V

79 11 0
                                    

Nastało już popołudnie. Byłem umówiony z Lingodu na spacer, nie dostaliśmy co prawda zezwolenia beztroskie spacerowanie bez w tym świadku niezbędnej uważności. Zgodnie stwierdziliśmy ze starszym, że wstąpimy do tych spokojniejszych miejsc na obrzeżach miasta, które nie będą barami ani innymi burdelami, poszukamy zwykłej, spokojnej kawiarenki. Byłem w zastraszająco dobrym nastroju do spacerów. Wsiedliśmy w auto, które miało nas zawieźć do miasta. Umówmy się, droga piechotą kilka kilometrów jakimiś lasami i polami nie wpłynęła by na mnie najlepiej, tym bardziej, że ból był odczuwalny w dalszym ciągu. Chirurg oczywiście nie był za tym bym gdziekolwiek szedł ale jak się okazało- Lingodu czyli brat Shunyuan'a go namówił.

Zaparkowaliśmy na jednym z parkingów, po czym wyszliśmy z pojazdu. Szliśmy rozmawiają na mało zobowiązujące tematy. Ja podziwiałem uroki okolicy, która była wręcz urocza, jak na tereny podmiejskie. Udało nam się znaleźć upragnioną kawiarnię. Nie była za wielka, ale na pewno przytulna. Złożyliśmy zamówienie, które już po kilku minutach przyniosła młoda dziewczyna, która niejednoznacznie zerkała na mojego towarzysza, który trzeba przyznać, że był na prawdę przystojny, jednak kompletnie nie w moim typie.

-To szokujące, że ty i Shunyuan jesteście braćmi. Jesteście kompletnie innymi światami.- wymamrotałem biorąc łyka Latte, starszy przytaknął opierając głowę o dłoń.

-Może być to zaskakujące, ale pewnie nie mniej niż to, że Nicholas i Wilhelm również są braćmi.- odpowiedział Lingdou mieszając swój napój.

-Ich dwójka? Są nawet podobni z wyglądu, no i oczywiście ich akcent, ale raczej nie posądziłbym ich o to.- Wziąłem kolejnego łyka.- Wilhelm jest zdecydowanie szalony a Nicholas'a jak na razie poznałem tylko z tej serdecznej strony. Wydaje się na prawdę miły.- Starszy lekko się speszył na tę wiadomość i dopiero teraz zauważyłem, że lekko się uśmiechnął na wspomnienie o Nicholasie.- Coś się stało?

-No bo...- Zawahał się a rumieniec wpłynął na jego twarz.- Nicholas to mój narzeczony.

Ta informacja powaliła mnie. Wiedziałem że są w związku ale nie spodziewałem się że są narzeczeństwem.

-Więc gratuluję.- Odpowiedziałem z uśmiechem.- Wybacz, że pytam ale czy szykujecie już ślub?- Trochę za bardzo pewnie mnie poniosło, ale byłem za bardzo podekscytowany, że jednak jest gdzieś tutaj miejsce na czułość. Pomijając to, że nie wiadomo czy jeden wróci do drugiego po wyjeździe. Zawsze może zostać zastrzelony, zasztyletowany, uduszony czy jeszcze coś innego. Ryzykowny jest związek w tym bagnie a już na pewno stresująca. Ja nie wiem czy bym wytrzymał gdybym wiedział, że tak ważna dla mnie osoba może w każdym momencie zginąć z rąk czy to władzy, innej mafii albo płatnych zabójców.

- W sumie to odbędzie się w nie aż tak dalekiej przyszłości. Planowana jest na za miesiąc.- Starszy nie spuszczał wzroku ze swojego Cappuccino widocznie zawstydzony tematem.

Rozmawialiśmy tak przez dobrą godzinę. w końcu zdecydowaliśmy się wracać, by nie na zrażać się na wściekłość wróżki Huntera, który nawiase mówiąc powinien już być w swojej fortecy aroganckości. Zaparkowaliśmy, wysiedliśmy z auta po czym wdrapaliśmy do wejścia prowadzącego do wnętrza rezydencji. Nie chciało mi się zbytnio bajerować ani bawić się w przebieranie kiedy jestem obolały, więc stwierdziłem, że wstąpię do ich pokoju, gdzie mnie przesłuchiwali. Widziałem tam wcześniej wiele półek z różnymi książkami, więc liczyłem na to, że znajdę coś dla siebie. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zastałem lekki chaos na stoliku znajdującym się tam. Po całym meblu porozrzucane były dokumenty, zaś nie było przy nich osoby, która powinna przy nich szperać, co nawiase mówiąc powinno znajdować się w biurze u kogoś, a nie w przypadkowym pokoju. Ciekawość ze mną wygrała, więc podszedłem do nich. Okazało się, że są do podsumowania wydatków z ubiegłego miesiąca. Zmarszczyłem brwi czytając to. Coś mi ewidentnie nie pasowało w wyliczeniach. Znalazłem błąd i już miałem szukać kogokolwiek, by zgłosić błąd kiedy usłyszałem odchrząknięcie dobiegające od strony drzwi. Odwróciłem się a moim oczom ukazał się nie kto inny niż sam paw pieprzony Hunter. Patrzył na mnie z niezrozumieniem i wkurzeniem na raz. Ewidentnie nie podobało mu się to, że grzebię w dokumentach.

CamorraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz