Rozdział IV Cokolwiek ma być...

139 8 7
                                    

*sen z perspektywy Eragona*

Stałem na brzegu urwiska, tuż nad bezdenną przepaścią kiedy nagle usłyszałem czyjeś kroki. Nigdy wcześniej żaden z przyjaciół nie skradał się

do mnie w taki sposób ani w ogóle, więc obróciłem się w stronę owego,jak się okazało mężczyzny. Był ubrany cały na czarno, łącznie z wysokimi,

wiązanymi butami. Głowę miał gładko ogoloną i sprawiał wrażenie spokojnego człowieka. Od razu zrozumiałem, że to król. Po chwili odezwał

się metalicznie brzmiącym głosem z nutą szyderstwa skierowaną w moją stronę: - I co teraz zrobisz, o jeźdzcze ? Zawędrowaliście tak daleko

tylko dlatego, że wam na to pozwoliłem, jednakże koniec tego. Syn Morzana wróci do mnie - stwierdził stanowczo jakby nie uznawał

najmniejszych sprzeciwów. - Nieważne, czy z własnej woli, czy też nie.

- Nic o nim nie wiesz! - krzyknąłem niewiadomo dłaczego. - Nie obchodzi mnie, że jego ojciec był jednym z zaprzysiężonych. Nigdy nie traktował

go jak syna, więc nie będzie służył tobie!

- Jeszcze zobaczymy. - odparł spokojnie, ale mściwie Galbatorix. - To nie od ciebie zależy, Eragonie. Jeśli się przyłączysz do sprawy - żadnemu z

was nie stanie się krzywda. Twojemu smokowi też nie.

- Nigdy! Żaden z twoich ludzi nie jest wolny. Mam stać się jednym z nich ?

- Możesz uzyskać większe prawa - zasugerował. - Ze względu na twój status jeźdzca.

- A on zostać niewolnikiem ?! Nie przyłożę do tego nawet palca. - mówiąc to powoli cofnąłem się do tyłu i wtedy stało się. Spadłem z olbrzymiej

wysokości, a ostanim co od niego usłyszałem było:

- Pewnego dnia zdasz sobie sprawę, że powinieś był się odwrócić od niego i dołączyć do mnie w Urubaênie. Wszyscy przyjaciele i tak kiedyś cię

zostawią.

Sceneria się zmieniła. Już nie spadałem, tylko jakimś cudem znalazłem się na skraju lasu i obok mnie siedziała młoda elfia dziewczyna.

W jednej chwili moje serce się uspokoiło, jak i oddech jakby jej własny pokój ducha był w stanie wywołać to samo u mnie.

- Witaj Eragonie - odezwała się tak nagle, że aż podskoczyłem w miejscu. Byłem nie tyle zdziwiony samym faktem, że zdecydowała się coś

powiedzieć, a bardziej tym, skąd znała moje imię. Gdy ją o to spytałem odpowiedziała:

- Kiedy wykluwa się smok, a jeździec otrzymuje swoje znamię osoba złączona z magią - tak jak ja - jest w stanie to wyczuć, jak i zdobyć pewne

To tylko przyjaźńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz