12.

40 3 0
                                    

Biało-czerwona czupryna wyłaniała się zza rogu. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego lekko, gdy stanęła obok. Todoroki zaczekał na nią tak, jak wcześniej wspomniał. Jego dziwna troska sprawiła ciepłe uczucie na sercu. To miłe z jego strony, że aż tak martwił się o nią. Dziwnie jednak czuła się z tym, że nie pozwolił blondynowi zbliżyć się do niej. 

Do końca zajęć nikt nie poruszał tematu o wcześniejszym zdarzeniu. Dziewczyna sama nie wiedziała, czy nie chcieli poruszać tego dosyć drażliwego tematu, czy obawiali się reakcji Katsukiego. On wydawał się być jednak mocno nieobecny. Tak, jakby nie mógł skupić się na niczym. O dziwo nie rozpoczął żadnej kolejnej sprzeczki z nikim, czego brunetka obawiała się najbardziej. 

Chłopak był już wkurzony, a powątpiewała, aby Aizawa umiał go uspokoić. Izuku uciekał od niego jak najdalej, widocznie dobrze wiedząc, co mogłoby się wydarzyć. Jednak Todoroki, który nie spuszczał jej z oczu, skutecznie hamował blondyna. Hikari wręcz widziała, jak podkurwienie chłopaka wypływa z niego, lecz on nic nie mógł z tym zrobić. Cały czas był obserwowany przez Aizawę, który nie musiał nawet nic mówić, żeby zatrzymać blondyna. Brunetka była ciekawa, co takiego powiedział mu nauczyciel, że było to aż tak skuteczne.

- Przepraszam, że musiałeś tyle czekać. - Powiedziała dziewczyna.

- Nic nie szkodzi, Aizawa cię zatrzymał? - Zapytał przyglądając się jej uważnie.

- Tak, chciał, żebym udała się jeszcze do pielęgniarki, ale zapewniłam go, że nie ma takiej potrzeby, a gdyby coś się pogorszyło to poradzę sobie sama. - Chłopak momentalnie zatrzymał się i zaczął ciągnąć nastolatkę z powrotem do budynku. - Todoroki, naprawdę nic mi nie jest!

- Niech chociaż spojrzy czy nic ci nie jest. - Hikari jeszcze nigdy nie widziała go tak zawziętego. - Gdy ci się coś pogorszy to kto ci pomoże?

- Spokojnie, Katsuki nic mi nie zrobił. Trochę bolało, gdy wbił mi palce w policzki, ale to wszystko. - Błękitne oczy spoglądały na niego błagalnie. - A poza tym po matce też coś jednak odziedziczyłam...

- Co masz na myśli? - Shoto był widocznie zmartwiony i nie chciał puścić dziewczyny.

- Krew mojej matki leczyła, a ja mogę moją manipulować, dzięki indywidualności po ojcu, więc gdyby coś mi się stało, mogę samodzielnie wyleczyć się. - Brunetka patrzyła na reakcję chłopaka, który widocznie odpuścił.

Darem dziewczyny była manipulacja cieczą. To, co odziedziczyła po matce nie było jej indywidualnością. Kobieta potrafiła leczyć podając innym swą krew, którą ponadto na bieżąco wytwarzała. Nie mogła wykrwawić się, gdyż jej ciało samodzielnie tworzyło ją na nową z jej energii, co sprawiało, że często chodziła przemęczona. Z ciągłego stresu i bólu, jaki towarzyszył jej przy produkcji leczniczej krwi, włosy kobiety wybielały, a ona sama ledwo co zaszła w ciążę. 

Matka Ayumi pochodziła z tradycyjnej rodziny, w której dar przekazywano z pokolenia na pokolenie. Każda kobieta posiadająca specjalne znamię na czole, posiadała tą specjalną krew. Po narodzinach dziewczyny także myślano, że cudowna krew została przekazana, lecz tym razem miało być inaczej. To prawda, że Ayumi mogła leczyć, ale jej ciało nie wytwarzało utraconej krwi. Ponadto musiała wykorzystać dar ojca, żeby leczenie w ogóle zadziałało. 

Brunetkę od razu okrzyknięto czarną owcą rodziny od strony matki. Nie tego od niej oczekiwano. Przez pewien czas wykonano wiele testów, czy mała Ayumi będzie zdolna leczyć za pomocą nie tylko swojej krwi, lecz wszystkie próby zakończyły się jedynie fiaskiem. Ojciec dziewczyny zapewniał, iż z czasem może będzie mogła wykorzystać nie tylko swoją czy czyjąś inną krew, a jakieś inne substancje, ale nijak poprawiło to sytuację. 

Dlaczego odeszłaś? | Bakugo Katsuki x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz