Rozdział 8

213 19 0
                                    

Dwa dni później siedziałem przy biurku nadrabiając zaległości w dokumentach. Było ich od groma i nie było ich końca. Wczoraj nad ranem, gdy się przebudziłem szybko ubrałem się w swoje ciuchy i udałem się do instytutu. Dzięki temu nikt nawet nie zauważył, kiedy się zjawiłem. No dobra prócz jednej osoby, którą zostawiłem sama w domu.

Magnusa.

Było mi trochę wstyd, że nie zostałem trochę dłużej i nie podziękowałem za gościnę. Ale jednocześnie było mi jeszcze bardziej wstyd, że taka sytuacja miała miejsce. Alkohol w nas obu buzował, tak samo jak i hormony, ta sytuacja nie powinna mieć miejsca.

Oparłem się o fotel robiąc sobie chwile przerwy. Można powiedzieć, że moja siła robocza jest już na wyczerpaniu, dziś spałem dwie godziny może za biurkiem. Musiałem uporządkować dokumenty pozostawione przez moich rodziców. Mieli okropne oko do organizacji. Nic dziwnego, że bywały przypadki, w których wzięli złe papiery na radę.

A ja teraz musiałem po nich sprzątać. Clave mnie z tego rozliczało, jak i własne sumie je to robiło. Musiałem wszystko ogarnąć.

Od technologii, nowych metod treningowych po dokumentacje. Potrzebowałem kawy, dużej ilości kawy.

Duża, mega czarna kawa będzie moim zbawieniem. Do tego do głowy jeszcze przyszedł mi energetyk, by mieć pewność że wytrzymam jeszcze kolejne kilka godzin nad dokumentami i nocnym patrolu. Mieszanka nie była dobra dla zdrowia, ale skuteczna. To się właśnie liczyło.

Ruszyłem szybkim krokiem w kierunku kuchni, gdzie było wszystko czego potrzebowałem. Była godzina szesnasta, czyli nie licząc dwóch godzin snu, na nogach ponad 24 h.

Nieraz już tak robiłem, mimo że mój organizm upominał się o sen, to ja nie pozwalałem mu na to, ponieważ obowiązki były o wiele ważniejsze.

Trzeba było to teraz załatwić bo inaczej bym się z tym bardzo długo bawił. Dopóki demony nie atakowały tak często, korzystałem z sytuacji.

— Jace? Gdzie Izzy? — spytałem, wchodząc do kuchni i zaparzając sobie kawę.

— Na zakupach. Tak znowu. Nie wiem co jej odbiło — westchnął, na co parsknąłem cicho, kręcąc głowa. Ta dziewczyna była nie możliwa!

Wziąłem do ręki do kawy. Lekko podmuchałem w napój, aby upić trochę. Uwielbiam duże dawki kofeiny.

Przymknąłem oczy relaksujący się zapachem i smakiem. Zauważyłem, że zostałem sam, wiec postanowiłem usiąść przy stole i delektować się spokojem i cisza.

Takie chwile spokoju sobie ceniłem. Momenty w ciągu dnia były potrzebne, a minuty z kawą były moimi ulubionymi. Ja i moja mała czarna.

Był przywódca jest ciężko, jednak są tez tego pozytywy. Po twojemu ludzie chodzą jak w zegarku. O dziwo nawet podziemni zaczęli współpracować, co wiedziałem, że Magnus na pewno się do tego przyczynił.

Byłem mu bardzo wdzięczny, chociaż wiedziałem, że współpraca z Clave też mu nie była na rękę. Żadnemu Podziemnemu nie była. Nocni Łowcy nie widzieli nic poza swojego nosa.

To zdążyłem zauważyć w każdym kraju czy mieście jakim byłem. Jednak to poglądy starszego pokolenia Łowców. Coraz więcej młodych decyduje się na współpracę z podziemnymi i jakoś żyją w pokoju. Nie ma żadnych kłótni, ani żadnych zatargów. Dlatego planuje tutaj to samo wprowadzić. Nie będzie łatwo, ale cóż.

Trzeba spróbować.

Z czasem też chciałem spróbować wprowadzić więcej przepisów w Clave, które byłyby otwarte na Podziemie. Zależało mi bardzo na tym. Ze względu na przeszłość moją.

Who said I need you? - MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz