— Naprawdę chciałeś się na to zgodzić?!
Amaryllis niedawno wróciła z Asmarii i pierwsze, o czym się dowiedziała, to że podczas jej nieobecności Caton w imieniu wszystkich Saerael zamierzał zagłosować za starym systemem płac, mimo że wcześniej umawiali się inaczej i wraz z Kestrel oraz Allardem doszli do wniosku, że nie mogą pozwolić na dalsze wykorzystywanie swoich braci i sióstr Żywiołu.
Jeszcze ponad osiem lat temu, przed przejęciem władzy przez Mistrzów i Mistrzynie, Forteca stanowiła przechowalnię niewolników, nad którymi niemal całkowitą kontrolę sprawowali Założyciele. Służba, mimo że w teorii usługująca Obdarowanym, bezdyskusyjnie wykonywała każdy rozkaz rodów. Faerael spędzali dnie w wojskowych garnizonach, gdzie ich przemęczano, głodzono i niejednokrotnie — zwłaszcza po pierwszych buntach, które między innymi za sprawą Kestrel rozpoczęły się właśnie w ich szeregach — bito i torturowano. Ugodowych Obdarowanych Wodą przez lata trzymano na uboczu, natomiast braci i siostry Żywiołu Nissy zmuszano zarówno w dzień, jak i w nocy do pracy bez wytchnienia. Założyciele brzydzili się dotyku ciemnoskórych, rajnagarsko-kalgazkich dzikusów, więc niezależnie od tego, kto wymagał opieki medycznej, to rodowici Ornaeńczycy, Haerael, mieli być na każde skinienie. Za to Obdarowani Powietrzem ryzykowali życie przy budowach oraz wspomagali floty handlowe, niekiedy głodując w ciężkich warunkach, podobnie jak Faerael.
Po wygranej wojnie mieszkańcy Fortecy porzucili niewolnicze stanowiska i chociaż większość nie opuściła wyznaczonych im wcześniej sektorów pracy, to nikt już nie pracował pod rozkazami Nieobdarowanych, a sami Obdarowani wymagali odpowiedniego wynagrodzenia za swoją pracę. Dla Ornaeńczyków było to niedopuszczalne; nie chcieli płacić pieniędzy „wytworom piekieł", więc Obdarowani rezygnowali z takiej pracy, co z kolei doprowadziło do tego, że obszary gospodarki — przez lata uzależnione od ich zdolności — zwolniły w rozwoju.
Dzięki połączeniu z rodami, ich wpływom oraz działalności Fay sytuacja znacznie się poprawiła, ale wciąż były potrzebne nowe, lepsze prawa. Jeśli kiedykolwiek miał zapanować pokój, reguły państwa musiały stać się jasne i sprawiedliwe.
Amaryllis za wszelką cenę nie chciała powrotu czasów niewolnictwa. Nie chciała być wykorzystywana, głodzona i krzywdzona na różne ohydne sposoby. Nie mogła znieść myśli o kolejnym Święcie Czterech Żywiołów, podczas którego z przerażeniem spoglądałaby na zapatrzonych w jej ciało kupców i marynarzy. Ostatni bal całkowicie różnił się od poprzednich i Mistrzyni nie potrafiła nawet wyobrazić sobie możliwości, by jej stare piekło powróciło.
— Czy ty naprawdę nigdy nie myślisz?! — zawołała oskarżycielsko. — Bogowie, byłam przekonana, że się zmieniłeś, a ty dalej... — urwała, kręcąc głową. — Powiedz coś wreszcie! — dodała wściekle, spoglądając prosto na niespokojnie poruszającego się Catona. — Chociaż przez chwilę zachowuj się jak dorosły mężczyzna!
Aileen stanęła w rogu pokoju i zadrżała. Po raz pierwszy widziała rozgniewaną Amaryllis. Znana wszystkim jako wielce opanowana i ułożona, teraz zmarszczyła wściekle brwi, aż czerwieniejąc ze złości. Ponadto zaciskała dłonie w pięści, przez co atmosfera w pomieszczeniu zgęstniała, a Aileen odniosła wrażenie, że dookoła zaczynało brakować tlenu.
Niedługo miały odbyć się dyskusje Rady z udziałem Założycieli i wedle zwyczaju Obdarowani spotkali się wcześniej razem, aby omówić wspólną strategię. Aileen jeszcze nigdy nie słyszała, żeby to Amaryllis była rozwścieczona podczas takich rozmów — zazwyczaj ta rola przypadała Kestrel.
Caton zacisnął i rozluźnił ręce.
Stchórzył. Nie wiedział, co zrobić, i kolejny raz dokonał najprostszego, lekkomyślnego wyboru, którym skrzywdził ważną dla siebie kobietę. Znowu zawiódł, bo był zbyt niezdecydowany i lękliwy, żeby podjąć inną, bardziej ryzykowną decyzję.
CZYTASZ
Aduantas
FantasyRóżnice od lat tworzą coraz to nowsze podziały, krzywdząc klasy niskie i średnie, bogate rody oraz cechujących się silną Wolą Obdarowanych. W każdej grupie powstają podziały, a intrygi i wzajemna pogarda prześcigają się w walce o wolność. Przyjaciel...