Aurora's POV:
Wszystkie historie miłosne zaczynają się od momentu pierwszego spotkania. W dniu, kiedy dwójka głównych bohaterów się spotyka po raz pierwszy, zaginając dotychczasowy rytm i wcześniej zaplanowany bieg wszechświata. Opowiada i słucha się tylko o tym, jakby był to wyznacznik początku ich historii. Ale dlaczego nikt nie zastanawia się co było wcześniej? Ich życie nie zrodziło się nagle w tej jednej chwili, kiedy pierwszy raz spojrzeli sobie w oczy i poczuli coś innego niż kiedykolwiek dane im było czuć. Pierwsze spotkanie. Pierwsza burza. To od tego zawsze się zaczyna.
I chciało mi się śmiać, bo nawet w tym byliśmy wyjątkowi, River. Nasza historia nie zaczęła się od tego momentu. To nie było prawdziwe. To tak naprawdę nie było początkiem.
Nasz początek zaczynał się teraz.
W tej chwili.
Dokładnie w tej sekundzie...
Zaczynał się w samym środku ciszy. Początek, kolidujący z historią, a następnie stanowiacy nasz koniec. Bo tak paradoksalnie, my nigdy nie istnieliśmy.***
— Ari...
Słyszałam to imię wiele razy. Wypowiedziane różnymi głosami, tonami. Wypowiedziane przez różne osoby, w różnych sytuacjach i emocjach. Ale byłam pewna, że tylko on umiał wypowiedzieć to tak pięknie. Był zachrypnięty, a jego cichy głos pieścił moje uszy, podobnie jak ramię przerzucone przez mój bok pieściło moją skórę, a usta obojczyk.
— Mogę cię podotykać?— szepnął zachrypnięty, na co sennie się uśmiechnęłam, czując jak jego klatka piersiowa mocniej naciska na moje plecy.
— Co?— spytałam, gdy jego druga dłoń pomalutku spłynęła na moje udo i złapała je od wewnętrznej strony, mocno się tam zaciskając.
— Czy mogę cię podotykać?—powtórzył, ciężko wzdychając i bardziej rozpaczliwie całując mnie w szyję, a następnie szczękę.
— Robiliśmy to pół nocy...— zaśmiałam się cicho, czując jak jego dłonie podejmują powolną decyzję o cofnięciu się. Byłam strasznie zaspana i obolała, ale mimo to czułam jego każdy ruch, czy oddech.
— Wiem.— westchnął niby to poddańczo, po czym nagle ugryzł mnie zaczepnie w szyję na co otworzyłam szeroko usta, starając się zaczerpnąć powietrza i jednocześnie przestać szeroko uśmiechać.— Mogę?
— Mhm...— mruknęłam w końcu z uśmiechem, czym zostałam nagrodzona wieloma, szybkimi pocałunkami w okolicy policzka, szczęki i ramienia.
— Napewno?— dopytał, ale nim zdążyłam mu co kolwiek odpowiedzieć, jego dłoń ponownie zawędrowała pomiędzy moje uda, zdobiąc skórę kolejnymi nowymi siniakami.
— Tak...— jęknęłam w poduszkę, gdy brunet mocniej przyparł mnie do materaca, a następnie odkrył ze mnie kołdrę. Jego ramię oplotło moje ciało, a następnie siłą przycisnęło do własnego. Doskonale poczułam jego erekcję, muskającą mój pośladek, na co mocno wtuliłam twarz w poduszkę, aby stłumić jęknięcie.— Napewno tak...
Z pomiędzy moich ust wydostał cię cienki, stłumiony przez materiał satyny pisk, gdy jego dłoń przycisnęła się do mnie i zaczęła wykonywać koliste ruchy. Zacisnęłam jedną dłoń na białej pościeli, czując motylki w podbrzuszu. Westchnęłam ciężko, gdy jego dłoń po chwili zniknęła i rozluźniłam się, pomimo tego, że zakiełkowała we mnie irytacja. Poczułam jak brunet delikatnie unosi rękę, a następnie zacisnęłam powieki, głośno wzdychając, gdy jego dłoń wróciła na swoje miejsce będąc wilgotną.
— Napewno mogę?— zachrypiał, drugą z dłoni łapiąc mnie za pierś i delikatnie obrysowując mój sutek kciukiem.
Zwróciłam się do chłopaka przodem, od razu obejmując jego kark i zarzucając mu nogę na biodro, jednocześnie dając lepszy dostęp.
CZYTASZ
Fire in the Silence
Romance~Czasami miłość to za mało, więc patrz jak moje serce płonie, a umysł błaga o okrycie się szronem.~ Druga część trylogii "Sunlight". ______________ © PraySatan, 2022