Rozdział I W pułapce

310 17 5
                                    

Eragon nigdy nie przypuszczał, że dzisiejszej nocy zdarzy się coś tak nieprzewidzianego. Chociaż oczywiście oboje z Saphirą mieli świadomość tego, że z każdą sekundą mogą zostać wykryci, jednak wykryci, a złapani robi już sporą różnicę. Po swoich umiejętnościach magicznych wywnioskował, że nie ma co się obawiać ataku Raz'zaków i nie będą oni w stanie nic im zrobić. Gdyby wiedział jak bardzo się myli...
Siedział właśnie na skraju jaskini, w której na tę noc postanowili się zatrzymać, a księżyc w pełni lekko oświetlał mu twarz. Powietrze wokół było całkiem rześkie, w przeciwieństwie do tego co czuło się w Dras'leonie. Ostrożnie położył się na twardej skale i spojrzał w gwiazdy. Bo świat jest wielki, a niebo okrągłe. Szukając konstelacji myślał o tym co będzie dalej; czy Brom zaprowadzi go do vardenów, kogo jeszcze spotkają po drodze oraz wiele innych pytań, na które wciąż nie znał odpowiedzi. Nadal nie powiedział mi kim jest mój ojciec, pomyślał smutno zamykając oczy na chwilę. Jednak wiedział, że nie może zasnąć byle tylko uwolnić sie od skołatanych myśli. Zarówno Saphira jak i Brom spali teraz, a jego zadaniem było pełnienie warty i w razie czego obudzenie ich gdyby ktoś podejrzany próbował wkraść się do obozu. Westchnął cicho i odwrócił się w stronę śpiącej smoczycy. Wyczuł, że śni o czymś czego nie rozumiał. O tym co mogło nadejść, ale wcale nie musiało, a może już nawet miało miejsce ? Zobaczył kobietę, jadącą na koniu, w asyscie dwóch ochroniarzy, która wyglądała na elfkę i trzymała w rękach cos w rodzaju sakwy. W środku musiało się znajdować coś bardzo ważnego bo co chwilę zerkała na to jakby chciała się upewnić, że wciąż się tam znajduje. Dwaj mężczyźni również byli elfami. Cała trójka jechała w kierunku północnym i od razu dało się zauważyć, że jadą w pośpiechu. Kiedy stanęli przed lasem i elfka kazała koniom ruszać, one nie poruszyły się ani o milimetr. Widząc to dziewczyna naradzila się z pozostałą dwójką, po czym ruszyli się w przeciwnym kierunku. Jeszcze przez chwilę jechali miarowym tempem, aż w końcu sen zaczął się oddalać i po chwili Eragon znów leżał przy jaskini, a wszystko było takie jak przed chwilą. No, prawie wszystko. Zerwał się wiatr i nagle poczuł mocny zapach siarki, który mówił jedno - Raz'zakowie byli w pobliżu. Szybko wskoczył do jaskini i jednym niezbyt mocnym szarpnięciem obudził Saphirę.
Co się dzieje mój mały ? spytała zaspanym głosem. Daj mi jeszcze pospać.
Chyba muszę cię rozczarować. Również odpowiedział w myślach Eragon. Raz'zacowie tutaj są. Schowajmy się lepiej.
Zaspanie Saphiry szybko zostało zamienione na ciekawość i rozbudziło ją to niemal całkowicie. Tymczasem Eragon podszedł nieco dalej do Broma, który spał obok Saphiry, potrząsnął nim lekko i zawołał półgłosem - Brom, obudź się. Jesteśmy w niebezpieczeństwie...
Po chwili starań Eragona, Brom w końcu podniósł się z zimnego podłoża i wszedł nieco dalej, w głąb jaskini.
- A teraz powiedz, co się stało ? - spytał ostrożnie.
Eragon szybko zrelacjonował mu to co poczuł i dodał, że prawdopodobnie wybrali złe miejsce na odpoczynek. Brom tylko pokręcił głową, a Saphira warknęła z dezaprobatą czując jak zapach wroga rozprzestrzenia się również tutaj - Bzdura, miejsce jest dobre. To nie nasza wina, że oni wyczuwają zapach ludzi z odległości kilku kilometrów. A to, że teraz tylko gadamy raczej nam nie pomoże. Potrzebujemy planu.
Eragon pokiwał głową i spytał - zatem jak uciekniemy ?
- A może po prostu poczekamy ?
Nie było to pytanie retoryczne, ale Eragon i tak nie wiedział jak na to odpowiedzieć. To wyjście wydawało się zbyt proste, przecież to niemożliwe, żeby tamci nie mieli pojęcia o tym gdzie dwóch jeźdzców i smok się znajdują. A z drugiej strony... Jeśli by się dobrze ukryli to może jest szansa ? Rozmyślania Eragona przerwała nagle Saphira.
Pomyśl mój mały. Jeżeli stąd nie wyjdziemy, a oni będą okrążać to miejsce, udusimy się. Już teraz trudno jest oddychać, a co dopiero kiedy się zbliżą. Trzeba stąd jakoś wyjść.
Dlaczego ? Zdziwił się. Tylko tu jesteśmy bezpieczni.
Może i tak. Przyznała Saphira. Ale wyjścia są trzy. Wychodzimy stąd i umykamy im, wychodzimy stąd i zostajemy złapani, albo nie wychodzimy wcale i po jakimś czasie ktoś znajduje nas nieżywych. Co wybierasz Eragonie ?
Chłopak westchnął ciężko i odparł na głos - osobiście jestem za pierwszą opcją mimo, że moglibyśmy po prostu poczekać aż odlecą stąd.
- Eragonie, ona ma rację - odezwał się Brom - w takiej sytuacji lepiej nie myśleć brawurowo tylko patrzeć przede wszystkim na własne bezpieczeństwo. Jeśli nie przeżyjesz nikt już nie uratuje Alagäesii.
- Nie mogę się z tym nie zgodzić - przyznał niechętnie Eragon - skoro tak, to chodźmy.
Nadal trwała noc i prawdopodobnie było jeszcze parę godzin do świtu. Niestety nie mogli tyle czekać. Im szybciej uciekną, tym lepiej, toteż powoli wyjrzeli na zewnątrz.
- Chyba nie ma nic tutaj - stwierdził zdziwiony - to dlaczego wciąż czuć ten zapach mimo, że jakby się oddalił ?
Brom już miał odpowiedzieć kiedy nagle usłyszał dźwięk wypuszczanej strzały i zanim zdążył zareagować, ta dosięgła go i unieruchomiła w jednej chwili. Nadal oddychał, ale najwyraźniej w owej strzale znajdowało się coś trującego. Wściekły Eragon podszedł do Broma i kiedy chciał ją wyjąć, w tym samym momencie świat zawirował mu przed oczami i upadł na kolana. Gdy sam nie mógł się ruszyć widział jak z Saphirą dzieje się prawie to samo i wtedy krzyknął z bólu gdy próbował się oswobodzić z niewidzialnych więzów. Ten krzyk odebrał mu resztkę sił i właśnie w tym momencie padł na ziemię i stracił przytomność.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

W końcu udało mi się napisać ten rozdział i przepraszam, że taki krótki, ale jest późno, no i drugi bd dłuższy :D
Oyasuminasai :*
Pamiętajcie o votach i komentarzach ;-)

To tylko przyjaźńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz