Rozdział XV

15 1 2
                                    

Zaria skrzywiła się i wytarła niedbale zakrwawione ręce o spodnie. Brzydziła się lepką konsystencją krwi i nienawidziła jej szkarłatnego koloru, który kojarzył jej się głównie z pasami na fladze Asmarii oraz znienawidzonymi Faerael.

„Paskudni zdrajcy", pomyślała i zmrużonymi oczami spojrzała na swoje dzieło.

Uniosła kąciki ust w szyderczym uśmiechu — miała szczerą nadzieję, że wyznawcy fałszywego światła odnajdą każdy z napisów, pozostawionych przez jej ludzi. Całym sercem marzyła, aby Obdarzeni Opatrznością wraz ze swymi wiernymi ujrzeli jak najwięcej krwawych haseł, a ich umysły już nigdy nie zaznały spokoju.

Bo niby dlaczego oni mogli jeść ciepłe posiłki i spać w wygodnych łóżkach, a Zaria oraz jej bracia i siostry zmuszeni byli nocować w opuszczonej kopalni?

— Zario, wracajmy.

Skinęła, naciągnęła kaptur na głowę i popatrzyła w zielone oczy Veiry, rozświetlające noc. Dzięki swoim, jasnoniebieskim, bez problemu dostrzegała blade blizny, zdobiące twarz kobiety, i to, jak mocno zaciskała usta.

— Co się stało? — zapytała dość ostro. — Znowu jakiś wieśniak was zauważył?

Mimo nocy obie pewnie stawiały kroki. Weszły do lasu i zaczęły iść w górę rwącej rzeki.

— Nie, nikt nikogo nie zauważył. Przybyła już delegacja Ornaes i... — zawahała się. — Zoe znowu była w stolicy.

Zaria zmarszczyła brwi.

W Azmarin roiło się od szpiegów i ludzi Kanaana, a co za tym idzie — każdy mógłby ruszyć tropem Zoe i z łatwością odnaleźć ich kryjówkę, a później wrócić z całym oddziałem. Nie mogli sobie na to pozwolić. Nie, gdy byli tak blisko celu.

Zaria będzie potem musiała uporać się z nastolatką i ograniczyć jej samowolę, teraz jednak zwyczajnie westchnęła.

— Co ukradła tym razem? Czy może powinnam zapytać kogo okradła?

Zaria usłyszała, że jej towarzyszka głośno wypuściła powietrze.

Veira także miała dość zachowania Zoe — kiedy razem z bratem bliźniakiem odnaleźli i przyprowadzili do Zakonu żyjącą w kanałach kilkulatkę, nie przypuszczali, że to właśnie z jej powodu będą zmuszeni zabić pierwszego człowieka. Nie sądzili też, że przez lata nic się nie zmieni, a Zoe dalej będzie ryzykować bezpieczeństwem ich wszystkich.

— Nie powiedziała gdzie, ale zdobyła trochę warzyw, owoców, alkoholu i...

— I?

Veira przełknęła ślinę.

— I konia. Karą klacz.

Zaria stanęła jak wryta. Serce zabiło jej szybciej, a wzrok jeszcze bardziej się wyostrzył — teraz widziała niemal jak za dnia.

— Co proszę?

Veira postarała się o uśmiech — przecięta warga nie zachowywała się naturalnie, przez co jej wykrzywione usta przypominały bardziej przerażający grymas niż uśmiech.

Jednak Zaria znała Veirę od własnych narodzin i dawno nauczyła się jej mimiki. Zrobiła głęboki wdech.

— Proszę, powiedz, że to nieprawda. — Kiedy Veira na powrót spoważniała i pokręciła głową, Zaria zacisnęła pięści. — Verdell miał rację, przygarnięcie jej było błędem. To podstępna, tchórzliwa córka Laerego. Powinniśmy to wiedzieć.

Veira nie odpowiedziała, przełknęła jedynie ślinę i nieznacznie skinęła. Chwilę potem w milczeniu wznowiły marsz.

Na miejscu, jak tylko zrzuciła z siebie płaszcz, Zarię od razu przywitały pozostałe nocne drużyny; kilka par złożyło jej krótki raport z polowań, kolejne przekazały plotki z wiosek, a jeszcze inne wymieniły, gdzie i jaką wiadomość dla Asmariańczyków zostawiły. Mieli zdecydowanie za mało jedzenia, ale na razie musiało im to wystarczyć.

AduantasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz