliby znów razem porobić oraz zastanawiał się, jak przebiegała jego rozmowa z Zaynem. Wiedział, że mógł zapytać, ale nigdy nie chciał tego robić. Wierzył, że ufali sobie na tyle, aby szatyn opowiadał mu o takich wydarzeniach bez dodatkowych nacisków. Skoro nie ukrywał przed nim tego, że jedzie do Londynu, a wiedział, że Harry się również tym interesował? Miałoby to sens, aby brunet również dowiedział się o wszystkim.
Może brzmiał jak głupiec, że nie pytał, ponieważ nie było to przecież nic poważnego, a przynajmniej tak uważał. Skoro Louis podkreślał, że byli przyjaciółmi? Ale ponieważ szatyn zawsze mówił mu wszystko, to uznał, że w tej sytuacji będzie dokładnie tak samo.
Cały wieczór wpatrywał się jednak w telefon. Liczył na to, że może dostanie jakąś wiadomość od szatyna. Chociażby to, że wrócił do Cambridge. Kiedyś, kiedy komunikacja była nieco bardziej utrudniona, wydawało się, że liściki nie ustawały, a on wyczekiwał jedynie na kolejny, wyglądając przez okno, aby zobaczyć czy służący wracał do niego z odpowiedzią. Ale teraz, gdy mieli nieograniczony i niczym nieutrudniony dostęp do rozmów w tak wygodniej formie, zdecydowanie z niej nie korzystali.
Oczywiście mógł odezwać się jako pierwszy. I tak naprawdę nie miał powodu, aby tego nie robić. Mógł chociażby napisać, że skończył swoją pracę, więc ich spotkanie wciąż było aktualne. Cokolwiek. Ale jakoś nie potrafił. Wmawiał sobie, że to tylko dlatego, że nie chciał przeszkadzać Louisowi, który mógłby spędzać czas z przyjaciółmi. Nawet jeśli coś z tyłu głowy mówiło mu, że nie miał się przecież czym martwić, ponieważ szatyn był gotowy porzucić dla niego wszystko, to jednak się wahał. Chyba gdzieś z tyłu głowy dalej tliły się w nim ostatnie iskry niepewności.
Dlatego posprzątał w kuchni, gdzie znów nazbierało się brudnych naczyń, wykąpał się i gdy wskoczył pod kołdrę, widział, że dochodziła dwudziesta trzecia. Czy była to odpowiednia godzina, by skontaktował się z Louisem? Nie był pewien. Wiedział jedynie, że mężczyzna nie sypiał, a przynajmniej nie w ludzkim znaczeniu, więc na pewno nie obudzi go przypadkową wiadomością.
CZYTASZ
✓ | Reminiscence of Eternity
ФанфикWilliam Deakin był jednym z najsłynniejszych malarzy XVI wieku. Choć malował dla wielkich i bogatych, zapisując się w historii dzięki swojemu oddaniu rzeczywistości, które dla większości graniczyło niemal z grzechem, to jednak nie to spędzało sen z...