Ich usta ledwie się spotkały w tym delikatnym muśnięciu, a w jego sercu coś zdawało się wybuchnąć i to z ogromną siłą. Jakby nagle okazywało się, że w tym jednym organie kryło się coś więcej, co odkrywał dopiero teraz. Że dziwna mgła w jego głowie rozstąpiła się, ukazując mu zupełnie inny świat.
Ale z tym wybuchem szły również swoje konsekwencje.
Czuł, jak wszystko w nim walczyło. Jak jego uczucia, myśli i wspomnienia, które dotychczas mu towarzyszyły i były dla niego czymś bliskim, teraz zostawały powoli dominowane przez coś innego. Coś, co było dla niego znane, ale jednocześnie tak bardzo odległe. Co do tej pory czuł jedynie w wizjach i snach, gdy znajdował się w ramionach szatyna lub chociażby w jego pobliżu. Jakby te dwa znane mu światy zlewały się właśnie w jedno.
Miał wrażenie, jakby przeszłość walczyła z teraźniejszością, próbując scalić się w jedność. I żadna ze stron nie chciała przegrać tej bitwy. Jego rozum nie poddawał się w obronie przed naporem wspomnień czy kolejnych obrazów, których jeszcze nie wyśnił, ale wciąż wydawały mu się być tak znajome. A on, choć nie odsuwał się, to czuł ból w klatce piersiowej, gdy ta walka nie ustawała. Był pewien, że jego serce zaraz zatrzyma się i nie zabije już nigdy więcej. Czuł, że już nie tylko po policzkach Louisa płynęły łzy, choć te jego nie szpeciły jego skóry czerwonymi liniami. Dziwny ból pochłaniał go, ale jednocześnie Harry wydawał się nad nim panować.
Nic nie miał sensu. Naprawdę nic. I choć powtarzał te słowa tak często przez ostatnie tygodnie, to teraz chyba nastąpiło apogeum.
Ale wtedy skupił się na doznaniach, które właśnie czuł poza tym niespotykanym bólem. Które nie pochodziły z jego serca, a źródło których znajdowało się na jego skórze. Bo te muśnięcia pojawiające się na jego ustach były przecież tak znajome. Tak dobre. Jakby to było to, czego szukał w całym swoim życiu, jeżeli chodziło o miłość czy bliskość. Gdy jeszcze jakiś czas temu zastanawiał się, dlaczego nie potrafił nawiązać z kimś głębszej relacji na polu romantycznym. Czasami wmawiał sobie, że to wszystko przez studia, kolejne artykuły, które pisał i kolejne egzaminy. Ale to nie było to. Gdyby się zakochał, na pewno znalazłby dla kogoś ważnego czas, niezależnie od tego, jak wiele miałby do zrobienia. Były wieczory, gdy siedział w swoim salonie z kubkiem wina — ponieważ kieliszki były niepotrzebnym wydatkiem — i dochodził do wniosku, że zawsze czegoś mu brakowało. Odpowiedniego charakteru, specyficznej bliskości, tego ciepła. Ale to wszystko był w stanie poczuć tylko przy tej jednej osobie. Mama mówiła mu, że może musiał znaleźć kogoś odpowiedniego. Ale przecież on już to kiedyś zrobił tak wiele lat temu, oddając nieśmiertelnemu mężczyźnie całe swoje serce. Dlatego właśnie tak bardzo wszystkich porównywał.
Teraz to wszystko było takie oczywiste. Że nieświadomie od zawsze szukał kogoś, kto będzie dokładnie taki sam jak Louis. Kto będzie mógł pokochać go w ten sam sposób i kto sprawi, że on poczuje to samo. Ale na świecie istniała tylko jedna taka osoba i nikt nie był w stanie jej zastąpić. Nikogo nie był w stanie obdarzyć tak silnymi uczuciami. Kto pomimo chłodu swojej własnej skóry był w stanie rozpalić do czerwoności jego własną.
— Lou — szepnął brunet, a chwilę później poczuł ramiona, które owinęły się wokół jego ciała i przyciągając go mocno.
— Harry, moja najwspanialsza miłości — szeptał niemal w szaleństwie Tomlinson, gdy sam próbował zrozumieć co się działo. Przecież jeszcze kilka minut wcześniej słyszał słowa wypowiedziane tak odmiennym tonem. Jakby się go bał. Zaś teraz... Teraz było dokładnie tak, jak było to pięćset lat temu.
Styles schował głowę w zagłębieniu ramienia szatyna, próbując złapać do porządku oddech. Próbując zrozumieć, co właśnie działo się z jego umysłem i z jego ciałem. Nie wiedział już nic. Jedynym co wydawało mu się być znane, to te same perfumy, które wyczuł na szatynie ostatnio. I te ramiona, które trzymały go, tworząc bezpieczną sferę przed światem. Przecież spędził tak wiele czasu w tym uścisku, zapominając o całym świecie.
CZYTASZ
✓ | Reminiscence of Eternity
ФанфикWilliam Deakin był jednym z najsłynniejszych malarzy XVI wieku. Choć malował dla wielkich i bogatych, zapisując się w historii dzięki swojemu oddaniu rzeczywistości, które dla większości graniczyło niemal z grzechem, to jednak nie to spędzało sen z...