Chapter 5

24 2 0
                                    

꧁༺Hope ༻꧂

Po skończonych lekcjach od razu udałam się do toalety, żeby zawiadomić siostrę o pierwszym dniu na uczelni. Mimo że sama miała dzisiaj zajęcia to ciągle bombardowała mnie wysyłając SMSy. Dobrze, że telefon był wyciszony i nie było go słychać na lekcji. Lucy należy do osób cierpliwych, jednak jeśli chodziło o dzisiejsze wiadomości do przebiła samą siebie. Nie dość, że nigdy tak nie robiła - jak powiedziała się jej, że zadzwoni się wieczorem to czekała cierpliwie - to była w tak gorącej wodzie kąpana, że w jedne wykład miałam ponad trzydzieści nie odczytanych wiadomości. Wniosek był jeden - jak najszybciej musiałam dotrzeć do toalety, żebym mogła spokojnie porozmawiać z własną siostrą, która znosiła chyba jajko z niecierpliwości.

Wychodząc z sali zaczepiła mnie Isa i powiedziała tylko, że nie pójdziemy razem do domu, gdyż umówiła się z bratem i kilkoma starymi znajomymi, lecz zapewniała mnie, że na weekend zabierze mnie ze sobą i zapozna mnie ze swoimi kolegami i bratem. Gdy tylko dowiedziała się, że nie mam drugiej połówki ubzdurała sobie, że zeswata mnie ze swoim bratem. Szczerze mówiąc to nie wierzę w miłość, którą ustawiają inni. Już prędzej miłość od pierwszego wejrzenia, romantyczna, ale nie taka jak w epoce romantyzmu - nie chce umierać młodo, lub żyć z poczuciem winy, że ktoś umarł za mnie.

W dwóch trzecich drogi zobaczyłam jednego chłopaka wybiegającego zza zakrętu i śmiejącego się pod nosem. Widać było, że się spieszył. Jednak po jego minie rozpoznałam, że jest z siebie dumny i lubi się wywyższać. Był dość wysoki, ale szczupły, miał lekkie zarysy mięśni, jednak nie był dobrze umięśniony. Z przemyśleń wygrały mnie wibracje mojego telefonu, który był w mojej kieszeni od spodni.

Błagam, niech Lucy poczeka pięć minut, bo zaraz zadzwoni na policję, albo faktycznie zniesie jajko. Napisałam jej na jednej z przerw, że kończę o po drugiej i zadzwonię tak gdzieś po dziesięciu minutach, żeby znaleźć spokojne miejsce. Jednak moja siostra nie poczeka tych dziesięciu czy piętnastu minut i zaczyna dzwonić do mnie dwadzieścia minut przed zakończeniem się wykładów. Kocham ją, ale czasem mam ochotę ją udusić za ten brak cierpliwości.

Skręciłam w lewo, tam skąd przed chwilą wyszedł ten chłopak. Na końcu znajdował się mój cel podróży, czyli toaleta, jednak nie to przykuło moją uwagę. Na środku pustego korytarza - chwilę temu zaczęły się ostatnie wykłady - znajdował się chłopak na wózku inwalidzkim z rozsypanymi książkami pod nogami. Ten chłopak, którego przed chwilą widziałam mu nie pomógł?

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to nie był wózek tylko jego ciemne blond włosy, które gdzieś już chyba widziałam. Podeszłam do niego powoli, widziałam, że chce pozbierać książki do torby, jednak nie może. Chciałam mu pomóc, skoro nie było nikogo innego w pobliżu.

- Poczekaj, pomogę Ci - powiedziałam i ominęłam go, aby stanąć na przeciw niego i pozbierać mu wypadłe rzeczy.

W pierwszej chwili nie zwróciłam uwagi na jego wygląd jednak do złudzenia przypominam mi kogoś. Kogoś kogo już widziałam, tylko za żadne skryby świata nie mogłam sobie przypomnieć gdzie się spotkaliśmy.

Chłopak nic nie mówił, by dziwnie cichu i spokojny.

Kiedy zebrałam wszystkie podręczniki wstałam, aby oddać mu je, żeby on potem mógł włożyć rzeczy to swojej torby obok. Wtedy dostałam olśnienia. Nie miałam żadnego deja vu! To był ten sam chłopak, którego spotkałam w sklepie kilka dni temu. Miał te same charakterystycznie błękitno-niebieskie  oczy i te same rysy twarzy. Patrzył się na mnie jakbym nie wiadomo kim była i jakby pierwszy raz widział mnie w życiu. Miał szeroko otworzone oczy i lekko uchylone usta z czerwonymi policzkami.

Nadzieja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz