Rozdział 1

341 33 1
                                    

• 13 lat później •

Minęło już tyle lat, odkąd byłem tu ostatni raz — pomyślałem, przechodząc przez próg Instytutu. Czułem w głębi niepokój, przez ostatnie wydarzenia z demonami, które wydarzyły się w Madrycie. Tak, właśnie tam spędziłem ostatnie siedem lat swojego życia, szkoląc się na najlepszego Nocnego Łowcę, jakiego znał świat.

Odnowiłem kontakt telefoniczny ze swoim młodszym rodzeństwem, jednak wiedziałem, że to nie jest to samo. Tęskniłem za swoją rodziną. Jednak od dwóch lat nie dość, że byłem na szczycie rankingu nocnych łowców, to dowiedziałem się, że pod koniec roku, czyli za miesiąc mam przejąć Instytut w Nowym Jorku. Wiedziałem, że moi rodzice będą chcieli to zrobić prędzej czy później. Muszą mieć wszystko pod kontrolą, jednak nie zdawali sobie sprawy, że zmieniłem się, i to bardzo przez te trzynaście lat mojej nieobecności.

Jednak wchodząc po schodach Instytutu, nie sądziłem, że spotkam najbliższą osobę z dawnych lat. Swojego parabatai. Nasze połączenie jest już prawie nieosiągalne, nie odczuwamy swojej obecności oraz swoich uczuć, ale teraz moja runa zaczęła piec. Dzięki temu wiedziałem, że osoba wychodząca z budynku to mój przyrodni brat.

— J... Jace — odparłem pewnie, patrząc na blondyna przede mną. Kiedy jego wzrok powędrował w moim kierunku wiedziałem już, że on sam wie, kim ja jestem.

— Alec? Ale... ale jak? Skąd? — powiedział zaskoczony, podchodząc powoli do mnie.

Cofnąłem się, unikając wyciągniętej w moją stronę ręki. To nie była pora na tego typu czułości. Może w przeszłości, ale teraz... Teraz miałem jeden cel, który osiągnąłem niemal w stu procentach.

— Skąd, co? Wezwano mnie, więc jestem — odpowiedziałem na pytania, których blondyn nie był w stanie skleić w jedno.

—Co się z tobą działo, Alec? Dlaczego... Gdzie się podziewałeś cały ten czas? — nowe i już logiczniej brzmiące pytania napłynęły ze strony łowcy. Wystarczyło jedno spojrzenie, bym wiedział, jak wiele emocji w nim buzuje. Wiedziałem również, że sam nie mogę pozwolić, by te wzięły nade mną górę. Musiałem spotkać się z przełożonymi, by dostać instrukcje, co do dalszych planów na temat przejęcia Instytutu.

— Muszę już iść, Jace. Pogadamy innym razem — uciąłem resztę pytań, które wręcz cisnęły się blondynowi na usta. Wyglądał na zranionego moim podejściem, jednak... tak właśnie powinno być. Miałem całkowicie odciąć się od poprzedniego życia. Tak będzie lepiej, a przynajmniej tak przypuszczałem.

Omijając zwinnie główne korytarze, gdzie było najwięcej osób, dotarłem do gabinetu moich rodziców. To z nimi najpierw musiałem się spotkać, bym mógł zostać odesłanym dalej. Nie za bardzo tęskniłem za nimi. Znaczy... Do dwudziestego roku życia tak, jednak tylko za matką. Po upływie trzynastu lat zdołałem idealnie opanować swoje uczucia tak, by je wyeliminować. Podchodząc do drzwi, zapukałem stanowczo, czekając na jakiś odzew, który uzyskałem po chwili.

— Witaj matko, miałem się zjawić najpierw u ciebie w biurze. — Odparłem, patrząc na zaskoczoną kobietę siedząca przy biurku.

— Alec? — powiedziała w szoku. — To ciebie wyznaczyło Clave? — dodała.

— No raczej, inaczej mnie, by tu nie było, nie uważasz? — uniosłem brew, zamykając drzwi i podchodząc do niej.

Kobieta zacisnęła usta w wąską linię, przełykając gulę w gardle. Tak wiele chciała powiedzieć chłopcu, który zniknął pewnego dnia, lecz nawet nie wiedziała od czego zacząć.

— Nie chciałbyś... Nie chciałbyś może mi czegoś powiedzieć? — spytała w końcu, zbierając się jakkolwiek do kupy.

— Co pragniesz ode mnie usłyszeć? „Wróciłem"? A może chcesz bym przeprosił za zniknięcie, te trzynaście lat temu? — uniosłem powoli brew, zakładając na siebie ręce i rozglądając po gabinecie. Prawie nic się tutaj nie zmieniło, aż dziwne. — Problem w tym, że niczego nie żałuje, matko. Gdybym mógł cofnąć się w czasie, w dalszym ciągu opuściłbym Instytut tamtego dnia. Dzięki temu jestem teraz tym, kim jestem. — wskazałem z gracją na samego siebie, wykorzystując tę odrobinę arogancji, jaką w sobie posiadałem. Chyba, każdemu z osobna muszę wybić z głowy obraz małego chłopca, którym kiedyś byłem.

Who said I need you? - MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz