꧁༺Leo ༻꧂
Leżałem sobie w moim łóżku, lecz przez moje okno zaczęły wpadać ciepłe promienie sierpniowego słońca, a przez otwarte okno czuć było zapach powietrza. Ogrzewało to moją twarz i samo pomieszczenie, a zapach roznosił się w powietrzu. Warto wspomnieć, iż to ostatni dzień wakacji, gdyż jutro rozpoczęcie roku akademickiego, a ja idę na pierwszy rok studiów z zarządzania.
Westchnąłem cicho. Nie przepadłem za pierwszym dniem szkoły. Tego feralnego dnia, kiedy miałem 15 lat miałem wypadek samochodowy. Wraz z ojcem jechaliśmy do szkoły, do której chodziłem, spieszyliśmy się lekko, gdyż była późna godzina i chcielibyśmy jechać na skróty. Gdybyśmy widzieli jak to się skończy, wybralibyśmy inną drogę... Jak na pierwszego września było dość wietrznie i deszczowo, a my się spieszyliśmy. Los chciał żeby jedno z drzew przy drodze spadło na dach auta. Nie wiele pamiętam z tego wypadku i to chyba nawet dobrze. Większość wiem z opowieści ojca. Zaczęło się od tego, że wpadliśmy w lekki poślizg, lecz tacie udało się to z łagodzić i zapanował nad autem. Siedziałem z przodu i ostatnie co pamiętam to piorun uderzający w drzewo rosnące przy drodze i to jak to drzewo spadło na nas. Pamiętam też mój przerażony krzyk i głos taty, lecz był on wtedy zbyt daleki i stłamszony przez upadające drzewo, żebym mógł cokolwiek zrozumieć.
Wraz z tatą trafiliśmy do szpitala w dość ciężkich stanach. Jednak ja byłem w gorszym niż rodzic. Z Opowieści taty drzewo spadając na auto przygniotło mi nogi, przez co nie mogę chodzić i muszę jeździć na wózku. Ojciec wyszedł jedynie ze złamaną lewą nogą, lecz w prawej ręce ma lekki niedowład i na problem z robieniem różnych czynności tą ręką. Miał też lekki wstrząs mózgu. Mimo licznych obrażeń był w lepszym stanie niż ja, gdyż jak sami widzicie od trzech lat poruszam się ma wózku. Pamiętam też relacje znajomych na te wydarzenie. Jednym mi pomagali, lecz drudzy się po prostu ode mnie odwrócili. Wstydzili się kolegi na wózku i dzień po moim powrocie do szkoły zaczęli oni udawać, że dla nich nie istnieje, mimo że dalej siedziałam z nimi w ławce. Od tamtej pory z rodzicami jeździmy po różnych szpitalach, gdzie robią mi badania. Moja mama jako pielęgniarka ma jednego znajomego lekarza, który właśnie zajmuje się takimi przypadkami jak ja i gdy tylko jesteśmy w szpitalu na badaniach powtarza on, że mam szanse na powrót do normalnego życia.
Rozmyślając o tamtym dniu przekręciłem się na drugi bok i zobaczyłem jak w drzwiach stoi mój młodszy brat Colin.
- Część Leo- powiedział chłopak i pomachał mi na przywitanie, co odwzajemniłem - wiesz, że dzisiaj jedziemy na zakupy?
Uśmiechnąłem się i przytaknąłem mu.
Jak zawsze robimy wszystko na ostatnią chwilę. Nawet zakupy do szkoły, lecz mama woli robić zakupy, kiedy nie ma na daną rzecz sezonu, wtedy są tańsze. Chyba, że to sezonówki, wtedy kupuje tego ile może. Mimo mojej niepełnosprawności to jakoś dajemy radę. Tata pracuje jako zarządca w jakiejś firmie, a mama jaki pielęgniarka w szpitalu i to na najwyższym stopniu. Lecz po wypadku straciliśmy dużo pieniędzy na moją rehabilitacje i leczenie taty. Wbrew swoim dużym zarobkom i ich wymagającej pracy starają się znajdować czas dla mnie i dla Colina. Jednak najwięcej czasu poświęcają na jeżdżenie ze mną po lekarzach.
Colin wszedł do mojego pokoju i położył się koło mnie. Można było czuć od niego śniadanie, które pewnie przed chwilą spożywał. Nasza mama naprawdę robi świetne jedzenie. Mogę się założyć, że gdyby nie pracowała w szpitalu, mogłaby otworzyć restauracje i miałaby wielu klientów.

CZYTASZ
Nadzieja
Fiksi RemajaJej imię oznacza Chodzącą Nadzieję, a jego Lwią Odwagę - i to się zgadza. Obydwoje pochodzą z różnych światów, z dwóch planet, a jednak znaleźli nić porozumienia i dopełnienia się. Ona dała mu nadzieję, której nie miał, a on dał jej odwagę. Hope Wal...