11.Słońce i księżyc.

5.8K 190 422
                                    

31 października, 2020. Salem, MA.

Tym razem nie będzie pisania o gwiazdach i świetlikach. Chyba, że o jednej, wyjątkowej. Mojej własnej. Ludzie mają głupią skłonność do szukania sobie towarzystwa. Nie chcą zostać sami. Nigdy tego nie rozumiałem. Wszyscy, którzy mnie otaczali byli potwornie źli. Ja sam taki byłem. I nie będę pisać ci o tym, jak bardzo mnie zmieniłaś... Myślę, że skrycie o tym wiesz, a z kolei wyznawanie sobie uczuć w taki sposób jest zbyt tandetne jak na nas. Nie jesteśmy typowi. Nigdy nie będziemy. Nie chcę, żebyśmy się tacy stali. Nie chcę, żebyśmy kiedykolwiek przestali się stawać. Bo twoje towarzystwo nie jest wcale takie złe. Właściwie jest jedynym, co sprawia, że znowu mam ochotę wstać z łóżka. Nie będę dziś pisać o gwiazdach i innym szajsie, chociaż wiem jak bardzo to lubisz.

Napiszę dziś o słońcu. I historii o tym, jak spotkało się z księżycem, tworząc nowy wszechświat.

To właśnie słońce wszyscy zawsze kochali. Było ciepłe, radosne i zawsze poprawiało humor najbardziej zniszczonej osobie. Porażało swoim blaskiem i zakochiwało w sobie każdą zbłąkaną duszę, nadając jej życia... I pewnego razu, niechcący nadała je podstępnemu księżycowi, który chciał skraść jej blask. Zbliżał się do niej z dnia, na dzień. Coraz bliżej. I próbował ją w sobie rozkochać. Chciał lśnić jej blaskiem, bo własnego nie posiadał. Aż w końcu mu się to udało.

I wtedy jego noc się skończyła. Zaczął się blask. Tak cholernie oślepiający, że był tym na początku przerażony. Krzyczał i się przed tym bronił, gdy jego noc znowu się pojawiała. Nie mógł dłużej już znieść mroku w samotności. Nie mógł znieść sekundy bez niej. Nie mógł znieść czegokolwiek. Zapachu kawy o poranku, muzyki, ani swoich znajomych. Potrafił myśleć tylko o niej i o tym, że nie zasługuje na jej promienie i uśmiech.

Bo ją oszukał. Nie chciał, aby się w nim zakochała jedynie z powodu jej doskonałości. Chciał ją wykorzystać. Ją i jej rodzinę, aby zemścić się na własnej. Okłamywał ją. Denerwował się, gdy pytała i była blisko odkrycia prawdy. Bał się. Cholernie się bał. Nadal się boi.

Nie będę pisał o gwiazdach. Będę pisał o nas, Ari. Będę pisał o tobie. Będę pisał o tym, jak cudowną osobą jesteś. O tym jaką pierdoloną obsesję mam na twoim punkcie. O pięknie jakie mi pokazałaś. O tym, co czuję, gdy nad ranem zgarniam sobie z twarzy twoje poplątane włosy. O tym, co czuję, gdy na mnie patrzysz. Boże, to jak na mnie patrzysz... Bardzo chcę ci o tym wszystkim napisać. Ale to nie są rzeczy do opisania. Nie da się spisać uczuć na kawałku papieru, a szczególnie tych naszych.

Życzę ci wszystkiego. Bo życie nie zawsze składa się z tego najlepszego. Życzę ci uśmiechów, łez. Wzlotów i upadków, bo wiem, że w razie czego zawsze cię złapię. Zawsze, Ari. I zanim mnie zapytasz, odpowiem.

Nie dokończę historii o słońcu i księżycu. Zostawię to tobie, modląc się o szczęśliwe zakończenie. Bo przez kogokolwiek nasza historia została nam spisana w gwiazdach, zasługujemy na to.

Zasługujemy na szczęśliwe zakończenie, Ari.

Tylko twój księżyc.

***
Przez moje ciało przeszły potężne dreszcze, a mięśnie napięły się, sprawiając że moje zęby uderzały o siebie, wydając cichy, nieprzyjemny dźwięk. Mocniej objęłam się ramionami i spojrzałam w dół na swoje czarne, krótkie spodenki od piżamy i jasnofioletową bluzę, która miała mnie ogrzewać tej cholernie zimnej nocy.

Madison mówiła od niej już od paru dni. Szczyciła się tym najzimniejszym dniem w całym roku, co najmniej jakby był on jej zasługą i jakimś dziwnych osiągnięciem. Tej nocy było zimno, ale miałam wrażenie jakby chłód zagrał dla mnie prywatny koncert. Taki osobisty. Intensywniejszy. I zastanawiałam się nad tym jaki związek ma to z jego nieobecnością. Tym, że tej nocy jego ciało nie ogrzewa mnie tak, jak robiło to wtedy na balkonie podczas załamania dwóch przedziałów czasowych. Podczas końca starego i początku nowego roku. Moje serce stanowiło jedyny w miarę żywy dźwięk. Pojedyncze odgłosy sów i ptaków ginęły gdzieś w szumie drzew. Wszyscy byli pogrążeni w śnie. Ja również powinnam. Ale zamiast tego, stałam pod głównymi drzwiami swojej szkoły i na niego czekałam. Po jego telefonie byłam wystraszona. On również taki był. Z pierwszą kroplą uderzającą o chodnik, usłyszałam dźwięk szybkich obrotów silnika jego auta. Z drugą, dostrzegłam dwa światła. A z trzecią, czwartą i piątą, pojazd zatrzymał się centralnie obok mnie. Podeszłam do drzwi pasażera i otworzyłam drzwi, aby go zobaczyć.

Fire in the Silence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz