Whats more?

258 14 0
                                    

Przez ostatnia sytuacje Dominik dołożył nam ćwiczeń i treningów z tego względu,że do bankietu trenowaliśmy w swoich grupach z wychowawcą. Były zdecydowanie bardziej wyczerpujące. Pokaz był tez konkursem. Ten kto wygra, czyli najdłużej ustoi na nogach, ma dostać jakiś przywilej. Wszyscy byli podekscytowani ,a ja wiedziałam ,że i tak nie mam żadnych szans.
Nie miałam nawet pojęcia czy w ogóle będę brała w nim udział.

Mnie nadal nie dawała spokoju sprawa ze złotowłosą. Dlaczego mnie wtedy obroniła, skoro widocznie ją irytowałam? Kim był jej opiekun i czemu dawno się nie widzieli?
Gdzie przebywa ,skoro praktycznie nikt jej nie widuje?

Moje rozmyślenia przerwała Julita ,która podcięła mi nogi podczas sparringu.

-Auc!-krzyknęłam usiłując się podnieść

-Może przyjdziesz już na trening ,a nie błądzisz myślami gdzie indziej co?-zakpiła moja przeciwniczka

-Nie twój interes!-nie cierpiałam tej dziewczyny

-Uspokój się w tej chwili!-przybiegnął mój opiekun- Julita ma racje, skup się na zajęciach. Zostały tylko trzy dni ,a ty co sobą reprezentujesz! Popraw się ,bo gorzko tego pożałujesz!

-Przepraszam sir...już się ogarnę

-Mam nadzieje..Pójdź do pielęgniarki ,krew ci leci..

Dlaczego Dominik ,aż tak się przejmował tym bankietem? O co w tym wszystkim chodzi.
Zatruwałam sobie głowę tymi myślami ,kiedy przez przypadek weszłam w jakąś osobę.

-Kurwa przepraszam-krzyknęłam kiedy dziewczyna z mopem się przewróciła-Nie chciałam!

Podniosłam wiadro ,z którego wylała się woda i podałam dziewczynie rękę.

-Roksana?-zapytałam

-Znowu ty? Ile jeszcze razy na mnie jeszcze wpadniesz..

-Przepraszam. Pozwól ,że ci pomogę -zaoferowałam

-Daj mi spokój. Już mi dosyć pomogłaś.-podeszła ,aby podnieść mop

Dziwnie szła ,jakby z każdy krok sprawiał jej ból.

-Co ci się stało? Dlaczego tak dziwnie chodzisz?

-A co ciebie to w ogóle interesuje? Możesz skupić się na swoich problemach ,a nie czyiś? Naprawdę nie wtrącaj się w nieswoje sprawy. Dobrze ci radzę.

-skoro mnie nie lubisz..po co mi pomogłaś?

-Nie pomogłam.

-Pomogłaś kilka dni temu...

-Męcząca jesteś-przerwała mi-Naprawdę musisz wszystko wiedzieć? Byłabyś chora gdybyś zostawiła kogoś w spokoju?!

-Nie taki jest mój cel...Poprostu to wszystko jest porąbane ,a ja usilnie szukam sensu. Ale go nie znajduje. Przepraszam za wszystko..-odwróciłam się z zamiarem odejścia, gdy nagle złapała mnie za ramie.

-Słuchaj..-zaczęła- nie chciałam być niemiła. Musisz zrozumieć ,że zadawanie się ze mną to kłopoty...Ty jesteś spokojna i trzymaj się lepiej tego ,bo skończysz gorzej niż ja. Widzisz jak wyglądam i co robie.

-To nie jest dla mnie problem...

-A powinien. Idź już zanim ten debil skapnie się ,że za długo cię nie ma.

-Skąd wiesz ,że ja..zresztą nie ważne. Gdzie mieszkasz?

-Nie powiem, bo jeszcze mnie odwiedzisz.-zaśmiała się

-A jak sama się dowiem i przyjdę to odpowiesz na moje pytania?

-Nie uda ci się to ,ale możesz próbować.-wzruszyła ramionami.

Zadowolona z siebie udałam się na hale.

...

W związku z moją za długą nieobecnością, Żniwiarz stwierdził, że skoro mam tyle czasu i nigdzie mi się nie spieszy, to przez noc mam wysprzątać całe drugie piętro. Na tym pietrze na prawo-segment B- znajdowały się pokoje uczniów ,a drugi sektor A był zamknięty i obowiązywał zakaz wstępu z niewiadomych przyczyn.

