VI

110 8 1
                                    

Pov- Nathan

Minęły około dwie godziny odkąd ostatni raz wychodziłem z pokoju. W dalszym ciągu byłem zawstydzony tym, co zrobił Hunter. Musiałem w końcu wypełznąć z mojej jaskini bo w dalszym ciągu Shunyuan mnie do siebie prosił.

Niechętnie, ale w końcu udało mi się zebrać i wyjść. Smętnie przemierzałem korytarze rezydencji modląc się by nie spotkać po drodze Hunter'a. W końcu zjawiłem się pod biurem należącym do chirurga, a na pewno tak mówił tablica na drzwiach. Nie miałem jeszcze okazji być w tym pomieszczeniu należącym w prawie 100% do niego, z takich rzeczy byłem jedynie w jego salce medycznej. Nie rozmawiałem za wiele z Shunyuanem, w zasadzie tylko wtedy kiedy trzeba było powymieniać zadania na naglące tematy lub w innego typu przypadkach. To nie tak, że miałem do niego jakiś uraz, wręcz przeciwnie, bardzo go szanowałem za to, co robi dla innych członków mafii, jednak wydawał mi się bardzo chłodnym i trudnym do otwarcia się przed innymi tak, by być z nim w bliższych relacjach, co by nie mówić dalej mieszkałem z nim pod jednym dachem. Shunyuan od pierwszego wejrzenia wydawał mi się niesamowicie surowy i oschły a za razem porażająco dokładny w tym co robi. Można było go nazwać niezwykłym, aroganckim perfekcjonistą, można nawet przyznać, że na swój sposób przewyższał w niektórych kwestiach Huntera swoim "ja", jednak nie miał tej aury pawia, oraz nie był dla mnie w żaden sposób dobrym tematem do żartów tak jak jego szef. Jeden się wręcz prosił o to by się z niego nabijać z czego wstyd nie skorzystać, a drugi powalał na łopatki swoim profesjonalizmem i postawą która nie jaśniała tak bardzo, że nie oślepiało się przy pierwszym spojrzeniu na niego. Był na swój sposób przyjemny a za razem odpychająco i zniechęcająco chłodny.

Zapukałem, mając nadzieję, że starszy jest w biurze i nie jest zajęty czymś ważnym. Miałem widoczne szczęście, bo szybko usłyszałem niski głos, należący do lekarza, mówiący "proszę". Już spokojniejszy otworzyłem drzwi, po czym wszedłem do środka, zamykając za sobą drzwi. Starszy oderwał się od laptopa na którym coś pisał po czym kiwnął głową bym usiadł na fotelu przed jego biurkiem, ledwo się ruszyłem z miejsca kiedy ten wstał po czym podszedł do komody w kącie z której wziął saszetkę herbaty, którą włożył do jednej z filiżanek która znajdowała się nie daleko urządzenia. Zasiadłem już wygodnie i obserwowałem ruchy starszego które wykonywał z gracją. Zalał esencję herbaty po czym położył ją przede mną.

-To będzie dość ciekawa pogawędka, i raczej nie krótka.- Wytłumaczył na co skinąłem głową.- Więc rozumiem, że nasz tylko strasznie ogólne informacje?

-W zasadzie tylko imiona i to czym się zajmują poszczególne osoby.

-Czyli prawie nic.- Zrobił przerwę po czym napił się swojej herbaty, którą widocznie przygotował sobie wcześniej.-No dobrze, zacznijmy od najważniejszego stanowiska. Czyli jak wiesz Hunter, a dokładniej to Hunter Williams. Jest szefem nas, czyli mafii kryjącą się pod nazwą Camorra- Skinąłem głową biorąc łyka napoju, który był zastraszająco smaczny.- Bez jego zezwolenia na wykonanie danego planu można się co najwyżej poskrobać. Jest doskonałym strategiem oraz perfekcyjnie włada broniami palnymi jak i białymi, jednak to te palne są jego "biasami".- Zrobił cudzysłów w powietrzu.- Jest to typ, który typowo nie ma sumienia i w przypadku zdrady nawet najbardziej zaufanego przez siebie człowieka jest w stanie odstrzelić go bez wyrzutów sumienia. Nie będę się rozgadywał na tym, czy jest to przydatna cecha czy nie, to sobie sam oceń.- Machnął niedbale ręką.- Standardowo trzyma też piecze nad wszystkimi burdelami, barami i innymi transakcjami, czy to chodzi o dilerów narkotyków czy zakup broni. Prostując, to on jest nad tym wszystkim, czyli można go porównać do swego rodzaju Bóstwa dla niektórych.- Zaśmiałem się na tę informację. Po prostu nie mogłem się powstrzymać.

-Nie dość, że jest pawiem i wróżką to jeszcze bogiem.- Mamrotałem cucho, jednak mężczyzna przede mną to usłyszał i mogłem przysiąc, że przez dwie sekundy widziałem niezłe rozbawienie na jego twarzy. Czyli nieskazitelna maska chłodnego i lekko gburowatowego lekarza ma rysy!!!

CamorraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz