16

20.1K 1.4K 53
                                        


Tej nocy, czyli tuż po ognisku, prawie w ogóle nie spałam. Porozmawiałam z mamą, trochę sobie razem popłakałyśmy, zadzwoniłam do taty, wszystko sobie wyjaśniliśmy. Niby wszystko było już w porządku - przyzwyczajałam się do obecnej sytuacji, ale za to głowę zaprzątałam sobie czymś, a właściwie kimś innym - wysokim blondynem o błękitnych oczach i pryszczu na skroni - przepraszam, musiałam o tym wspomnieć. Myślałam o mnie, o nim, dochodząc do jednego wniosku. Za szybko mu zaufałam. Coś musiało być na rzeczy, nie wiem co, jeżeli jeszcze dwa miesiące temu nawet ze sobą nie rozmawialiśmy, a on razem ze swoimi znajomymi miał ze mnie ubaw. Wyszłam na naiwną i łatwą, przychodząc na ognisko po zaledwie kilku milszych chwilach spędzonych razem. Dlatego chociaż bardzo tego nie chciałam i na samą myśl o nim żołądek wiązał mi się w supeł, wiedziałam, że muszę się trochę wycofać.

Drzwi do mojego pokoju się uchyliły, a zza nich wyłoniła się postać mojej mamy. Posłałam jej pytające spojrzenie, po chwili głośno kichając. Niestety musiało mnie wczoraj przewiać, więc tego dnia nie wychodziłam nawet z własnego pokoju, opuszczając lekcje w szkole. Molly, którą miałam się tego popołudnia opiekować, przyszła do mnie, by zajęła się nią moja mama, mająca teraz kilka dni urlopu.

- Przynieść Ci coś? Jakieś chusteczki, syrop? - zapytała troskliwie, siadając na brzegu łóżka i dotykając dłonią mojego czoła, które było wyjątkowo zimne. Pokręciłam przecząco głową, posyłając jej delikatny uśmiech.

- A jak się czujesz?

Odchrząknęłam, przewracając oczami.

- Dokładnie tak samo jak dwie godziny temu, mamo - mruknęłam zachrypniętym głosem, podciągając kołdrę pod samą brodę. - Gdzie Molly?

- Ogląda na dole bajkę - uśmiechnęła się, zakładając mi kosmyk włosów za ucho, który opadł na twarz. - El dzwoniła, że Luke za chwilę ją odbierze.

Kiwnęłam głową, zakrywając twarz kołdrą - taka mała aluzja dla mamy, którą dokładnie zrozumiała, gdyż już po chwili poczułam, jak materac obok mnie się podnosi.

- Już sobie idę, jak coś to krzycz albo po prostu rusz tyłek, nie umierasz jeszcze - powiedziała rozbawiona, stając tuż przy drzwiach, a następnie wychodząc.

- Dziękuję za diagnozę, pani doktor - burknęłam do siebie pod nosem, opadając głową na poduszki. Wpatrywałam się w sufit, nie myśląc o niczym, kiedy do moich uszu doszedł odgłos otwieranych drzwi. Nie podnosiłam głowy, doskonale wiedząc, kto to.

- Dalej nic nie potrzebuję, mamo - zaczęłam, przymykając powieki. - Mam dziesięć paczek chusteczek pod łóżkiem i chyba dwa litry syropu na biurku.

Do moich uszu doszedł śmiech, ale nie należał on do mojej mamy. Przerażona otworzyłam oczy, unosząc się do pozycji siedzącej.

- Co ty tu robisz? - niemal pisnęłam, zakrywając się kołdrą, kiedy przed moim łóżkiem ujrzałam uśmiechniętego od ucha do ucha Luke'a. Na mojej twarzy pojawiły się wypieki, ale teraz chociaż mogłam winę zwalić na przeziębienie. Mimo wszystko to nie dla tego schowałam się pod nakryciem. Moje włosy były w kompletnym nieładzie, oczy zaczerwienione, a na sobie miałam różową piżamę w arbuzy.

- Na moim krześle jest szlafrok, mógłbyś mi go rzucić? - rzekłam, po chwili odkaszlując. Co prawda tez był różowy, ale jednak nie miał na sobie żadnych bądź co bądź dziecinnych wzorków.

- Proszę - poczułam, że coś właśnie wylądowało na mnie, a właściwie na kołdrze. Niepewnie wyciągnęłam rękę, chwytając szlafrok i wciągając go pod nakrycie.

- Odwróć się. - mruknęłam teraz nieco ciszej, czując drapanie w gardle i dudniące serce.

- Bo? - usłyszałam jego radosny głos, który sprawił, że mój żołądek zrobił fikołka.

- Bo tak. Po prostu się odwróć. - jęknęłam, czując, że zaczyna mi brakować powietrza.

- Już. - powoli odsunęłam kołdrę na tyle, żeby móc zobaczyć, czy faktycznie się odwrócił, ale gdzie tam! Wciąż stał twarzą do mnie, uśmiechając się szeroko, na co przewróciłam oczami. Wyciągając rękę, ponagliłam go, na co niechętnie przystał, robiąc obrót na pięcie.

Pośpiesznie odkryłam kołdrę, narzucając na siebie szlafrok i wstając z łóżka, przeczesałam włosy palcami oraz przetarłam oczy. Otoczyłam się ciasno ramionami, czując pojawiającą się na gołych nogach gęsią skórkę i stanęłam tuż przed chłopakiem, który uniósł jeden kącik ust do góry. Prawdopodobnie chciał mnie przytulić, ale szybko zrobiłam krok do tyłu, przypominając sobie o dystansie, który miałam zachować.

Posłał mi pytające spojrzenie ze zmieszaniem wymalowanym na twarzy.

- Nie chcę, żebyś się zaraził - powiedziałam szybko, wymyślając małe kłamstwo na poczekaniu. Unikałam jego wzroku, przygryzając wnętrze policzka i jednocześnie mierząc wzrokiem bajzel panujący w pokoju. Zrobiło mi się trochę wstyd, dlatego skupiłam uwagę na moich gołych stopach i czarnych trampkach czy tam vansach, które na serio mi się podobały.
Bliskość chłopaka, stojącego jakiś metr ode mnie, dziwnie na mnie oddzialywala, sprawiając, że cała byłam spięta, dlatego podeszłam do biurka, na którym leżała kolejna paczka chusteczek, udając potrzebę wytarcia nosa.
- Jak się czujesz? - Zapytał, wkładając dłonie do tylnych kieszeni obcislych spodni, kiedy spojrzałam na niego kątem oka. Miałam ochotę zacząć nawijac, co mi dolega, jak bardzo dokucza mi katar - z natury byłam gadułą, jak juz sie przed kimś otworzyłam, co może potwierdzić Shirley, ale tym razem nie mogłam. Miałam się w końcu wycofać.
Wzruszyłam ramionami, pociągając cichutko nosem i wsuwając stopy w papcie.
- Nijak. - Burknęłam, co zabrzmiało naprawdę oschle, jak nie ja, dlatego szybko posłałam mu polusmiech. - Ani bardzo źle, ani bardzo dobrze.
Kiwnął lekko głową zaskoczony i jakby urażony moim zachowaniem. Ale cóż, miła nie byłam. Nawet nie starałam się utrzymać rozmowy. Zamiast tego usiadłam na łóżku, biorąc do ręki telefon i wsłuchując się w szmer, kiedy Luke obracał się na piętach. Byłam na tyle niekulturalna, że nawet nie zaproponowałam mu, żeby usiadł.
- Coś się stało? - Spytał z zawahaniem, posyłając mi zmieszane spojrzenie i stając naprzeciwko mnie. Specjalnie wtedy wstałam i wyminęłam go podchodząc do biurka, gdzie odłożyłam komórkę. Ponownie się odwrócił, unosząc brwi.
- Nie, dlaczego? - Zapytałam, jak gdyby nigdy nic, opierając się dłońmi o blat i starając się zignorować dudniące w piersi serce. Luke westchnął głośno, ewidentnie zaczynając się denerwować.

- Jesteś wyjątkowo miła, jak na ciebie - rzekł sarkastycznie, zakładając rękę na rękę, kiedy odwróciłam wzrok.

- Czy jesteś jakąś reguła, że zawsze muszę być miła? - powiedziałam po krótkiej chwili. Chciałam, żeby zabrzmiało to pewnej, ale niestety nie wyszło. Spuściłam wzrok na stopy, przygryzając wargę, co raczej nie równało sir z jakąkolwiek pewnością. Czułam się źle, traktując go w ten sposób, ale okropnie się bałam, że tylko się mną bawi. - Chyba najlepiej będzie, jak już pójdziesz. - Mruknęłam cicho, nie będąc w stanie nawet spojrzeć mu w twarz. Ot taki ze mnie tchórz.

Usłyszałam jego ciche westchnięcie, po którym zrobił krok w moją stronę, zmniejszając odległość między nami do minimum. Podniosłam głowę, skupiając wzrok na jego oczach, które skupione były na mnie. Wtedy powoli pochylił się w moją stronę i w momencie kiedy jego usta dotknęły mojego policzka, niekontrolowanie zadrżałam, a dystans do niego szlag trafił. Odsuwając się ode mnie, patrzył mi prosto w oczy, a następnie nie odzywając się już słowem wyszedł z pokoju. Na moje usta wtargnął szeroki uśmiech, którego powinnam powstrzymać, ale za nic nie byłam w stanie.

The Babysitter || l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz