Kolejny, nudny dzień w pracy. [Y/n] siedziała przy biurku i kręciła się na fotelu, który był rozłożony tak, by można było w pół leżeć. Czekała na swoją herbatę, w jej firmie, nikt zbytnio nie umiał zrobić dobrej herbaty, a tym bardziej jej księgowa. Jednak lepsze to niż nic, lepiej się czegoś napić, niż siedzieć z suchym gardłem.
Sama herbata ma dosyć ciekawy proces parzenia, a nie zamoczyć tylko fusy i od razu wyrzucić. Przepada jej smak i zapach, tylko zabarwia się wrzątek.
Czasem ma ochotę wszystkich zwolnić, niedołężność pracowników, wręcz denerwował [Y/n]. W najprostszej sprawie, która dosłownie była prosta jak prosta w matematyce, to oni musieli o to zapytać.
Nie lubiła tego, wolała samodzielność. Przecież nie są już dziećmi, są to dorośli ludzie. Więc po co zanoszą jej te bezsensowne pytania? Nie wiem, ale na pewno wiemy, że ci ludzie, nie są samodzielni.
Po jej gabinecie rozległ się, dźwięk otwarcia drzwi. Od razu wyprostowała się, wraz z fotelem.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale ma pani gościa.- Nie pewnie powiedziała księgowa.
- A masz moją herbatę?- Znów [Y/n] zaczęła się kręcić na fotelu.- Bo w gardle mnie piecze, a chyba nie chcesz zostać zwolniona?- Nie brzmiało to, jak groźba, lecz bardziej jaka luźna propozycja, która zbytnio kobietę nie obchodziła.
-Oczywiście, że nie! Już idę robić herbatę!- Szybko wyszła, jeszcze zamieniła parę słów z kimś i od razu, poszła robić herbatę.
-Nieźle stresujesz swoich pracowników, [Y/n] -chin.- Zatrzymała się na kręconym fotelu, po czym wstała z niego.- Dzień dobry.-Dopowiedział mężczyzna. Jego ton głosu był dosyć ponury i zmęczony, przyprawiał o gęsią skórkę.
-"-chin" gdzieś to usłyszał? - Zmierzyła wzorkiem, od dołu do góry rozmówcę, od razu rozpoznając go.- Co tym razem potrzebujecie?- Znów zaczęła się denerwować, brała na to, leki, które zostały zalecone od psychiatry, nie często je brała, jednak gdy czuła, że wpadnie w szał i stan, w którym przeszywała ją smutek i złość, to oczywiście, zaczynała je brać.
-Porozmawiać i tylko ja, nikogo więcej nie ma.- Stał nadal w drzwiach, nie wiedział co zrobić. Po ostatniej sytuacji można by ocenić, że [Y/n] jest osobą kontrolującą, w pewnym sensie tak nie jest. Biało włosy nie chciał jeszcze bardziej, zajść za skórę kobiety. Bo wtedy całkowicie nici z interesu.
-Zapraszam, usiądź na kanapie. - Pokazała na kanapę, po czym usiadła na fotelu, który był naprzeciw.- Więc odpowiesz mi na wcześniejsze pytanie?
-eh.- Po kręcił głową ze zrezygnowania.- Że nie pamiętasz brata swojej, już byłej przyjaciółki, [Y/n]? - Dziewczyna jedynie co, to patrzyła się na niego, jak na idiotę.
Położyła rękę na głowie i przymknęła oczy, pamiętała go, ale wolała tamten czas ominąć i o nim zapomnieć. Narobiła sobie dwanaście lat temu, dużo wrogów, a tym bardziej w Tokio, a też dużo po obiecywała.
-A więc co tam u ciebie? Mikey?- Uśmiechnęła się dosyć niepewnie. Tak naprawdę była zażenowana sytuacja, że musi spotkać osobę którą, kiedyś odrzuciła.
- Żyje.- Delikatnie się zaśmiał pod nosem.
-A w ogóle co u Emmy?- trochę kobieta się rozweseliła, była starsza o rok od przyjaciółki, zawsze trochę żartowała z niej, że znalazła sobie starszą koleżankę.
-A tak Emma. Umarła...- Słowa tak jakby odbijały się w pomieszczeniu, powiedział niby ze smutkiem, ale jakby tak naprawdę już to go nie obchodziło. Cała atmosfera, z dosyć luźnej, stała się wręcz na przerażającą i gęstą. Tak gęstą, że normalnie można by ją kroić.
[Y/n] przez chwilę nie zrozumiała wypowiedzianych słów przez Manjiro. Czuła się jakby, nie znała języka japońskiego i nigdy nie miała z nim do czynienia. Wzięła głęboki wdech i wydech, przemyślała jeszcze raz, starając się przy tym ułożyć w głowie, wyrazy i złożyć w sensowne zdanie.
-Nie... żyje?- Zabrakło w pewnym sensie jej słów, nie widziała się z nią dwanaście lat, ale jednak były przyjaciółkami, w tamtym okresie jedna i druga by wskoczyła za nią w ogień. Powoli znów układała sobie myśli i próbowała złożyć sensowne zdania, jednak przychodziło to jej z trudem. - Co się stało?
-Cóż po twoim wyjeździe, wpadła pod motor...- Nastała chwila ciszy, mężczyzna postanowił ją przerwać.- Nie mam ochoty mieć ci za złe, że przez ciebie to się stało, bo codziennie ktoś umiera.- Wzruszył ramionami.
-Nie, nie, nie. Kłamiesz. Nie jest to prawda, tak?- Nie wierzyła mu, a tym bardziej że to może być z jej winy. Emma nie była taka, obiecały sobie coś. Więc dla [Y/n] jest to niemożliwe. Nie chciała dopuszczać sobie myśli, że jej przyjaciółka popełniła samobójstwo. Oczywiście normalna śmierć, ale nie chciałaby, z jej powodu to się wydarzyło.- Żartujesz sobie tylko ze mnie.
-Z takiego tematu? - Spojrzał na kobietę dosyć smutnym wzrokiem, ale w pewnym, sensie był też pusty.- Myślisz, że bym żartował sobie ze śmierci siostry, przy tym jej tego życząc?
-Nie...?- Niepewnie powiedziała. Wierzyć zbytnio mu nie wierzyła, ale jednak Mikey by ja nie okłamał, chyba. - Ale... Jak to wszystko się stało?
-Eh...- Podrapał się po głowie, przymykając oczy.- Miesiąc po tym, jak wyjechałaś do Jokohamy.- Na chwilę nic nie mówił. Po czym kontynuował.- Byłaś dla niej ważną osobą i traktowała cię jak starszą siostrę, nie wytrzymała tego. Wybiegła na ulicę i została potrącona... W drodze do szpitala... Zmarła.
-...- Nastała chwila ciszy, [Y/n] przymknęła oczy i zaczęła mamrotać. Prawie niesłyszalne można było usłyszeć słowa: morderca.
- [Y/n]? Wszystko dobrze?- Złapał za jej ramię. Na co kobieta szybko, odrzuciła je. Manjiro mruknął pod nosem.- Chcesz usłyszeć jej ostatnie słowa?
-Nie wiem.- Wstała z fotela. Czuła jakby nogi same ją kierowały.- Przepraszam, zaraz wrócę.- Wyszła z gabinetu, otworzyła drzwi do jej prywatnej łazienki. Urwała kawałek papieru, zamoczyła w lodowatej wodzie, po czym przyłożyła go, do oka. Postąpiła tak samo z drugim okiem. Oparła się o zlew, z głową spuszczoną, nie wiedziała na czym zawiesić wzrok, krążyła wszędzie wzrokiem.
-Cholerny morderca, ze mnie, zabiłam ich wszystkich. - Kolejny raz urwała papier i postąpiła tak jak wcześniej. -Kuźwa. Na co ja płaczę, jeszcze będę zaraz rozmazana.- Popatrzyła się w lustro.- [Y/n] na cholerę, po co płaczesz. - Jeszcze chwilę sobie się przyglądała.- No właśnie... Po co płaczę? Przecież przez to nie zwrócę im życia.- Otworzyła szafkę, wyjęła z niej tabletki.- Pomóżcie, chociaż w tej chwili... - Wzięła pierw jedną, ale znów dołożyła kolejna i połknęła. Zanim wyszła z łazienki, odstawiła je koło zlewu.- Myślę, że możesz powiedzieć jej ostatnie słowa.- Nie myślała, że zaczęły działać, ale powoli lepiej się czuła.
Manjiro patrzał na nią, jakby miał się rozpłakać, nie było już tego pustego wzroku. Jednak po chwili, powrócił, znów puste oczy bez emocji, gdzie tylko mimika twarzy się zmieniała.
-Szczerze? Nienawidzę cię za to, że moja siostra przez ciebie zginęła, nawet na sam koniec swojego życia, życzyła ci jak najlepiej.-Ścisnął dłoń w pięść, bardziej się denerwował niż sama [Y/n].- Powiedziała, że byłaś dla niej zbyt ważna, dlatego zginęła dla ciebie, jednak kazała zmienić ci ten świat i żebyś realizowała swoje marzenia.
CZYTASZ
Bonten x F!reader - "Desinger"
Fanfic𝑩𝒐𝒏𝒕𝒆𝒏 𝒙 𝒇!𝒓𝒆𝒂𝒅𝒆𝒓 "𝕾𝖍𝖔𝖜 𝖞𝖔𝖚𝖗 𝖘𝖙𝖞𝖑𝖊 𝖆𝖘 𝖆 𝖈𝖗𝖎𝖒𝖎𝖓𝖆𝖑." 𝙼𝚢ś𝚕𝚊ł𝚊, ż𝚎 𝚓𝚎𝚜𝚝 𝚜𝚒𝚕𝚗𝚊. 𝙺ł𝚊𝚖𝚜𝚝𝚠𝚘. 𝙾𝚔ł𝚊𝚖𝚊ł𝚊 𝚠𝚜𝚣𝚢𝚜𝚝𝚔𝚒𝚌𝚑. 𝚉𝚗𝚒𝚜𝚣𝚌𝚣𝚢ł𝚊 𝚠𝚜𝚣𝚢𝚜𝚝𝚔𝚒𝚌𝚑. Książka mówi też o probl...