11

102 7 16
                                    


PO PROSTU PRUBUJĘ NIE ZJEBAĆ TEJ KSIĄŻKI, OKEJ?!

Pov. Polska

-Lengyelország, én… (Polska, ja) nie wiem, czy to dobry pomysł. Lubię Japonię, ale… dlaczego Cesarstwo Japońskie? Wolałbym już z lekarzem pogadać.

-Włochy powiedział, że Cesarstwo Japońskie Tobie pomoże, więc dlatego.

Węgry tylko przewrócił oczami, i nic nie mówił. Dojechaliśmy w ciszy do domu Japonii. Wysiedliśmy z auta, i ruszyliśmy do drzwi. Zapukałem do drzwi. Otworzyła nam uśmiechnięta dziewczyna.

-Oha-yo, wchodźcie

-Witaj

-Szia(hej)- przywitał się obojętnie

Popatrzyliśmy na Węgra. Ten tylko przewrócił oczami, i powiedział ,,sajnálom"(przepraszam). Dziewczyna położyła smutna kocie uszy, a ogon owineła wokół siebie. Japonia poszła po C.J. (Cesarstwo Japońskie). Wszedliśmy do środka, a po chwili przyszli.

Weszliśmy do salonu, i usiedliśmy na kanapie. C.J. zrobił herbatę, i postawił koło nas.

-Więc, o co chodzi? - spytał spokojnie Cesarstwo.

-Chodzi o mnie… -zaczą niepewnie Węgry- ja o nim śnię… widzę go… a czasem się w niego przemieniam… nie wiem kto to, ale podejrzewam ojca. Słyszę to po głosie.

Cesarstwo Japońskie wpatrywał się skupiony w Węgra. Ja i Japonia uważnie słuchaliśmy, i obserwowaliśmy w milczeniu. Nie wiedzieliśmy co się zbytnio dzieje. ,,On o tym nie wspomonał… dlaczego?".

Cesarstwo westchnęło ciężko, i spojrzało na naszą dwójkę.

-Zostawcie nas samych. Ta rozmowa dotyczy Hangarī-go (Węgra). - powiedział stanowczo.

Razem ruszyliśmy do pokoju Japonii. Gdy wszedliśmy do pokoju, usiadłem na podłogę, opierając się o ścianę.

-Japonia, o co chodzi?

-Nie wiem. - odpowiadziała zmieszana.

-Kurwa… mój brat potrzebuje pomocy, a ja nie mam jak mu pomóc. Nie to co on… on mi zawsze pomagał.

-Ułoży się. Jakby co, to się go spytasz.

-Dobrze.

Pov. Niemcy

~Skoro się Ciebie boi, to czemu starasz się z nim zaprzyjaźnić? Będziesz stwarzać mu kłopoty… poczekaj, aż sam się odezwie.~

Takie słowa słyszałem w głowie. Siedaiłem w końcie pokoju. Płakałem, i krzyczałem żeby przestał, lecz ten stawał się głośniejszy, i bardziej krzywdzący.

~Daj spokój! Nie obchodzisz go! Zrozum to, jesteś synem mordercy! Nikt Cię nie chce! Nigdy! Póki nie wypracujesz sobie za przebaczenie, jesteś nikim! A znając cię, nigdy sobie na nie nie zapracujesz!~

Znów tan głos, lecz agresywny. Zacząłem mocno ściskać włosy, prawieże sobie je wyrywając. Ten głos teraz wrzeszczał. Czułem, jak z ucha coś mi leci. Krew… krew spływająca z moich uszu, kapała na zimną podłogę.

Otworzyłem oczy. Wstałem, i podszedłem do lustra. On… tam był. 3 Rzesza. To kurwa on! Uśmiechał się zwycięsko, a oczy świeciały dumą. Zaczą podchodzić coraz bliżej szkła. Gdy był wystarczająco blisko, dotkną je. Wtedy zaczą powoli znikać, a moja skóra zaczeła robić się czerwona. Zmieniam się w tego potwora. NIE! NIE MOGĘ! Szybko zacisnąłem ręce w pięści, i jak najmocniej uderzyłem w lustro. Odłami szkła rozbrzmiały echem po pokoju, a nawet po domu. Opadały na ziemię. Cisza. Zapadła głucha cisza. Nic nie słyszę. Nareszcie…

- W końcu…- mówię zadowolony sam do siebie.

Upadam na kolana, a z oczu lecą mi pojedyńcze łzy. Mimo wszystko, uśmiecham się. Łapię się za brzuch. Nie dobrze mi…

-Cholera… mam cię dosyć!- krzyczę rozwcieczony.

W odłamiach szkła widzę ojca. Wstaję szybko, i wybiegam z pokoju. Mimo że skaleczyłem sobie nogi i orawą rękę, uciekam jak najdalej z tąd. Wybiegam z domu. Biegnę nawet nie wiem gdzie. Nie chcę tam wracać… już nigdy.

Wbiegam szybko na jezdnię, pewny że nic nie jedzie. Nadzieja matką głupich, i przez parę sekund słyszę pisk opon i światła, a po chwili ból, ciszę, i ciemność.

Pov. Polska

-Lengyelország, tessék!(Polska, jedziemy!)- krzykną Węgry z dołu.

Zbiegliśmy na dół. Pożegnałem się z Japonią, i z jej ojcem. Podzienkowałem mu również. Ten w milczeniu skiną głową, i nic nie powiedział.

Wyszliśmy z domu. Węgry otworzył auto, i weszedliśmy do niego. Brat spojrzał na mnie z uśmiechem.

-A teraz jedziemy odwiedzić tatę. - oznajmił zadowolony.

-JEJ!- nawet nie byłem w stanie opisać radości, jaką wtedy czułem. Nareszcie!

Węgry ruszył, i w porównaniu z przyjazdem do Japonii, teraz jadaczki nam się nie zamykały. Nie mogłem się doczekać aż znów spotkam ojca!

Dojechaliśmy na miejsce. Wszedłem zadowolony, zostawiając brata gdzieś z tyłu. Podszedłem szybko do recepcji, i chciałem się zapytać o tatę, lecz po chwili zobaczyłem jak wiozą Niemca na salę operacyjną. On był… o kurwa. Nawet nie chcę opisywać, jak bardzo jest… umm… jak to ująć… zmasakrowany…

,,ℤ𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 ℙ𝕣𝕫𝕪 𝕋𝕠𝕓𝕚𝕖"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz