꧁•⊹٭Leo٭⊹•꧂
Leo, to twój pierwszy dzień na studiach z zarządzania firmą. Obydwoje życzymy ci powodzenia, dasz radę. Tak właśnie skwitowała moja mama mój pierwszy dzień na studiach. Oczywiście podwieźli mnie pod wejście główne uczelni, ponieważ były najbliżej windy, a moja pierwsza lekcja była w podziemiach budynku.
Odkąd pamiętam to tata zabierał mnie do pracy i pokazywał mi czym się zajmuje. Jak podrosłem i umiałem pisać na komputerze, a tata miał dużo papierkowej roboty, lub musiał pilnie wyjść coś załatwić w firmie, to wtedy ja siadałem przy biurku i wypełniałem faktury albo nawet przepisywałem jakieś dokumenty na komputer i je poprawiałem. Wtedy mój ojciec miał czas odpocząć, czy pozałatwiać inne sprawy, a czasem nawet udawało mu się kończyć szybciej prace dzięki mojej pomocy. To właśnie za młodu – przed wypadkiem – odkryłem co chce robić w życiu. Tata nie raz mi mówił, że jak skończę studia to zatrudni mnie w swojej firmie, a z czasem nawet ją przejmę to ja będę nią zarządzał. Pozostała jeszcze kwestia Colina i to czy on też by chciał przejąć firmę po ojcu, jednak on jeszcze był za młody. Zwłaszcza teraz mój brat poszedł do czwartej klasy podstawówki i jeszcze jest za młody, żeby wiedzieć co chce robić jak dorośnie. Mnie osobiście zaciekawiło prowadzenie firmy i zauważyłem, że to jest to co chce robić kiedy to ja dorosnę. Ojciec bardzo się ucieszył, gdy o tym usłyszał, powiedział wtedy, że firma wręcz na mnie czeka, aż skończę studia.
Wchodząc do budynku ciekawiło mnie, ile jest takich samych osób jak ja, które poruszają się na wózku. Niestety mi się tak trafiło, że wchodziłem razem z jakimś chłopakiem, który otworzył mi drzwi i przepuścił w nich. Podziękowałem i ruszyłem do windy. Mój cel tradycyjnie znajdował się koło schodów. W tym samym kierunku ruszył chłopak, jednak nie kierował swoich kroków do schodów, lecz do windy. Pewnie miał lekcje na samej górze i nie chciało mu się wchodzić po schodach. Wyprzedził mnie i pierwszy nacisnął guzik przywołujący dźwig na parter. Gdy drzwi się otworzyły to przepuścił mnie. Jakoś nie bardzo mnie obchodziła jego obecność, ale widać było, że jest wychowany i kulturalny.
- Na jaki poziom jedziesz? - spytał czarnoskóry.
- Na minus jeden.
- O, to tak samo jak ja. Gdzie masz lekcje?- powiedział wciskając przycisk z jedynką z minusem.
- Pod piętnastką, obok wejścia do biblioteki, mam tam mieć pierwszą lekcję.
- Czyli wychodzi na to, że będziemy na jednym roku. Jestem Brandon – powiedział uśmiechając się – a ty jak się nazywasz?
Przeniosłem swój wzrok z zamykających się drzwi windy na chłopaka. Widać było, że był zadowolony z nowej znajomości.
Rodzice nie raz przeprowadzali ze mną rozmowy na temat tolerancji innych osób, czy to innej orientacji, skóry czy poglądów. Szczere mówiąc byli mi oni obojętni i nie czułem do nich, ani obrzydzenia, ani fascynacji ich osobą. Są to są, jednak nigdy nie przypuszczałem, że poznam osobę o innym kolorze skóry. Brandon na pierwszy rzut oka wydawał się inni niż reszta ludzi na uczelni, których widziałem i nie chodziło mi o jego kolor skóry. Jak na niego spojrzałem widać było takie bijące szczęście od niego, które promieniowało, zwłaszcza widziałem to w jego oczach. Czyli jego kolor skóry go nie obchodził i nie czuł się wykluczony, więc nie ważne dla niego było, to że inni się z niego śmieją czy drwią. Czuł się po prostu sobą i nie zważał na to co mówią inni ludzie o nim.
- Jestem Leo Arkan – powiedziałem patrząc w jego ciemnobrązowe oczy.
- Arkan? To po łacinie i oznacza odwagę.

CZYTASZ
Nadzieja
Teen FictionJej imię oznacza Chodzącą Nadzieję, a jego Lwią Odwagę - i to się zgadza. Obydwoje pochodzą z różnych światów, z dwóch planet, a jednak znaleźli nić porozumienia i dopełnienia się. Ona dała mu nadzieję, której nie miał, a on dał jej odwagę. Hope Wal...