Było już późno ,kiedy kończyłam mycie podłóg. Zza zamkniętych drzwi usłyszałam krzyki. To był impuls, kiedy postanowiłam tam wejść. Dziwnym trafem wejście było otwarte. Za nimi ujrzałam, wiele drzwi. Na pierwszych z lewej strony z zakurzonych liter wywnioskowałam,że było napisane szatnia ,a po drugiej stronie składzik.
Na reszcie z nich widniała plakietka z jednym lub dwoma imionami. Wszystkie były zakurzone. Widać było ,że dawno nikt tu nie wchodził.
Idąc wzdłuż korytarza napotkałam źródło hałasu. W jednym z ostatnich pokoi paliło się światło.
Zza drzwi próbowałam dostrzec co tam się dzieje.

-Gdzie oni są?! Powiedz wreszcie! Lepiej żebyś zdradziła mi niż by wymusił to od ciebie ktoś inny.-mówiąc to zamachnął się paskiem i kogoś uderzył. W tej osobie rozpoznałam Anakina.

-Myślisz ,że byliśmy ,aż tak głupi ,aby się kontaktować?! Oczywiście ,że nie! -rozpoznałam ten głos, należał do nikogo innego jak Roksany-Powtarzam. Nie mam bladego pojęcia gdzie są! Bij mnie dowoli ,bo nie wyciągniesz ode mnie informacji ,których nie znam!

Usłyszałam jeszcze kilka uderzeń. To było okropne. Roksana klęczała oparta o łóżko z gołym tyłkiem, kiedy jej opiekun zadawał kolejne ciosy tu w tyłek tu w uda, czasem w plecy.

-Skoro tak,niech Ellijah wyciągnie to z ciebie jak nie chcesz po dobroci!

-Jemu tym bardziej nic nie powiem!

-Zacznij lepiej się modlić i ćwiczyć przepraszanie. Kto wie co on ci zgotuje ,za twoją bezczelność.

-Szczerze mam to w dupie.

-Nie rozumiem cię Roksana,tyle dla ciebie zrobił ,a ty zachowujesz się wciąż okropnie..

-Nic właśnie dobrego mi nie przyniósł. Zreszta Anakinie to nie twoja sprawa.

-Może i nie moja ,ale pomyśl jakie mieliśmy problemy,jakie JA miałem przez ciebie problemy, że cię nie upilnowałem.

-A co ciebie też zlali po dupie jak ty mnie? Chciałabym to zobaczyć.-zaśmiała się

-Kiedy ty dorośniesz..Ubieraj się, koniec kary.
Na dziś oczywiście. Jutro powtórka z rozrywki.

-Powiedz mi, ile jeszcze czasu będziesz mnie karał za jedną i tą samą rzecz. Minął już tydzień, co zamierzacie ze mną zrobić?

-Dziwisz się? Roksana nie zdajesz sobie sprawy jak poważne masz problemy. Przez dwa lata nie było po tobie śladu życia. Martwiliśmy się o ciebie, ja się martwiłem.

-Bullshit! Nie wmawiaj mi czegoś w co nie uwierzę!-rzuciła sarkastycznie

-Myślałem,że jak będziesz starsza to zmądrzejesz i docenisz to co masz..

-Doceniłam to co miałam, życie które sama stworzyłam ,a wy je odebraliście. To co zbudowałam własnym rękami. Bez niczyjej pomocy! Mam niedługo 19 lat i zrujnowana psychikę ,wszystko dzięki wam. Naprawdę mam za co dziękować.

-Nie pozwalaj sobie. Może jeszcze to kiedyś zrozumiesz...

-Tak napewno podziękuje Ellijah i tobie za te pasy,lanie,klęczenie na grochu i pierdyliard innych durnych kar. Naprawdę geniusz z ciebie jakich kurwa mało.

-Język..Ehh...Jutro punkt 6 widzę cię na dole. Powoli muszę cię wdrażać w starą rutynę.

-I co dołączę do tych dzieci? Świetnie. Po prostu zajebiście!

-Miejmy nadzieje ,że do tego czasu twoi rówieśnicy również zapełnią te korytarze.

-Akurat. Wątpię ,że kiedykolwiek ich jeszcze zobaczymy.

O kim oni mówili?Roksana tez tu mieszkała? Są inni uczniowie?

Papierowe serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz