4.Diabeł mi nie straszny.

3.7K 179 481
                                    

Ludzie są jedynie fizyką kwantową. Każdy z nas jest skupieniem olbrzymiej ilości atomów, które w jakiś sposób złożyły tak skomplikowany organizm. Atomy te trwają w ciągłym zespoleniu ze sobą, doskonale wiedząc jak i gdzie mają się znajdować. Najmniejsza dysharmonia spowodowałaby natychmiastową śmierć. Moim zdaniem atomy są podtrzymywane i układane w różne struktury, poprzez pole informacji. Inteligentną siłę stwórczą, która porządkuje otaczającą nas rzeczywistość.

Wszechświat jest skonstruowany tak, aby absolutnie każda, nawet najmniejsza cząsteczka posiadała w nim swoje miejsce i była odpowiednio ustabilizowana. To ważne.

Ale mój wszechświat działał w inny sposób. Atomy do niego gwałtownie i niechcianie wpadały, a następnie wypadały, tworząc czarną dziurę, pochłaniają powoli wszystko co tylko jakoś się zachowało.

Atomy nie mogą pozwalać sobie na błędy. A my zrobiliśmy ich masę, River.

***

— Jebane trzy szwy!— pisnęła oburzona Madison, przechadzając się wściekłym krokiem po naszym pokoju.— Pierdolonym, w dupę jebanym talerzem! W dziewczynę!

— Talerze chyba nie mają...— nie było mi dane dokończyć zdania, bo Cliffton posłała mi tak przerażające spojrzenie, że wolałam nie oberwać po raz drugi i oszczędzić sobie przy tym kolejnej wycieczki na SOR.

— Kiedy zadzwonią?— spytała Laura, siedząc po turecku na swoim łóżku i bacznie obserwując rudowłosą, zaaferowaną dziewczynę.

— A myślisz, że zadzwonią?— odpowiedziała pytaniem na pytanie z wyjątkowym cynizmem, po czym opadła twarzą na swój materac i głośno westchnęła z irytacją.

— Ja tam się cieszę...— mruknęłam cicho, bawiąc się nitką wystającą z mojej brązowej kołdry.— Byłam w szpitalu i nikt nie kazał mi patrzeć na ptaki, albo malować co czuję. I nie wstrzyknęli mi środków uspokajających. To była dobra wizyta.

— Tak. Pomijając fakt, że ujebałaś pielęgniarkę w szyję.— zauważyła Madison, mrucząc coś ledwo zrozumiale w materac.

— No i lekarz musiał zszywać was obie... Chyba nigdy nie widziałam tyle krwi...— dodała zamyślona Laura, wbijając nieobecne spojrzenie w podłogę.— Ej, ale zauważyliście, że wyglądał jak Brad Pitt? Ciekawe czy są spokrewnieni... A może...

— Laura, zły moment.— westchnęła rudowłosa, przewracając się na plecy i ciężko wzdychając. Od paru dni była strasznie zirytowana.

Podniosłam fioletowe lusterko z rączką leżące obok mojej nogi i po raz kolejny przyjrzałam się mojej napuchniętej oraz rozciętej skórze, związanej ze sobą trzema, cienkimi nitkami. Rana znajdowała się między moją lewą brwią, a końcem czoła.

— Obleśne...— mruknęłam sama do siebie, oglądając rozcięcie pod różnymi kątami.— Fajnie.

Odłożyłam lusterko na pościel, gdy pomieszczenie wypełnił krótki sygnał wiadomości oraz szamotanina Madison, która próbowała dostać się do swojego urządzenia najszybciej jak tylko było to możliwe. Cliffton uważnie coś czytała, ciężko oddychając, a ja i Laura w ciszy czekałyśmy na nowe wieści.

— Pierdolony Carew!— krzyknęła nagle, odrzucając od siebie z wściekłością urządzenie, które upadło na dalszą część jej łóżka.

— I co?— zapytała ciekawa Laura, a ja doskonale dostrzegłam na jej ustach mały uśmieszek, pełen fascynacji.— Zabili go?

Gdy Charlie przestał płakać w kącie, szczegółowo objaśnił mi całą sytuację. Pod wpływem emocji, chciałam uderzyć Kevina w twarz, ale ten mnie uprzedził, traktując niedelikatnie moją głowę porcelanowym talerzem. Zrobiło się niezłe zamieszanie. To Will pierwszy się na niego rzucił, a następnie dołączyli do niego Jack i Mike Davis. Za całą grupą ruszyła także Lily, która uzbroiła się w łyżkę, którą ukradła z 7Witches. Pod wpływem chwili chyba nie patrzyła na to, że do wyboru miała jeszcze widelec i wazon z tulipanami. Wszyscy wybiegli z knajpy z misją pomszczenia mnie i powstrzymania Carewa przed morderstwem, albo wręcz przeciwnie. Do końca nie wiadomo. Ja, Charlie, Laura i Madison pojechaliśmy do szpitala, ale po chwili odleciałam. Miałam śliczny sen. Dokładnie go pamiętałam. A potem obudziłam się w poczekalni, obok zapłakanego Charliego, który oglądał na swoim telefonie zmierzch. W sumie to oboje płakaliśmy na scenie ślubu Belli i Edwarda, w między czasie oczekując na lekarza, który naprawdę wyglądał jak Brad Pitt.

Fire in the Silence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz