2.Upadki, wosk i iluzje.

4.5K 172 586
                                    


Moja głowa przelatywała z jednej strony na drugą, a oczy się przymykały. Uniosłam oba kąciki ust do góry, a spomiędzy moich warg wydobył się chichot. Zimny i bolesny. Bo wszystko takie było.

Stawiałam krok, za krokiem mocno się obejmując ramionami. Nie śpieszyłam się, bo ból w moim środku mnie zmuszał do wolnego, ostrożnego tempa. Było mi zimno, a nie potrafiłam zapiąć rozporka swoich jasnych, szerszych jeansów. Moje buty były rozwiązane, więc raz na jakiś czas mocno się potykałam, przydeptując sznurowadła. Byłam brudna, ale nie wiedziałam dlaczego. Drzewa mi tak podpowiadały. Że jestem brudna. Podświadomość czuła jedynie obrzydzenie i odrazę, ale mi chciało się tylko śmiać.

Szłam szeroką szosą, pokrytą błotem i licznymi kałużami. Zgubiłam gdzieś swoją bluzę, więc zimny wiatr przewiewał nieprzyjemnie moje w połowie nagie ciało. Przeczesałam włosy, wyjmując z nich poplątany kosmyk ubrudzony błotem. Zatrzymałam się, skupiając na nim spojrzenie. Wyglądało na to, że straciłam połowę włosów. Kucnęłam ostrożnie, mocno się krzywiąc z bólu i położyłam swoje powyrywane włosy na tafli jednej z kałuży.

— Aurora!

Obejrzałam się gwałtownie za siebie, słysząc swoje imię. Mój oddech lekko przyśpieszył, a nogi same się wyprostowały. Nie mam pojęcia gdzie byłam. Po prostu stałam gdzieś na drodze, wypatrując w mroku osoby, która do mnie krzyczała. Często głosy na mnie krzyczały, albo groziły mi przykrymi rzeczami. Chciały zrobić mi krzywdę, ale nigdy się nie pokazywały.

Odwróciłam się do przodu i gwałtownie wciągnęłam powietrza do płuc, gdy zobaczyłam dwa oślepiające mnie światła. Zmrużyłam powieki, czując deszcz na swojej skórze i stojąc na przystanku autobusowym, wyłączonym z ruchu od dobrych dwóch. Musiałam się śpieszyć. Jechałam właśnie na randkę z Aidenem, ale...

— Aurora?!— auto się zatrzymało, a z niego wyszedł jakiś wysoki brunet o brązowych oczach, na co zmarszczyłam brwi i szybko się cofnęłam. Skąd znał moje imię?! Skąd on mnie znał?! I dlaczego ja nie znałam jego?!— Rori, już w porządku...

Szybko się cofnęłam, gdy obcy chłopak chciał do mnie podejść. Patrzyłam na niego, nie mogąc go poznać. Ale przecież powinnam, prawda?!

— Nie znam cię! Nie podchodź!— ostrzegłam go. Chciał zrobić to samo co Kevin. Chciał mnie dotykać, ale nikt nie mógł mnie dotykać!

— Zostaw grata, odbierz furę. Skup aut u Mike'a Faltona.

Mój oddech trochę zwolnił, a ramiona przestały się trząść.

— Nie pamiętam...— Nie pamiętałam go, ale był przyjacielem. Tylko przyjaciele znali moje hasło.

— Will, Rori.— powiedział, na co zmarszczyłam brwi. Dlaczego go nie pamiętam?!— William Carew.

William? Carew?

— Carew jest dobrym przyjacielem, Ari.

— Jesteś moim dobrym przyjacielem...— ufałam temu głosowi. On zawsze poprawiał mi humor i mówił miłe rzeczy. Tylko czasami był zły, gdy czułam się gorzej.

— Tak, Rori.— potwierdził, gdy zobaczyłam jak jego ramiona się rozluźniają, a oddech trochę uspokaja.— Wszyscy cię szukamy... Miałaś zaczekać na parkingu na Madison, pamiętasz? Miała cię z niego odebrać.

Z parkingu? Jakiego...

Szerzej otworzyłam oczy, biorąc głęboki wdech i czując się jakbym właśnie wróciła do swojego ciała. Nerwowo się obejrzałam po nieprzyjemnej okolicy, czując jak w moich kącikach oczu zbierają się łzy.

Fire in the Silence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz